Lokatorzy zniszczonego w styczniu przez wybuch gazu bloku przy ulicy Jagiellońskiej nie prędko "wrócą na stare śmiecie"

Zgodnie z umową, w tym tygodniu powinien być gotowy projekt odbudowania część zburzonego bloku. - I praktycznie jest on gotowy - mówi Andrzej Grudzień, architekt. - Nie jestem tylko pewien, czy standardy przyjęte przez ubezpieczyciela zadowolą mieszkańców.

ZAPŁACĄ, ALE...

Uniqa, firma, która ubezpieczała budynek, zdecydowała się pokryć koszty powiększenia klatki schodowej i mieszkań (w innym przypadku wszystkie lokale byłyby zmniejszone w porównaniu z poprzednią powierzchnią), ale nic ponad to. Na ścianach będzie tynk wapienno-cementowy a nie gładź, lamperie, panele na podłogach (w łazience terakota), zwykłe a nie antywłamaniowe drzwi. - Tak się teraz nie buduje - przyznaje architekt obawiając się protestów ludzi, jednak to, co go najbardziej niepokoi, to połączenie dwóch części bloku: odtwarzanego i stojącego. - By całość wyglądała dobrze trzeba zrobić elewację na całym budynku - wyjaśnia. - Odbudowywana część zostanie ocieplona i pomalowana. Kto zapłaci za ocieplenie i pomalowanie dwóch klatek?
Ewa Głowacka, dyrektor Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej, która w imieniu wspólnoty zarządza blokiem przyznaje, że to może być problem. - Jeszcze rozmawiamy z Uniqą na ten temat i przed zakończeniem tych rozmów nie chcę straszyć lokatorów jakimiś dodatkowymi wydatkami.

DOSTANĄ PO KIESZENI

Te będzie jednak nieuniknione, bo mieszkańcy muszą się przygotować na zapłacenie za wymianę instalacji elektrycznej czy remont dachu. W nowej części bloku instalacja będzie zgodna z obowiązującymi standardami, konieczne jest zamontowanie nowej tablicy głównej mieszczącej się w środkowej klatce (koszt około 10 tysięcy złotych). Najlepiej byłoby przy okazji wymienić całą instalację, jednak ubezpieczyciel tego nie pokryje. W grę nie wchodzi również zapłacenie za remont całego dachu.
- Ja zaprojektowałem odtworzenie dachu, ubezpieczyciel zapłaci jeszcze za 1,5-metrową zakładkę - mówi architekt. - To wszystko. Teraz czekam na decyzję czy projektować remont reszty.

Tymczasem po ostatnich deszczach lokatorzy zgłosili zalania mieszkań. Mokre ściany były zarówno na czwartym jak i na pierwszym piętrze. - Usłyszeliśmy, że to efekt wybuchu i że za remont powinien zapłacić ubezpieczyciel - mówi Głowacka. - Jednak prawda jest taka, stwierdzili to nasi pracownicy, że dach nie był remontowany od 1983 roku i metalowe części przerdzewiały, woda leje się do środka. Tego typu naprawy wspólnoty pokrywają same.
Jaki to koszt? Dyrektor nie wie, ale wykonywany właśnie remont dachu na podobnym bloku kosztuje 70 tysięcy złotych Przy Jagiellońskiej 47 byłoby mniej, bo przecież za część nad zburzoną klatką zapłaci ubezpieczenie, kilka mieszkań w bloku należy do miasta i ono również dołoży.

JEDNI ZAPŁACĄ INNI DOSTANĄ

Architekt nie dziwi się żądaniom lokatorów: - Mieszkańcy z pozostałej części bloku się buntują, ich sąsiedzi otrzymają lepsze mieszkania, a oni muszą za wszystko płacić.
- Decyzja, co remontować i w jakim zakresie, należy do wspólnoty - wyjaśnia dyrektor Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej. Na spotkaniu z mieszkańcami zdecydujemy, co dalej. Nie wstrzymuje to oczywiście prac przy odbudowie. Liczę, że projekt otrzymam do końca września i złożymy podanie o pozwolenie na budowę, a po jej otrzymaniu ogłosimy przetarg.
Szanse na to, by prace przy odbudowie rozpoczęły się w tym roku są bardzo małe.