Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łukasz Kobierski, prezes pińczowskiej "komunalki": Głęboka woda nie jest mi straszna [SONDA]

Bartłomiej Bitner
Łukasz Kobierski ma 30 lat.Funkcję prezesa Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Pińczowie pełni od 1 października 2015 roku. Wcześniej pracował jako geodeta przemysłowy.
Łukasz Kobierski ma 30 lat.Funkcję prezesa Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Pińczowie pełni od 1 października 2015 roku. Wcześniej pracował jako geodeta przemysłowy. Bartłomiej Bitner
Łukasz Kobierski, nowy prezes Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Pińczowie, o poprawie sytuacji finansowej w tej spółce/


Spał pan spokojnie w ostatnią noc przed rozpoczęciem pracy na stanowisku prezesa Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Pińczowie?

Gorzej spało mi się po pierwszym dniu pracy. Dopiero po zapoznaniu się z pracownikami oraz problemami, jakie tu panują zdałem sobie sprawę, jakiemu zadaniu przyszło mi stawić czoła.

Pierwsze dni w pracy więc wyjątkowo ciężkie?
Każdy początek w nowym miejscu pracy jest ciężki. Trzeba się zaznajamiać z wieloma rzeczami, z ludźmi, z ich problemami i problemami firmy. Od początku bycia w „komunalce” nie robię nic innego poza tym, że cały czas się w nią wdrażam.

Jednak już startując w konkursie na prezesa wiedział pan, że stan finansowy spółki jest bardzo zły. Jej zadłużenie wynosi milion 400 tysięcy złotych, a od początku tego roku do października miesięcznie ponosiła straty w wysokości 100 tysięcy złotych. To na pewno komfortu pracy panu nie daje.

Zgadza się, ale dobrze wiedziałem, co mnie czeka. Sytuacja finansowa spółki przedstawiano wcześniej na sesjach Rady Miejskiej, więc nie było to dla mnie niespodzianką.

Duży bałagan finansowy zastał po poprzedniku?
Poprzedniego prezesa nie ma co przywoływać. Nie chcę go też oceniać, bo nie zapoznałem się z działalnością spółki na tyle, by mówić, że podejmował złe decyzje. Żeby doszło do oceny poprzednika, sam muszę na obecnym stanowisku kilka miesięcy popracować. Funkcję prezesa pełnię raptem od kilku dni.

Ale bilans spółki przecież pan analizował.
Zgadza się, ale muszę też poznać pracowników, zobaczyć, jak każdy pracuje, jak jest wydajny. Gdy starałem się o stanowisko prezesa i analizowałem suchy bilans, nie wiedziałem dokładnie, co się w firmie dzieje. Bo były to jedynie same liczby, a nie wykaz, jak efektywnie ktoś pracuje.

Jednak kwestia strat, jakie notuje spółka, to przede wszystkim wywóz śmieci do Rzędowa w powiecie buskim, ponad 50 kilometrów od Pińczowa.
Ma pan rację, ale koszty na wywozie nieczystości już nam się zmniejszają. Stało się to z momentem, gdy przestaliśmy usuwać odpady z terenu miasta Pińczów [na początku lipca – przyp. red.]. To pozwoliło „komunalce” odetchnąć. Nie ma co przecież ukrywać, że wywóz śmieci z miasta był takim kamieniem, który finansowo pociągnął tę spółkę na dół.

Jaki jest pana, jako prezesa, plan na to, by wydźwignąć Przedsiębiorstwo z finansowej zapaści?

Od samego początku skupiam się na tym, by wywóz odpadów z terenu gminy wychodził na zero. Żebyśmy na tym nie tracili. Głównym do tego celem jest ograniczenie wywozu śmieci zmieszanych. One nas najwięcej kosztują. Dlatego chcemy też edukować mieszkańców, by wiedzieli, że lepsze jest segregowanie odpadów. Ich usuwanie jest korzystniejsze, mniej kosztuje. Na tym można nawet coś zarobić, ale w tej chwili o tym nie myślę. Teraz przede wszystkim liczy się zmniejszanie strat drobnymi kroczkami.

