- Nasza nieskuteczność i interwencje bramkarza IFK zaważyły. Golkiper gospodarzy grał na bardzo wysokim procencie i odbijał rzuty w nieprawdopodobnych sytuacjach. To na pewno pchało gospodarzy do przodu, a nas pogłębiało w dołku. Ciężko było się potem z tego wygrzebać – mówił Krzysztof Lijewski z Vive Tauronu Kielce po przegranym meczu Ligi Mistrzów ze szwedzkim IFK Kristianstad. Kielczanie przegrali na wyjeździe 25:29, to trzecia ich porażka w tych rozgrywkach w tym roku.
- Wypracowywaliśmy sobie sytuacje, ale brakowało "kropki nad i". Porażka boli, ponieważ jest to już trzecia w tym roku. Te mecze nam nie wyszły i nie ma co tutaj szukać usprawiedliwień. Trzeba się wziąć w garść i patrzeć w przyszłość. Przed nami mecz z Brześciem i trzeba zrobić wszystko, żeby wygrać przed własną publicznością - powiedział Krzysztof Lijewski.