Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Leszek Ojrzyński: - Uczciwość, honor, sumienność to wartości najważniejsze

Dorota KUŁAGA [email protected]
Leszek Ojrzyński przed tym sezonem przyszedł do Korony Kielce i ma duży udział w tym, że żółto-czerwoni są jedną z rewelacji tych rozgrywek. 40-letni szkoleniowiec opowiedział nam o zasadach, którymi kieruje się w pracy i w życiu.

Czy może pan już powiedzieć, że w Kielcach czuje się jak u siebie?

- Mało mam czasu na zwiedzanie Kielc, na odetchnięcie po treningach i meczach. Jak mam wolną chwilę, to jadę do rodziny i z nią spędzam ten czas. Myślę, że w maju będzie więcej luzu i w czasie roztrenowania będzie czas, żeby odwiedzić pewne miejsca na Kielecczyźnie. Na razie czekam na takie stwierdzenie, że czuję się tu jak u siebie. Na pewno mieszkam w fajnej okolicy, pod Telegrafem, jest spokojnie, cicho. Dobrze się tutaj czuję.

Skoro mieszka pan pod Telegrafem, to zimą pewnie była okazja pojeździć na nartach?

- Akurat na Telegrafie nie jeździłem. Byłem na nartach, ale to był wyjazd na Sylwestra. Tam się najeździłem i trochę się to odbiło później na mojej dyspozycji. Nie byłem na rozdaniu nagród na waszym plebiscycie, bo padłem i dwa dni leżałem praktycznie bez ruchu. Myślę, że to był efekt nart i późniejszej podróży.

Nie myśli pan o tym, żeby żonę i dzieci ściągnąć do Kielc?

- Myślę. Jak wszystko dobrze się ułoży i nadal będę pracował w Koronie, to postaram się ściągnąć rodzinę do Kielc. Na razie żona i dzieci mieszkają w naszym domu pod Warszawą. Ale w Kielcach chciałbym być jak najdłużej, oby ta praca przynosiła jak najlepsze owoce, oby stadion się zapełniał, a kibice byli z nas zadowoleni.

Dzieci pójdą w pana ślady? Interesują się sportem?

- Córka nie garnie się do sportu, jest to dusza artystyczna. Ma talent aktorsko - wokalny i plastyczny. A syn interesuje się sportem. On jest stworzony do rywalizacji. Trenuje piłkę nożną. Na razie w klubie z Nadarzyna, ale jak przeniesie się do Kielc, to myślę, że będzie trenował w Koronie. Zresztą moja żona też zajmowała się sportem. Grała w piłkę ręczną w ekstraklasie w barwach Skry Warszawa, a w czasie studiów została wypożyczona do AZS AWF Warszawa. Wybiera się na mecz drużyny Vive Targi Kielce. Mam nadzieję, że uda się zgrać terminy i zobaczy jakieś spotkanie w Kielcach.

Ma pan w drużynie kilku wędkujących piłkarzy. Pan też lubi taki wypoczynek nad wodą?

- Ja nie mam takich zamiłowań. Wolny czas poświęcam rodzinie, bo ona jest zaniedbana. Jak syn ma trening, to idę z nim na zajęcia, patrzę, jak mu idzie, czy razem spędzamy te chwile w domu. Chcę im wynagrodzić chwile rozłąki i być z nimi jak najdłużej. Raz mi się zdarzyło nawet jechać na obserwację meczu i zabrać na nią Jakuba, żeby spędzić razem trochę czasu.

Wiosną Korona wygrała pięć spotkań, jedno zremisowała i jedno przegrała. Jak pan to robi, że drużyna, która przed sezonem przez wielu skazywana była na spadek, teraz walczy o miejsce premiowane grą w europejskich pucharach?

- Nie tylko ja to robię, dużo osób pracuje na to, jak prezentuje się drużyna. Mam na myśli piłkarzy, sztab szkoleniowy i nie tylko. Na razie spokojnie do tego podchodzimy. Po sezonie, jak zajmiemy wysokie miejsce, będziemy mogli się uśmiechnąć i pogratulować sobie dobrego wyniku. Cieszę się, że przed tym sezonem dostałem szansę pracy w ekstraklasie. Szanuję to, co mam. Trafiłem na dobrych ludzi, bo za takich uważam zawodników, z którymi współpracuję. Tak samo jest ze sztabem szkoleniowym. Wszyscy ciągniemy ten wózek w jednym kierunku. Wiadomo, że nie zawsze jest różowo, bo są różne osobowości, każdy ma innych charakter, inaczej widzi pewne rzeczy, ale jakoś dajemy sobie radę. Oby tak dalej.

Gdy rozmawialiśmy zaraz po pana przyjściu do Kielc, powiedział pan, że nie wystarczy być dobrym trenerem, trzeba też być człowiekiem. To jest zasada, którą kieruje się pan w swojej pracy?

- Tak, tymi słowami kieruję się w pracy w i ogóle w życiu. Tak zostałem wychowany przez świętej pamięci ojca, który był dla mnie wzorem, nigdy nie oszukiwał, zawsze mówił to, co widział. Niektórzy zarzucają mi, że to jest moja wada, że jestem bezpośredni, bo czasem można się ugryźć w język, udać, że się czegoś nie widzi. Ale ja mam z tym problem, bo wiem, że czasami takie zachowanie to jest oszukiwanie samego siebie i wcześniej czy później to się obróci przeciwko tobie. I dlatego tak samo podchodzę do chłopaków i do drużyny. Jak widzę, że ktoś pewne rzeczy robi źle, to od razu ingeruję. Spodobało mi się to, co powiedział kiedyś Alex Ferguson, jeśli chodzi o prowadzenie drużyny: - Lepiej kogoś rok za wcześnie wyrzucić, niż dzień za późno, bo ten dzień będzie kosztował twoją posadę. Tym się kieruję. Ale jestem też taki, że daję drugą szansę, czy to zawodnikowi, czy współpracownikowi. Każdy ma prawo się zagubić, nie mnie to oceniać. Jestem osobą wierzącą, innych zasad nie mogę wyznawać, muszę być sprawiedliwy i uczciwy.

Kiedyś powiedział pan, że bez wiary ani rusz...

- To prawda. Wiara jest fundamentem naszego życia, ale widzimy też, że coraz bardziej jest napiętnowana. Niektórym przeszkadzają pewne sprawy, ale to nie jest czas i miejsce, żeby rozwijać ten wątek. Cieszę się, że chłopaki w większości też są ludźmi wierzącymi, to ułatwia nam współpracę. Oni również powinni się kierować takimi wartościami jak uczciwość, honor, sumienność. Wtedy łatwiej osiąga się postawione sobie cele. Powiedzieliśmy sobie, że lenistwo to jest pierwszy krok do zguby. Musimy ciężką pracą włożoną na treningach pokazywać, że stać nas na dobrą i skuteczną grę. Tylko dzięki pracy możemy to osiągnąć.

Dzięki pracy i charakterowi, bo udało się panu stworzyć kolektyw walczący z wielkim zaangażowaniem.

- Futbol to gra kontaktowa, niektórzy nawet wyznają zasadę, że kontaktowy to jest taniec, a to jest gra kolizyjna. Angielscy trenerzy snują takie teorie. Musi być kontakt z przeciwnikiem, walka od pierwszej do ostatniej minuty, bo wtedy zwiększa się szanse na zwycięstwo. To jest obowiązek. Po to są treningi, rozmowy, żeby u chłopaków to funkcjonowało i żeby kibic widział, że drużyna walczy. Nawet jak przegra, to nie można jej zarzucić braku zaangażowania. To jest bardzo ważne.

Wiem, że chętnie uczestniczy pan w akcjach charytatywnych. Lubi pan pomagać innym?

- Lubię. Bóg daje mi taką okazję, więc staram się to robić. Mam środki na swoje życie, dla dzieci i jak jest możliwość, to próbuję też pomagać innym. Tak powinno być. Tym bardziej teraz, w Wielkim Poście. Dużo ludzi jest potrzebujących. Nie przechodzę obojętnie obok nich. Ja też miałem taki czas, że potrzebowałem pomocy od przyjaciół, bo było mi ciężko. Byłem w klubach, gdzie nie płacono, gdzie oszukiwano mnie i chłopaków. I dlatego doceniam to, co mam i nie zapominam o innych. Takie zasady wpoili mi w latach młodzieńczych rodzice. Wiara też mi w tym pomaga i uczy, żeby dzielić się z innymi. Nie można myśleć tylko o sobie, ale też o innych. Na tym powinno polegać nasze życie.

Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie