MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Lalki motanki chronią od złego, nawet od... koronawirusa. Szeptucha ze Świętokrzyskiego zdradza ich tajemnicę. Zobacz zdjęcia i film

Marzena Smoręda
Marzena Smoręda
Wideo
od 16 lat
Niezwykłe motanki powstają w chacie Szeptuchy w Tychowie Starym koło Starachowic. Słowiańskie laleczki bez twarzy, dbające o domowników, robione z włóczki, tkanin i naturalnych materiałów, które od setek lat strzegą domostw i domowników, przeżywają renesans i obecnie chronią nawet przed... koronawirusem.

Monika Dygas – szeptunka z Tychowa Starego koło Starachowic - nie może nadążyć z motaniem tych niezwykłych lalek.

- W Chacie Szeptuchy od jakiegoś czasu pojawiły się motanki. Od początku bieżącego roku bardzo wielu ludzi dzwoni do mnie i zagląda po takie lalki. Powstają one ze ścinków materiałów bez użycia ostrych przedmiotów. Ten bardzo stary zwyczaj wywodzi się od Wschodnich Słowian, w szczególności rozpowszechniony na Białorusi i Ukrainie. Kobiety wykonywały laleczki z tego, co akurat posiadały, aby służyły dzieciom do zabawy, ale co ważne, również aby chroniły przed złem, zapewniały szczęście, obfitość i spełniały życzenia. Najlepiej gdyby każdy lalkę motankę wykonał sam, ponieważ robi się je w konkretnej intencji, obecnie nawet dla ochrony przed koronawirusem. Nie każdy ma czas i umiejętności aby taką motankę wykonać, dlatego ludzie zgłaszają się do mnie – mówi Monika Dygas.

- W zimie mam sporo wolnego czasu, więc niemal każdego wieczoru robię motanki. W jeden wieczór może powstać na przykład pachnąca lalka Ziarnuszka w spódnicy wypełnionej zbożem, amiętą, lawendą czy lipą. To słowiańska lalka dbająca o domowników. Ziarnuszka ma obfite kobiece kształty i w myślach sama podpowiada, w co chce być ubrana. Podczas pracy nad taką lalką można używać igły, chociaż przy innych motankach jest to zabronione – tłumaczy pani Monika.

Charakterystyczną cechą motanek jest to, że nie mają one rysów twarzy. - Taka lalka jest pozbawiona oczu, nosa, ust, aby nie zaczęła się zajmować swoimi sprawami. Jej celem jest załatwianie spraw innych. Ustawiano ją zawsze w domach na honorowym miejscu, najlepiej naprzeciwko drzwi wejściowych, aby mogła strzec izby i domowników – mówi Szeptucha.

Jak tłumaczy pani Monika, jest kilka rodzajów motanek: motanka Podróżka - towarzyszy i chroni podróżujących, ma w ręku tobołek, jest malutka; Żądanica – to laleczka, która spełnia życzenia; Ziarnuszka to strażniczka spokoju domowego; Karmicielka - laleczka z dużym biustem, zapewniająca obfitość; Nierozłączki to lalki miłości ofiarowywane nowożeńcom, a Otulaczki to lalki chroniące nowo narodzone dzieci.
Monika Dygas – Szeptucha z Tychowa Starego urządziła prywatny skansen w zabytkowej chacie. To tajemniczy stuletni dom do warsztatów z zielarstwa, fitoterapii, rękodzielnictwa, a także lekcji historii. Można go zwiedzać, aby zobaczyć jak dawniej mieszkało się na świętokrzyskiej wsi, robić zielarskie mikstury, uczyć się rękodzieła, zachwycić przyrodą i jogą.

Drewniana chata bielona wapnem, czyli Chata Szeptuchy to spełnienie marzeń pani Moniki, która żyje w zgodzie z własną naturą i którą od dzieciństwa natura pchała do harmonii z przyrodą. - Każdy, kto tu wchodzi, jak w machinie czasu, przenosi się w świat, w którym żyło się bardzo skromnie, ale spokojnie. Nie było pośpiechu, nerwów, stresu, a całe dnie wypełniała ciężka praca. Bardzo chciałam stworzyć takie miejsce, gdzie czas się zatrzymał, a stare przedmioty znów mogą opowiadać swoją historię młodym pokoleniom – mówi Monika Dygas.

Co znajdziemy w Chacie Szeptuchy? - Prezentuję w niej sprzęty, które gromadziłam od bardzo wielu lat. Zapomniane do tej pory na strychach, w piwnicach, szopach, składzikach nareszcie znalazły swoje właściwe miejsce. Są to przede wszystkim przedmioty użytku codziennego z naszego regionu z czasów przedwojennych, a nawet sprzed wieku. To zarówno meble, czyli stoły, ławy, zydle, łóżko z siennikiem wypchanym sianem, jak i przedmioty do codziennych prac domowych dla kobiet i mężczyzn. Wiele z nich dostałam w prezencie od różnych osób, sporo kupiłam, ciągle je gromadzę. Dlaczego? Żeby ocalić od zapomnienia i dać im drugie życie. Ich historia jest tego warta – mówi Monika Dygas - z zawodu germanistka z zamiłowaniem do staroci, przyrody i sportu, która kilka lat temu ze Starachowic przeprowadziła się do Tychowa Starego, by tu zgodnie ze swoją filozofią, wieść życie bez stresu i na zwolnionych obrotach. - Nazwałam się Szeptuchą i zaczęłam realizować swój projekt, czyli Chatę Szeptuchy. To niezwykłe miejsce, owiane tajemnicą – mówi Monika Dygas.

Od wielu miesięcy zainteresowanie Chata Szeptuchy jest ogromne. - Każdy, kto przekracza próg chaty, bardzo się dziwi, że wnętrze jest tak kompletnie wyposażone. Są tu kołowrotki, maszyna do szycia, prasa do sera, młynki, moździerze, dzbanki, żelazka, naczynia gliniane, maglownice, międlice, ciernice i szczotki do obróbki i czesania lnu, okołostuletnie krosna, przetaki, jest tarka do prania, niecki do zagniatania ciasta na chleb i kąpania dzieci, lampy naftowe, kijanki do prania, stare szkło i porcelana, piękne pasiaki z Gadki. Jest też piękne stare lustro i mnóstwo innych drobnych przedmiotów, których nawet nie sposób wymienić. Białe ściany zdobią drewniane płaskorzeźby, wiekowe obrazy świętych, makatki, olbrzymi kufer, są też elementy wiejskiego ubioru, na przykład wełniane serdaki i wiele, wiele innych atrakcji – mówi Monika Dygas.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie