Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maleńczuk śpiewał na weselu w kieleckim hotelu- "Sabat Czarownic" od kulis, czyli czego nie widziały kamery

Jarosław PANEK
Każdy występ artysty oznaczał krótką chwilę przerwy dla prowadzących koncert, czyli Joanny Liszowskiej i Anny Dereszowskiej, podczas której można było poprawić makijaż lub strój. Obie trzymały się dzielnie, biorąc pod uwagę skąpe sceniczne stroje i padający deszcz oraz wiatr. Ratunkiem były koce, którymi owijano je między występami na scenie.
Każdy występ artysty oznaczał krótką chwilę przerwy dla prowadzących koncert, czyli Joanny Liszowskiej i Anny Dereszowskiej, podczas której można było poprawić makijaż lub strój. Obie trzymały się dzielnie, biorąc pod uwagę skąpe sceniczne stroje i padający deszcz oraz wiatr. Ratunkiem były koce, którymi owijano je między występami na scenie. D. Łukasik
Joanna Liszowska przyjechała do Kielc swoim czerwonym ferrari, Anna Dereszowska sportową wersją hondy civic. Maciej Maleńczuk został po koncercie w tak doskonałym nastroju, że w hotelu Tęczowy Młyn, gdzie nocował, zszedł do gości akurat odbywającego się tam wesela i… wystąpił dla państwa młodych gratis.

[galeria_glowna]
To największe i najdroższe w historii świętokrzyskiej rozrywki przedsięwzięcie artystyczne. Koncert "Sabat Czarownic", transmitowany na żywo przez Program 2 Telewizji Polskiej prosto z nowego amfiteatru na Kadzielni okazał się chyba najlepszą promocją regionu i samych Kielc, jaka mogła się nam przytrafić. Widowisko, na które zaproszenia były najbardziej pożądaną rzeczą w ciągu ostatnich kilku tygodni w województwie, kosztowało niemal milion złotych. W trzech czwartych pochodziły one z Unii Europejskiej, w jednej czwartej z pieniędzy Regionalnej Organizacji Turystycznej Województwa Świętokrzyskiego, która wymyśliła całe to przedsięwzięcie.

TYLE LUDZI CO W DUŻYM PRZEDSIĘBIORSTWIE

O skali tego widowiska świadczą nie tylko pieniądze wydane na koncert, ale także liczba ludzi przy nim pracująca. Na wspaniały efekt, jaki zobaczyliśmy w amfiteatrze oraz w telewizji pracowało łącznie… 550 osób. Tyle, co w dużym przedsiębiorstwie. Ta armia ludzi harowała przez ostatni tydzień niemal bez przerwy, choć niektórzy tak naprawdę rozpoczęli produkcję widowiska kilka miesięcy temu. Do nich należeli przede wszystkim jego reżyser Leszek Kumański oraz szefostwo Regionalnej Organizacji Turystycznej Województwa Świętokrzyskiego, Jacek Kowalczyk i Małgorzata Wilk-Grzywna. To oni przekazywali reżyserowi sugestie, by w scenariuszu zamieścić jak najwięcej informacji związanych z regionem.

- Chodziło nam o to, żeby jak najczęściej podczas widowiska padały słowa: Kielce, Góry Świętokrzyskie, Łysica, Święty Krzyż, Chęciny. Wszak szło o promocję turystyczną regionu. Jednocześnie nie mogliśmy przedobrzyć, aby widz w telewizji nie odbierał tego jako zbyt nachalnej reklamy - wspomina Jacek Kowalczyk.

Równocześnie z pracami nad scenariuszem trwały prace nad widowiskiem. Kilka miesięcy temu zdecydowano o kostiumach i scenografii. Leszek Kumański wybrał do współpracy najlepszych polskich specjalistów od scenografii, oświetlenia, nagłośnienia.

BIGOS PODBIŁ ŻOŁĄDKI GWIAZD

Na tydzień przed telewizyjną premierą widowiska, rozpoczęto budowę scenografii. Żeby wyżywić ekipę techniczną, na miejsce cały czas dowożono ogromne ilości prowiantu, pieczywa, wędlin i bigosu, który cieszył się ogromnym wzięciem. Tylko w ciągu dwóch dni, czyli piątek i sobotę "poszło"… 3000 bułek, 2000 kubków herbaty i kawy, 800 porcji owego bigosu, no i do tego 100 kilogramów wędlin, które jako partner koncertu dostarczył znany ich producent w naszym regionie firma WiR z Łopuszna. Plejada gwiazd, goszcząca w amfiteatrze, zajadała się serią "Specjałów z domowej spiżarni", znaną doskonale ze świętokrzyskich sklepów. Kiełbasa, polędwica, karczek - gwiazdy były zachwycone świętokrzyskimi przysmakami, a na dokładkę ustawiały się po bigos! Z przyjemnością jadły parujące danie z kapusty Justyna Steczkowska i Patrycja Markowska.

EDYTA GÓRNIAK MA SENTYMENT DO KIELC

W piątek w amfiteatrze, czyli na dzień przed koncertem, atmosfera była już bardzo napięta. Przez cały dzień zjeżdżały się z całej Polski gwiazdy, żeby wystąpić na próbę i przygotować się do właściwego występu. - Prawdę mówiąc koordynację terminów wszystkich artystów uważam za jeden z sukcesów tego koncertu. Dobór artystów taki, a nie inny był oczywiście w głównej mierze świadomą realizacją naszej koncepcji widowiska, ale musieliśmy także uwzględnić napięty harmonogram gwiazd. Edyta Górniak przyjechała tylko na moją osobistą prośbę, choć bardzo jej to nie pasowało, bo przecież cały weekend powinna trenować do niedzielnego "Tańca z gwiazdami". Ale Edyta ma sentyment do kieleckiej publiczności i nie chciała jej zawieść - zdradza Leszek Kumański.

ARMIA LUDZI NA SCENIE

Próby, ustawienia, choreografia. Piątek był dla całej ekipy dniem bardzo ciężkiej pracy do późna w nocy. Gwiazdy i reżyser koncertu wyjeżdżali po północy zmęczeni i zziębnięci. O północy na Kadzielni było zaledwie plus 3 stopnie. - Czułem się jak kostka lodu gotowa do wrzucenia do drinka - wspomina Leszek Kumański. I jak tu się dziwić, że gorący bigos miał takie wzięcie.
Ale "Sabat Czarownic" nie tylko był skomplikowany jako widowisko od strony technicznej. To było także wielkie wyzwanie od strony logistycznej. Na 550 osób pracujących przy koncercie 230 osób stanowili sami artyści. Trzeba było ich ucharakteryzować, ubrać, przebrać, zapewnić garderoby, catering, noclegi itp.

SPECJALNE ŻYCZENIA GWIAZD

- Dostaliśmy długą listę życzeń i wszystkie spełniliśmy oprócz próśb o wino, piwo i żołądkową gorzką. Wyznaję zasadę, że alkohol można pić po pracy. Zresztą polski show-biznes się zmienia. Historie o występach po pijanemu, o demolowaniu hoteli itp. przechodzą do przeszłości. Dziś liczą się profesjonalizm, punktualność, pracowitość. Gwiazdy są bardziej zdyscyplinowane niż kiedyś. Wiedzą, że zawsze może przeciec do Internetu jakiś filmik z ich ekscesami, więc nikt nie chce ryzykować - przekonuje Leszek Kumański.
Gwiazdy więc "wygrzeczniały", ale nie odmówiły sobie odrobiny szaleństwa w Kielcach. Wśród gości widać było między innymi Dominikę Gawędę i paru innych członków zespołu Blue Cafe, a także Joannę Liszowską. Maciej Maleńczuk do Łysogór nie dotarł, ale za to świetnie bawił się w kieleckim hotelu Tęczowy Młyn. Zamiast iść spać, zszedł do uczestników trwającego na dole w restauracji wesela. A potem… zaczął występować, czym wprawił w zachwyt państwa młodych i resztę gości.

Emocje długo nie opadały. Patrycja Markowska i Maciej Maleńczuk do drugiej w nocy siedzieli w recepcji i restauracji hotelu Tęczowy Młyn, zanim położyli się spać. Patrycja Markowska narzekała zresztą po koncercie na ból gardła i dostała na niego w hotelu lekarstwo. Ale nie tabletkę, specjalną mieszankę szefa kuchni, która ponoć autentycznie pomaga na taki ból, czyli mieszankę miodu, cytryny i spirytusu. I ból znikł.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie