MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mam klucz do szczęścia

Artur SZCZUKIEWICZ

Konrad Osajda ma 24 lata, jest absolwentem II Liceum Ogólnokształcącego w Kielcach i Wydziału Prawa Uniwersytetu Warszawskiego. Jako licealista współtworzył Stowarzyszenie na rzecz Integracji Województwa Świętokrzyskiego z Unią Europejską, dwukrotnie zdobył tytuł laureata olimpiady historycznej, zajął drugie miejsce w olimpiadzie literatury i języka polskiego oraz - także drugie miejsce - w Ogólnopolskim Konkursie Wiedzy o NATO. Kilka tygodniu temu, tuż po obronie pracy magisterskiej, został wyróżniony tytułem Najlepszy Student w Polsce, w konkursie "Primus Inter Pares", w kategorii prawnik.

* Jakie warunki trzeba spełnić, by zasłużyć na miano najlepszego studenta w Polsce?

- Po pierwsze, trzeba być studentem (śmiech). A poważnie: w ramach tegorocznego konkursu "Primus Inter Pares" organizatorzy wprowadzili podział na "Primus Inter Pares" o charakterze ogólnym oraz tak zwany "Primus Ekspert", w którym jedną ze specjalizacji była specjalizacja prawnicza. Kandydaci do nagrody musieli wypełnić skomplikowany formularz i wykazać w nim oraz udokumentować poziom aktywności od czasów licealnych po studenckie, progres we własnym rozwoju i ewolucję zainteresowań. Najistotniejsze, według mojej oceny, były wszelkiego rodzaju osiągnięcia na poziomie szkoły średniej (olimpiady), udział w konkursach na poziomie studiów, średnia ocen na studiach i ocena pracy magisterskiej. Przy punktacji liczyły się też publikacje kandydatów do nagrody - zarówno te w postaci książkowej, jak i referatowej oraz artykuły związane z dziedziną zadeklarowaną w specjalizacji eksperckiej. Kolejnymi elementami branymi pod uwagę były znajomość języków obcych i działalność społeczna.

* Jak myślisz, co było twoim największym atutem?

- Mój dorobek publikacyjny, sięgający obecnie kilkunastu pozycji, w tym publikacja książkowa. Miałem przyjemność, wraz z grupą koleżanek i kolegów, opracować zbiór orzecznictwa sądów krajowych państw członkowskich Unii Europejskiej, dotyczącego prawa konsumenckiego. Zbiór ten został zredagowany, z moim między innymi udziałem, przez panią profesor Ewę Łętowską.

* Jaką średnią ocen na studiach mogłeś się pochwalić?

- W momencie składania wniosku - 4,9.

* Sam zgłosiłeś się do konkursu "Primus Inter Pares"?

- Tak. Przeczytałem wywieszoną na moim wydziale informację o tym konkursie i zainteresowałem się nim. Skontaktowałem się z organizatorami i dowiedziałem się, w jaki sposób można samemu przystąpić do konkursu. Musiałem tylko postarać się o opinię kilku pracowników naukowych mojego wydziału. Takie opinie uzyskałem od pani profesor Łętowskiej i od mojego promotora, pana profesora Pietrzykowskiego. Na mój temat zgodził się też wypowiedzieć Prezes Izby Cywilnej Sądu Najwyższego, pan profesor Tadeusz Ereciński.

* Jak długo czekałeś na werdykt?

- Dokumenty złożyłem w styczniu, a rozstrzygnięcie konkursu miało miejsce na przełomie września i października. Zostałem zaproszony do Belwederu, gdzie oficjalnie ogłoszono nazwiska zwycięzców. W uroczystości brali udział prezydent Aleksander Kwaśniewski oraz kilku ministrów.

* Był uścisk dłoni prezydenta?

- Tak.

* Co, poza tym uściskiem i ogromną satysfakcją, wynikło dla ciebie ze zdobycia tytułu najlepszego studenta prawa w Polsce?

- Tytuł ten ma znaczenie przede wszystkim prestiżowe. Nie łączy się z żadną nagrodą o charakterze materialnym, bo istotą konkursu jest to, by angażowali się w niego ludzie, którym bardziej niż na pieniądzach zależy na zweryfikowaniu własnych osiągnięć.

* Prestiż prestiżem, ale przecież później, przy staraniu się o pracę, tytuł "Primus Inter Pares" bardzo się liczy?

- Tak pewnie jest, choć nie wiem tego z własnego doświadczenia, bo w momencie, kiedy nastąpiło rozstrzygnięcie konkursu, byłem już doktorantem mojego wydziału, a starając się o to stanowisko, nie mogłem przecież powoływać się na konkurs, który nie był jeszcze wtedy zakończony.

* Wybrałeś pracę naukową...

- Tak, ponieważ nie interesuje mnie "typowa" prawnicza praktyka. Musiałem oczywiście poznać działanie mechanizmów prawnych i dlatego odbyłem praktyki w sądach różnych szczebli - od rejonowych po Trybunał Konstytucyjny czy Naczelny Sąd Administracyjny i Sąd Najwyższy. Były to praktyki bardzo krótkie, ale wystarczająco długie, żebym poznał przekrój polskiego sądownictwa. Miałem też przyjemność praktykować w największej kancelarii adwokackiej w Polsce, co z kolei pozwoliło mi przyjrzeć się specyfice także tego typu pracy.

* Mówi się, że prawnicy to jedna z najlepiej zarabiających grup zawodowych w Polsce, z drugiej strony mówi się, że pracownicy naukowi uczelni państwowych to jedna z najniżej zarabiających grup. Co spowodowało, że zrezygnowałeś ze świetnych zarobków i postanowiłeś poświęcić się nauce?

- Zadecydowała o tym moja filozofia życiowa. Każdy dąży w życiu do tego, aby być szczęśliwym. Dla mnie bycie szczęśliwym składa się z kilku komponentów: zadowolenia z życia osobistego, zadowolenia z życia zawodowego i braku frustracji. Moim zdaniem, zarabianie pieniędzy w kancelarii prawniczej może być frustrujące.

* Bardziej frustrujące niż brak pieniędzy?

- Tak. Mógłbym pracować w kancelarii prawniczej i zarabiać dużo, ale kiedy miałbym wydawać pieniądze, skoro musiałbym pracować po kilkanaście godzin dziennie? Nie miałbym żadnej przyjemności z posiadania pieniędzy. Wolę mieć mniej i poświęcić się temu, co daje mi ogromną satysfakcję, radość i pogodę ducha. Czyli... pracy naukowej.

* A co ze szczęściem w życiu osobistym?

- Kluczem do bycia szczęśliwym w życiu osobistym jest akceptacja przez innych. Realizuje się ona w rozmaitych formach: rodzinnej, przyjacielskiej, koleżeńskiej. Pochodzę z rodziny, którą wyjątkowo szanuję i która mi bardzo dużo dała. Nigdy bym nie był tu i teraz, gdyby nie ogromna praca mojej mamy - to ona nauczyła mnie miłości do nauki. Uczenie się nigdy nie było dla mnie obowiązkiem. Było przyjemnością! Mam również to szczęście, że w moim otoczeniu jest bardzo wielu ludzi, których śmiało mogę nazwać przyjaciółmi - zawsze mogę się z nimi spotkać, pogadać o różnego rodzaju wątpliwościach, problemach. Mam z kim skonsultować wszystkie ważne decyzje, które zamierzam podjąć. Mam się też z kim zabawić. I naprawdę czuję się szczęśliwy. Codziennie rano, gdy się budzę, witam kolejny dzień z uśmiechem.

* Czy mama często mówi ci, że jest z ciebie dumna?

- Za często. Jestem przecież dopiero na początku swojej zawodowej i życiowej drogi. Myślę, że sam będę mógł powiedzieć, że jestem z siebie zadowolony, dopiero w okolicach wieku emerytalnego (śmiech).

* Twierdzisz, że wszystko, co osiągnąłeś, zawdzięczasz mamie...

- Bo to prawda. Bardzo bym chciał powtórzyć w mojej rodzinie to, czego sam doświadczyłem jako dziecko, co niezmiernie doceniam i czego efekty dziś widzę - a mianowicie czas poświęcony dziecku. Mnie rodzice, a w szczególności mama, tego czasu poświęcali bardzo dużo i bardzo mądrze nim gospodarowali. Rozmowy z rodzicami rozwinęły moją wyobraźnię, nauczyły myślenia, dały odwagę mówienia.

* Czy teraz, gdy jesteś bardzo zajęty w Warszawie, znajdujesz czas, by odwiedzić Kielce?

- Rzadko. Do samych Kielc mnie nie ciągnie. Ciągnie mnie do ludzi w Kielcach, do rodziny. Jestem w rodzinnym mieście na Boże Narodzenie, na Wielkanoc i na Wszystkich Świętych; czasem - na krótko - udaje mi się wpaść do Kielc podczas wakacji. Swoją przyszłość wiążę jednak z Warszawą, gdzie od początku czułem się bardzo dobrze.

* Mama pewnie tęskni?

- Tak, ale często odwiedza mnie w Warszawie.

* Gdybyś miał określić swoje szczęście w skali od 1 do 10...?

- Dziś dałbym siedem i pół, ale myślę, że dziesiątka jest możliwa do osiągnięcia.

* Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie