Decyzję o studiach medycznych Barbara Stawiarz podjęła w liceum. Z ludźmi pracuje od 1991 roku. Wybór specjalizacji nie był przypadkowy. - Specjalizację z chorób wewnętrznych wybrałam świadomie, bo chciałam - mówi. - A medycyna rodzinna, skąd? To reforma spowodowała, że trzeba było zrobić tę specjalizację.
Na rozmowę z panią doktor umawiamy się w poniedziałkowy wieczór przed godziną 18. W poczekalni przychodni, która znajduje się na tak zwanym osiedlu przy Hucie Szkła w Sandomierzu czeka kilka osób. Rozmowa jest szybka, bo pani doktor zaprasza do gabinetu, tłumacząc, że musimy porozmawiać teraz, bo za chwilę będzie robiła badanie USG, a to już może potrwać.
Pierwsze pytanie dotyczy pacjentów. Jacy są, jak sprostać ich oczekiwaniom. Jak przy tak ciężkim i często długim dniu pracy, można dostosować się do ich wymagań, które z roku na rok, są coraz większe. Jaki jest jej sposób na pacjenta?
Barbara Stawiarz nie kryje, że pacjenci są różni i przyznaje otwarcie. - Przez lata pracy nie nauczyłam się asertywności - mówi o sobie. - To jest najgorsze. Przyjmuję pacjentów takimi, jacy są. Staram się uczyć tej asertywności, ale jakoś nie mogę.
A pacjentów nie brakuje. Obowiązujący w Polsce system podstawowej opieki zdrowotnej i założenie o dostępie do lekarza rodzinnego nakręca koniunkturę. Ale nie to jest najgorsze, bo jakoś tych pacjentów można podzielić i przyjąć. Problem pojawia się w takim okresie pory roku, jak teraz. Grypa i przeziębienia zwalają ludzi z nóg, a ci walą drzwiami i oknami do przychodni. - Generalnie większość moich pacjentów to dorośli - mówi lekarka. - Czasami po południu, jest tak, że trzeba przyjąć dziecko.
Co Barbara Stawiarz najbardziej lubi w pacjentach? - To, że mogę im pomóc - nie kryje. - Większość z nich dziękuje mi za pomoc. Ale nie brakuje pacjentów roszczeniowych. Nic i nikt im nie pasuje. Zawsze mają pretensje. Ale tacy są zawsze. W każdej przychodni, w każdym mieście.
Najtrudniejsze w codziennej pracy są chwile, kiedy nie można pomóc pacjentowi. To tak zwane trudne przypadki. Jak powiedzieć pacjentowi, że jest takie rozpoznanie, że jest podejrzenie choroby nowotworowej - mówi. - Powiedzieć, że trzeba zrobić badania. To jest bardzo przykre.
Ale są też miłe chwile. Pacjenci przychodząc na kolejną wizytę, dziękują za poradę z ostatniego pobytu w gabinecie. Czasami pacjentkami są młode dziewczyny, które nie wiedzą, że spodziewają się dziecka. Nagle podczas badania okazuje się, że są w ciąży. Ogromne zaskoczenie. Różnie to bywa.
Katalog chorób z jakimi przychodzą pacjenci do Barbary Stawiarz nie jest długi. - Oprócz infekcji, które teraz szaleją, to nadciśnienia, których jest bardzo dużo - wylicza. - To choroby niedokrwienne serca, krążeniowe i cukrzyca.
Barbara Stawiarz zapytana, czego można jej życzyć w codziennej pracy odpowiada krótko, bez namysłu. - Jak najwięcej dużo, zapisanych, zdrowych pacjentów.
ZOBACZ TAKŻE: Onkopiknik w Kielcach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?