Są jeszcze inne pomysły?
Zastanawiamy się nad tym, by wprowadzić kontenery na popiół na terenach wiejskich. Bo popiół też powoduje straty – jest ciężki i zwiększa nam masę odpadów. Dlatego i na tym polu chcemy coś zmienić. Będziemy też starali się uruchomić linię do segregacji śmieci, żeby było ich jak najmniej w formie zmieszanej. To są nasze priorytety, które jesteśmy w stanie osiągnąć.

Ile czasu na to sobie dajecie?
Analizując bilans spółki założyłem sobie taki plan, by efekty poprawy sytuacji finansowej dało się zauważyć już po kilku miesiącach. Nie chodzi mi jednak o jak najszybsze usprawnianie. To mogłoby się źle skończyć. Cel jest taki, by zestawiając bilans z końca września tego roku i z końca września przyszłego było widać, że straty są mniejsze, że dało się je ograniczyć. Bo ja nie obiecuję, że te koszty zupełnie znikną w ciągu roku.

Plan naprawczy zakłada jednak też zwolnienia. Gdy pod koniec sierpnia po sesji Rady Miejskiej rozmawiałem z burmistrzem o sytuacji w „komunalce”, powiedział, że pracę do końca roku straci w niej 10 pracowników, co ma dać w przyszłorocznej perspektywie oszczędności w wysokości pół miliona złotych. To z pewnością nie będzie dla pana łatwe.

Na chwilę obecną kilku pracowników zostało z różnych względów wybranych do zwolnienia. Zostali oni jednak wytypowani przed tym, zanim objąłem swoją funkcję, a mając na uwadze obecną sytuację finansową spółki, nie mam zamiaru cofać tej decyzji. Pozostali pracownicy mają u mnie carte blanche. Chcę zobaczyć, jak wygląd ich praca.

Jednak tak czy inaczej ktoś jeszcze będzie musiał stracić pracę. Dla pana to łatwe nie będzie, bo jest pan z Pińczowa, a w tym mieście mieszka większość pracowników „komunalki”.
Z dalszymi zwolnieniami jeszcze poczekajmy. Nie musi być tak, że komuś zupełnie dziękujemy. Może być też tak, że likwidujemy jedno stanowisko pracy, ale osobę z niego przesuwamy na inne stanowisko. Jeśli to pomogłoby usprawnić kondycję przedsiębiorstwa, czemu nie. Lepsze takie rozwiązanie niż zwolnienia, które są nieprzyjemne.

A będą obniżki płac?
Jedna z koncepcji planu naprawczego spółki zakłada poniesienie części strat indywidualnych dla dobra ogółu. Ale na razie niczego takiego deklarował nie będę.

Zostaje jeszcze opozycja w Radzie Miejskiej. Dotychczasowe zarządzanie przedsiębiorstwem było ostro przez nią krytykowane. Zdaje pan sobie sprawę, że pan też tego nie uniknie?
Liczę się z tym, że stałem się osobą publiczną, odpowiedzialną za miejską spółkę. Będę z tego rozliczany i będę słyszał różne głosy, w tym krytyki. Opozycja ma jednak to do siebie, że częściej skrytykuje, niż pochwali. To jednak jest normalne i będę musiał umieć z tym żyć i pracować. Jestem na to przygotowany. Przecież do startowania w konkursie na prezesa nikt mnie nie zmuszał. Do tej pory pracowałem jako geodeta przemysłowy przy budowach wielkopowierzchniowych obiektów, wiązało się to również z dużą odpowiedzialnością. Zawsze byłem rzucany na głęboką wodę i nie jest mi ona straszna. Mam nadzieję, że i tym razem „utrzymam się” na powierzchni.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: RPP zdecydowała ws. stóp procentowych? Kiedy obniżka?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie