Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Laos kraj świątyń i zieleni

Marzena Kądziela
M.Kądziela
Jestem urzeczona laotańskim spokojem, roślinnością, architekturą i... niewielką liczbą turystów. Obserwuję mnichów, kupuję tanie pamiątki i obżeram się soczystymi owocami. Najchętniej w Luang Prabang zostałabym na wiele tygodni.
Laos kraj świątyn i zieleni

Laos kraj świątyń i zieleni

Laos jest jednym z najbiedniejszych państw Azji Południowo - Wschodniej. Do wielu miejsc w kraju nadal można dostać się jedynie rzeką, drogi są kiepskiej jakości, stąd głównymi pojazdami spotykanymi na drogach są rowery, skutery, riksze, a nie ziejące spalinami auta. Turystów jest tu znacznie mniej niż w sąsiadującym z Laosem Wietnamie czy Tajlandii. A to dostateczny powód, by odwiedzając Półwysep Indochiński zawitać do tonącego w zieleni kraju mniejszego od Polski.

Świątynie i mnisi w pomarańczowych szatach

Luang Prabang, dawną stolicę Laosu, wpisano w 1995 roku na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego UNESCO. Na szczęście nie ma tu wieżowców, jedynie niewysokie kamienice z okresu kolonialnego, tradycyjne laotańskie drewniane domy i mnóstwo buddyjskich świątyń. W każdej mieszkają mnisi, których można natychmiast zauważyć dzięki jaskrawopomarańczowym szatom.

W Laosie każdy mężczyzna wchodzący w dorosłość trafia do klasztoru, w którym przebywa od kilku tygodni do kilku lat. Większości młodych mężczyzn wystarcza kilkumiesięczna kontemplacja, praca na rzecz buddyjskich świątyń, modlitwa. Wielu z nich czas spędzony w klasztorze przeznacza także na naukę języka angielskiego, by po zrzuceniu mnisich szat rozpocząć pracę w turystycznym biznesie.

Wielką atrakcją turystyczną Luang Prabang stało się poranne obdarowywanie mnichów jadłem. O świcie mężczyźni w pomarańczowych szatach wychodzą z klasztorów i idą gęsiego przez główną ulicę niosąc ze sobą koszyczki lub płócienne torby. Do nich trafia ryż i inne jadło przygotowywane codziennie przez mieszkańców Luang Prabang. Kobiety klęczą wzdłuż chodników, zgodnie bowiem z tradycją nie mogą stać wyżej od mnichów.

360 schodów

Aby dostać się na wzgórze Phu Si, trzeba pokonać 360 stopni, co przy upale i ogromnej wilgotności powietrza staje się prawdziwym wyczynem. Po drodze natykamy się na wiele posągów Buddy - Budda Proszący o Deszcz, Błogosławiący, Kontemplujący, Nauczający.

Z góry widać, jak pięknie położone jest Luang Prabang na półwyspie stworzonym przez łączące się tu rzeki: Mekong i Nam Khan, w dolinie otoczonej górami. Z puszystego dywanu zieleni wyłaniają się spadziste dachy świątyń, stupy - budowle sakralne w kształcie dzwonów ze strzelistymi iglicami.

Nocny bazar i poranny spożywczy targ

Główna ulica wieczorem przemienia się w ogromne targowisko. Można tu kupić tkane ręcznie gobeliny, jedwabne szale, płócienne szaty, torby, drewniane instrumenty, biżuterię.
Z małych knajpek roztacza się wabiący zapach laotańskich przysmaków - gęstej potrawki z warzyw z dodatkiem chilli i suszonej bawolej skóry, zupy o gorzko słodkim smaku z kurczakiem, ryb z miejscowych rzek z suszonymi wodorostami i mnóstwem aromatycznych przypraw.
Grzechem byłoby nie napić się słynnego na całym świecie lao beer.

Rankiem ożywa targ spożywczy. Bajecznie kolorowe owoce i warzywa przyprawiają o zawrót głowy. Zapachy upieczonych na ruszcie ryb i kurczaków rozłożonych na bananowych liściach rozchodzą się wszędzie. W wielkich misach sprzedawcy oferują ryż i różne rodzaje makaronów, dalej surowe ryby i mięso.

Boso po pałacu

Na końcu traktu wyrasta przed nami Pałac Królewski zbudowany na początku XX wieku dla króla Sisavangvonga. Po śmierci króla na tronie zasiadł jego syn Savang Vattana, którego komuniści podczas rewolucji w 1975 roku skierowali wraz z rodziną do obozu "reedukacyjnego". Potem nikt już o królewskiej rodzinie nie słyszał...

W pałacu można oglądać pokoje i ich wyposażenie, przedmioty kultu religijnego, unikatowe posągi Buddy, ze złotym posągiem stojącego Buddy Pha Bang. Jest też sala bardziej współczesna, w której zgromadzono dary dla komunistycznego rządu od bratnich narodów, między innymi Polski. W gablocie znajduje się niewielka figurka Syrenki Warszawskiej oraz replika szczerbca. Przed wejściem do Pałacu Królewskiego trzeba zdjąć buty. Należy też pamiętać o stroju zasłaniającym kolana i ramiona. Skromny ubiór oraz zdejmowanie obuwia obowiązują także w buddyjskich świątyniach.

Świątynie i cuchnące duriany

Wat Xieng Hong to najwspanialsza świątynia w mieście zbudowana w połowie XVI wieku z przepiękną mozaiką przedstawiającą drzewo życia. W świątynnym kompleksie znajduje się także kaplica pogrzebowa z 12-metrowej wielkości karawanem wraz z urnami, w których są umieszczone prochy królewskiej rodziny.

Stupa Lotosu to kamienna budowla znajdująca się przy innej świątyni - Wat Wisunalat. Tu zgromadzono zbiór drewnianych posągów Buddy modlącego się o Deszcz. Tu rośnie też drzewo rodzące ogromne owoce - duriany. Owoce uważane są w tej części świata za wielki przysmak. I faktycznie są bardzo dobre, mają jednak ogromny feler: zapach, który dla nas, Europejczyków, jest nie do zniesienia. Zresztą o tym, że woń owocu jest przykra, świadczą tabliczki umieszczane w wielu hotelach i na azjatyckich lotniskach zakazujące wnoszenia do obiektów durianów.

Długą łodzią do bimbrowej wioski

Długą wąską łodzią płyniemy po Mekongu. Wzdłuż rzeki ulokowały się wioski z domami na palach. W porze deszczowej poziom rzeki podnosi się o 10-12 metrów, zrozumiała jest więc konstrukcja budowlana. W jeden z wiosek, Ban Xangtlai, znanej bardziej jako "Wioska Whisky" podpatrujemy, jak miejscowi pędzą ryżowy bimber zwany lao - lao. W innej mieszkańcy oferują słomiane kapelusze, tkane ręcznie tkaniny i biżuterię wykonaną z tego, co rodzi dżungla.

Jaskinie i lodowate wodospady

Naszym celem są jaskinie Pak Ou. Wysiadamy na brzegu i wspinamy się po schodach do naturalnej groty, w której zgromadzono kilka tysięcy posągów Buddy. Dlaczego aż tyle? W czasach głębokiego komunizmu tu przynoszono posągi, by uchronić je przed zniszczeniem. Teraz jaskinie są bardziej magazynem figur, które nie mieszczą się już w świątyniach Luang Prabang i innych miejscowości.

Wodospad Kouang Si to prawdziwa atrakcja turystyczna. Wędrówka drogą w dżungli pełnej kwitnących drzew i krzewów jest ogromną przyjemnością. Gdy w pewnym momencie zza drzew ukazuje się strumień wody spadający z góry, przyjemność jest jeszcze większa. Wodospady opadają kaskadowo do turkusowo - błękitnych jeziorek zachęcających do kąpieli. Nie wolno wskakiwać do nich wprost po wędrówce, bowiem woda jest w porównaniu do upalnego powietrza... lodowata.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie