MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ma słabość do dobrych tkanin i gustownych dodatków. Lubi zaszaleć. Jak? Magdalena Kusztal otworzyła przed nami swoją szafę

Redakcja
archiwum prywatne- Mam kilka dziwactw ubraniowych – śmieje się Magdalena Kusztal. Jednym z nich jest szal z piór legendarnej marki Biba.
archiwum prywatne- Mam kilka dziwactw ubraniowych – śmieje się Magdalena Kusztal. Jednym z nich jest szal z piór legendarnej marki Biba.
Magdalena Kusztal, dyrektor Kieleckiego Centrum Kultury w Kielcach, organizator XIV Międzynarodowego Konkursu dla Projektantów i Entuzjastów Mody Off Fashion. Audrey Hepburn to jej ikona mody. Sama swój styl ubierania się nazywa ascetycznym, ale przyznaje, że lubi zaszaleć. Ma słabość do dobrych tkanin i gustownych dodatków. Swoją garderobę otworzyła przed nami Magdalena Kusztal.

* Dorota Klusek: - Należy pani do tej grupy osób, które rano otwierają szafę i mówią: nie mam co na siebie włożyć?
Magdalena Kusztal:
- Nie, ja otwieram szafę i mówię: Boże, znów nie jest nic wyprasowane (śmiech). Bo u mnie najtrudniej jest z prasowaniem. Na dodatek ja jestem takim Nomadem. Ciągle się gdzieś przenoszę. Część rzeczy i ubrań mam w starym mieszkaniu, część w nowym, a część u rodziców, więc, co może wydawać się śmieszne, moje życie w Kielcach jest trochę koczownicze.

* To jak pani ogarnia tych kilka szaf?

- Staram się już wieczorem myśleć o tym, co założę następnego dnia. Dzięki temu rano oszczędzam czas, który tak strasznie szybko ucieka. Jak pomyślę, że musiałabym rano prasować, to wolę się do tego zmobilizować wieczorem. Ale ostatnio znalazłam na to sposób. Kupuję bawełniane t-shirty z długim rękawem, które nawet, jak nie są wyprasowane, to ładnie wyglądają. Są moim środkiem zastępczym, jeśli nie mam wyprasowanej koszuli, a koszule noszę tylko białe, męskie.

* Jest pani dyrektorem placówki kulturalnej. Pani dzień pracy często kończy się późno i to na dodatek jakimś wydarzeniem kulturalnym, albo towarzyskim. Jak pani godzi te codzienne obowiązki z eventem wieczornym, który często wymaga innego, bardziej odświętnego ubioru?

- Jeżeli jest tak, a ostatnio rzeczywiście zdarza się bardzo często, że są te eventy wieczorne, to korzystam z małej przebieralni, którą mam u siebie w gabinecie. Przywożę ze sobą rzeczy i tutaj robię szybką toaletę. Budynek Kieleckiego Centrum Kultury przewidział, że muszą tu być garderoby nie tylko dla artystów. Takie minigarderoby są również w gabinecie dyrektora i one się bardzo przydają.

* Wspomniała pani, że w pani szafie jest dużo białych, męskich koszul, teraz czarnych koszulek, co jeszcze dominuje w pani garderobie?
- Żakiety. Mam ich dużo. Mają różne fasony, ale w większości są czarne. Jak nie wkładam żakietu, to muszę mieć jakieś pulower, więc i ich nie brakuje. Lubię też czarne, ołówkowe spódnice. Ta czerń jest dla mnie bardzo ważna. Jak widać styl mam bardzo ascetyczny. Nie oznacza to jednak, że w mojej szafie jest nudno. W tym roku, ponieważ modne jest czerwone wino, to zaszalałam i kupiłam sobie bordową marynarkę i na dodatek drugą w kolorze fuksji. Mam też kilka wystrzałowych rzeczy, które sobie tam leżą i czekają na swój moment.

* Często zdarza się pani robić takie szalone modowe zakupy?
- Zdarza mi się. Może nie szaleję z kolorami, bo ich się trochę boję, ale pozwalam sobie na ciekawe dodatki. Kilka razy do roku bywam w Londynie i próbuję tak ustawić ten mój kalendarz, by trafić na przeceny. Takim stałym punktem, który tam zawsze odwiedzam są także pchle targi, gdzie kupuję stare torby i kapelusze. Nie było angielskiej damy, która by nie miała kapelusza, więc ja te kapelusze kupuję nie wiem po co i przywożę (śmiech). Nazwoziłam ich tyle, że nie miałam co z nimi zrobić. Nasza kielecka Desa była na tyle miła, że je sprzedała. Wiem, że jeden trafił nawet do jakiegoś muzeum. Kapeluszy się pozbywam, ale torebek już nie. A ostatni taki mój szalony zakup w Londynie, to był kołnierz z piór z legendarnej firmy Biba zaprojektowany przez Barbarę Hulanicki. Byłam w nim raz, na Off Fashion właśnie. Barbara Hulanicki wywodziła się z Polski. W szalonych latach 60-tych i 70-tych miała swój butik w prestiżowej dzielnicy Londynu, Kensington. U niej ubierały się największe gwiazdy: Freddie Mercury, modelka Twiggy, czy Dawid Bowie. Dziś mieszka w Stanach Zjednoczonych i zajmuje się projektowaniem wnętrz. Na szczęście w Londynie jest jeszcze jeden jej mały butik i tam kupiłam sobie tę legendarną Bibę. Kilka takich dziwactw ubraniowych jak te pióra mam.

* Przywiązuje pani wagę do metek?
- Snobizm jest chyba w każdym z nas. Zwracam uwagę na metki, ponieważ stoi za nimi znakomite wykonanie. Mam trochę takich rzeczy. W większości dostałam je od mojej siostry z Londynu przy okazji różnych świąt. Od niej na przykład otrzymałam kolczyki od Yves Saint Laurent'am czy torebkę Prady. Lubię markowe rzeczy, ale nie lubię, jeśli mają olbrzymie, widoczne logo. To mnie krępuje. W mojej szafie jest także wiele pospolitych rzeczy, jak chociażby wspomniane już t-shirty.

* A w "sieciówkach" robi pani zakupy?
- Wyjątek robię tylko dla Zary. W innych nie kupuję, ponieważ te ubrania na mnie nie leżą dobrze, a poza tym przekonałam się, że często materiały, z których są wykonane, są słabej jakości. Nie lubię tanich podszewek, nienaturalnych materiałów, poliestrów. Uważam, że "sieciówki" są dla ludzi młodych. W moim wieku trzeba zwracać uwagę na dobrą jakość tkanin i dobre wykonanie, co przecież nie zawsze oznacza światową markę. Są także polskie firmy, których odzież ma znakomitą jakość.

* Gdyby pani miała wskazać ten jeden szczególnie ważny dla pani element garderoby, albo dodatek ze swojej szafy, to co by to było?

- To naszyjnik firmy "Marni". Na grubej, czarnej tasiemce jest zawieszona piękna czerwona róża, wykonana z szkła Murano. Można ją nosić przy szyi, albo jako wisior. Wkładam go na wyjątkowe okazje.

* Jest ktoś, kto panią inspiruje modowo, od kogo pani czerpie wzorce?

- Nie, takiej osoby nie mam. Natomiast mogę zdradzić, że moją ikoną mody jest Audrey Hepburn. To była dama w każdym calu, wyjątkowo subtelna. W jej kostiumie nie było żadnej nachalności, czy krzykliwości. Kojarzy się z nieśmiertelną czarna, ołówkową suknią ze śniadania u Tiffaniego, którą zaprojektował dla niej sam hrabia de Givenchy. Styl, szyk, klasa, elegancja. To była osoba, która potrafiła się ubrać i zawsze wyglądała dobrze, bez względu na to, czy miała na sobie dżinsy, białą koszulę i balerinki, czy długą suknię.

* Powiedziała pani, że czerń dominuje w pani szafie. Czerń pojawi się w tej edycji Off Fashion także w jednym z pokazów na gali finałowej w Kieleckim Centrum Kultury.

- To będą "Wariacje na temat czerni". Mottem tego pokazu otwierającego będą słowa Giorgio Armaniego, że czerń to alfa i omega alfabetu mody. W naszym pokazie całkowita czerń występuje tylko w kilku kostiumach. Zazwyczaj jest rozbita innym kolorem, ale moda bez czerni nie istnieje.

* Skąd się wziął pomysł, żeby tę czerń zaprezentować?

- Kiedyś pokazywaliśmy białe suknie i były to "upiorne panny młode". Teraz pokażemy nie upiorną czerń (śmiech).
* To nie będzie jedyny dodatkowy pokaz podczas finału. Na wybiegu zobaczymy także kolekcję prosto z Włoch.

- To będzie pokaz przygotowany przez studentów z zaprzyjaźnionej z nami rzymskiej Akademii Mody Koefia. Szkoła ta została założona prawie 100 lat temu przez włoską hrabinę. Jeśli do dobrej tkaniny i dobrego krawiectwa dodamy talent młodego projektanta, to sukces gwarantowany. Włosi, Francuzi dbają o detale i oddają hołd wysokiemu krawiectwu. Nie wiem, co pokażą nasi goście, ale myślę, że na konkurs offowy, przygotują coś bardziej offowego niż na wyścigi w Ascot.

* Gala finałowa to także pokazy finalistów. To dopiero przed nami. Propozycje projektantów zobaczymy dopiero w piątek wieczorem, podczas półfinału. Pani je widziała, oglądając zgłoszenia. Jak pani ocenia poziom kolekcji. Temat przewodni tej edycji, "Alchemia", spodobał się młodym twórcom?

- W "Alchemię" każdy wrzuca, co mu w duszy gra. Dla każdego alchemia jest inna. Jedni poszli stereotypami, więc mamy magię, złoto, czerń. Dla innych alchemia okazała się poszukiwaniem tożsamości. W opisach kolekcji tę alchemię widać, ale już patrząc na kolekcję trzeba się mocno zastanowić, gdzie ta alchemia jest. Mimo to każda edycja musi mieć swój temat przewodni. Czy projektanci się nim inspirują, czy nie, my na tej kanwie budujemy całą imprezę. A jakie są kolekcje? Jest bardzo dużo form geometrycznych: romby, kwadraty, koła, są, jak ja je nazywam "pozytywne dziwactwa", jak na przykład "odjechane" buty w stylu Alexandra McQueena, ale są też grzeczne, dobrze odszyte sukienki, które też się podobają naszym projektantom. Dopuszczonych do półfinału jest 126 osób.

* Kiedy podczas gali finałowej jurorzy będą wybierać zwycięską kolekcję, widzowie zobaczą występ Grupy MoCarta.

- Chciałam, żeby ta edycja była taka szlachetna i w ten zamysł znakomicie wpisuje się Grupa MoCarta. Z jednej strony prawdziwi wirtuozi, ale z drugiej klasykę okraszają gagami, dowcipami. Ponieważ są to artyści wszechstronnie uzdolnieni, więc myślę, że nasza publiczność dostanie dobrą porcję pozytywnej energii na całą jesień. Przyznam, że odczuwamy presję związaną z Off Fashion. Każdy czeka na piękne show, zachwycające widowisko. Ta odpowiedzialność ciąży na nas, na wszystkich pracownikach Kieleckiego Centrum Kultury.

* Jaka więc będzie ta XIV edycja Off Fashion?

- Bardzo dobra, lepsza od trzynastej.

* Serdecznie dziękuję za rozmowę.

od 7 lat
Wideo

Młodzi często pracują latem. Głównie bez umowy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie