Wreszcie przełamanie tej nieudanej serii meczów i to na trudnym terenie w Morawicy. Jakie to uczucie?
Ten mecz był dla nas bardzo ważny. Już podczas odprawy zasugerowałem, że to jest nasz najważniejszy mecz w rundzie, a może nawet w tym roku. Poprzednie spotkania nie układały się po naszej myśli, pomimo dobrej gry, straciliśmy wiele punktów. Pomimo tego, że już w 3 minucie straciliśmy bramkę, to moi zawodnicy nie zwiesili głów i zaczęliśmy dobrze grać. Bardzo dobrze wychodził nam odbiór piłki, myślę, że to dzięki zaangażowaniu zawodników w środku pola. To właśnie przechwyty zapoczątkowały dwie akcje zakończone golami w krótkim czasie, dzięki czemu poczuliśmy się pewniej, pozwoliło to nam na zabezpieczenie dostępu do naszej bramki i czekanie na kontry. Gospodarze musieli się odkryć, a my dochodziliśmy do sytuacji w drugiej połowie. Gratulacje dla Doriana Buczka, który w tym meczu zdobył dla nas 3 bramki (był też autorem pechowego gola samobójczego dla Moravii Anna-Bud Morawica - przyp. red.) i mecz zakończył się naszym zwycięstwem 3:1.
Co było powodem tak złej passy Pańskiego zespołu? Przed meczem z Moravią, drużyna nie zdobyła kompletu punktów w ostatnich 6 meczach.
Ta zła passa w dużej części spowodowana jest wąską kadrą naszego zespołu. Mieliśmy różne perypetie z zawodnikami, kontuzje, sprawy zawodowe czy prywatne. Ta sytuacja spowodowała to, że zawodnicy, na których liczyliśmy, opuszczali nasz klub. W pewnym momencie, wliczając kontuzjowanych, miałem o 4-5 mniej graczy, którzy graliby w pierwszym składzie. Bardzo ciężko jest zastąpić kilku podstawowych zawodników, co było widać na przykładzie Moravii Morawica, gdzie nieobecny był Mateusz Zawadzki i to odbiło się na jakości w drużynie gospodarzy. Oprócz braków kadrowych, czasami brakowało nam szczęścia, tak jak w meczu z Wierną Małogoszcz, kiedy straciliśmy gola na 1:1 w 94 minucie meczu, a zawodnik Wiernej oddał strzał życia.
A jak teraz, w perspektywie ostatnich meczów rundy jesiennej, prezentuje się sytuacja kadrowa?
Dwaj zawodnicy, którzy grali w tym spotkaniu, wrócili po kontuzji. Tak naprawdę jeden z nich nie do końca wyleczył swój uraz i zagrał tylko dlatego, że mu bardzo zależało, żeby pomóc zespołowi. Przy optymalnej sytuacji, nie brałbym ich nawet pod uwagę. Są problemy, ale będziemy walczyć i pokażemy charakter.
Terminarz do końca rundy też do najłatwiejszych nie należy. Gracie z Pogonią Staszów, GKS Nowiny, Orliczem Suchedniów i Orlętami Kielce. Jak Pan się zapatruje na te mecze?
Jeżeli chodzi o mecze, które zostały w rundzie jesiennej, to skupiamy się na najbliższym meczu z Pogonią Staszów. Reszty meczów nie biorę specjalnie pod uwagę. Co do ułożenia terminarza, to nie uważam, że z zespołami niżej notowanymi gra się łatwiej. Ja wolę grać z drużynami, które chcą grać w piłkę i chcą prezentować wysoki poziom piłkarski. Wtedy i my i rywal chcemy pokazać się z jak najlepszej strony.
W 16 kolejce zagracie z Orliczem, Pańskim byłym klubem. Będą dodatkowe emocje?
Przed chwilą mówiłem, że skupiam się tylko na następnym meczu, ale przyznam, że ten mecz z Orliczem jest gdzieś z tyłu mojej głowy. Darzę ten klub dużym szacunkiem i sympatią. Na pewno, kiedy będziemy się przygotowywać do tego meczu, emocje będą bardzo duże i sama obecność na meczu w Suchedniowie będzie dla mnie emocjonalnym przeżyciem.
Patrząc na to, w jakim kryzysie znajduje się zespół z Suchedniowa, uznaje Pan przejście do AKS Busko-Zdrój za krok do przodu?
Uważam, że nic w życiu się nie dzieje bez przyczyny. Pewne rzeczy były bardzo spontaniczne, niektóre działy się bardzo szybko. Decyzja o opuszczeniu Orlicza Suchedniów była spowodowana tym, że dostałem informację o zmianie zarządu i przyszłość klubu była dosyć niepewna. Nikt z nowego zarządu nie podejmował ze mną rozmów na temat mojej dalszej pracy w Suchedniowie, więc uznałem, że muszę wykonać jakiś ruch i podczas rozmów z zarządem AKS-u Busko-Zdrój doszliśmy do porozumienia. Myślę, że to była dobra decyzja.
Pański brat - Szymon grał długi czas w piłkę w GKS-ie Nowiny i Koronie Kielce, potem zaczął sędziować mecze, a teraz jest trenerem w akademii piłkarskiej. Pan również wiele lat spędził na boisku jako zawodnik, po czym został trenerem. To jakaś rodzinna sportowa tradycja?
Cała nasza rodzina interesuje się sportem. W latach młodzieńczych, nasz tata miał epizody w GKS Nowiny, a jeśli o nas chodzi, to się wszystko potoczyło samo z siebie. Szymon załapał bakcyla do piłki, potem ja chodziłem za nim na boiska. Później nasze drogi się rozeszły, brat zajął się sędziowaniem, ja wolałem dalej grać w piłkę, a następnie zostałem trenerem.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?