Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Bęben musi od nowa nauczyć się chodzić

Kamil Markiewicz
Marek Bęben mimo utraty nogi nadal optymistycznie patrzy w przyszłość. Wkrótce dzięki protezie będzie mógł zacząć chodzić
Marek Bęben mimo utraty nogi nadal optymistycznie patrzy w przyszłość. Wkrótce dzięki protezie będzie mógł zacząć chodzić Kamil Markiewicz
Były znakomity polski bramkarz Marek Bęben jest szkoleniowcem Moravii Morawica, która gra w czwartej lidze. W ubiegłym roku przeżył on osobisty dramat

Trener Moravii Morawica Marek Bęben prowadzi zespół od pięciu lat. W ubiegłym sezonie wprowadził drużynę do czwartej ligi. W minionym roku w jego życiu zdarzyło się coś strasznego. Przez zakrzepicę krwi stracił nogę. Wkrótce będzie miał protezę, która pozwoli mu z powrotem chodzić.

Rozegrał pan 311 spotkań w ekstraklasie. W latach 80 i 90 minionego stulecia był pan jednym z najlepszych polskich bramkarzy. Jak pan wspomina ten okres?

Moja kariera sportowa była długa. Przez 12 lat grałem w Zagłębiu Sosnowiec, 4 w Górniku Zabrze i 8 w Odrze Wodzisław Śląski. W tym ostatnim klubie grałem najmniej. W Odrze po zakończeniu gry zajmowałem się szkoleniem bramkarzy i byłem kierownikiem drużyny. Lata spędzone na boisku wspominam bardzo miło. Myślę, że gdyby nie kontuzje i to, że zaliczyłem spadek z Zagłębiem do drugiej ligi, to meczów rozegranych w ekstraklasie mogło być jeszcze więcej.

Zabrakło na pana koncie jedynie występu w reprezentacji Polski.
Miałem tylko jeden epizod w reprezentacji. Z trenerem Antonim Piechniczkiem byłem na zgrupowaniu we Francji. Niestety nie rozegraliśmy tam żadnego oficjalnego meczu. Muszę przyznać, że w tamtych czasach w Polsce było wielu bardzo dobrych bramkarzy i trudno było przebić się do kadry.
Której z drużyn, w których pan grał, wciąż pan kibicuje?
Kibicuję zarówno Zagłębiu, jak i Górnikowi. Obie drużyny są w pierwszej lidze i walczą o awans do ekstraklasy. Nie ukrywam, że bliższy memu sercu jest klub z Sosnowca, w którym rozegrałem najwięcej spotkań w swojej karierze. Z tymi drużynami walczyłem o różne cele. Z Górnikiem była to rywalizacja o czołowe lokaty. W barwach tej drużyny zagrałem w Pucharze UEFA, więc bardzo dobrze wspominam ten klub.
Pana syn Marcin poszedł w pana ślady. Grał on w ekstraklasie w barwach Odry Wodzisław Śląski.
Wychował się w Sosnowcu. Później przeszedł do Odry, gdzie go szkoliłem. O miejsce w składzie rywalizował on z Mariuszem Pawełkiem. Z tego, co pamiętam, to Marcin w ekstraklasie rozegrał 81 spotkań, broniąc w nich aż 9 rzutów karnych.
Jak to się stało, że Marek Bęben trafił do klubu z Morawicy?
Byłem w kontakcie z kolegą Jackiem Pawlikiem, z którym razem chodziliśmy na kurs trenerski do Katowic. Pewnego dnia zadzwonił on do mnie i powiedział, że jeden z panów chce, abym poprowadził treningi z jego synem. Chodziło o Dominika Dyka. Początkowo przywoził on syna na zajęcia do Sosnowca, a później zaproponowali mi pracę w Morawicy i tak tu trafiłem. Dominika szkoliłem przez dwa lata. Później zaproponowano mi pracę z młodzieżą w Moravii, a później prowadzenie drużyny seniorów. Z dwóch lat, które miałem tu spędzić zrobiło się już osiem. Lubię rejon świętokrzyski. Mam tu rodzinę, więc często tu przyjeżdżałem.
W ubiegłym sezonie wywalczył pan z Moravią awans do czwartej ligi.
O awans biliśmy się od kilku sezonów. Przede mną próbował go wywalczyć Jacek Pawlik, który prowadził Moravię. Niestety zawsze czegoś brakowało.
W kwietniu 2016 roku w wyniku zakrzepicy krwi została panu amputowana noga poniżej kolana. Był to dla pana duży wstrząs?
Stało się to tak szybko, że nie miałem czasu myśleć o tym, co będzie gdy już nie będę miał nogi. Po takiej operacji nie można się załamać, bo nie takie tragedie ludzie przeżywają. Prosiłem tylko, żebym mógł, jak najszybciej opuścić szpital. W sumie spędziłem w nim tylko 12 dni. Dzień później zasiadłem na ławce rezerwowej Moravii. Drużyna wygrała z Koprzywianką Koprzywnica 10:0, dedykując mi to wysokie zwycięstwo. Oczywiście miałem moment zawahania, jak to będzie dalej, ale dałem sobie z tym radę.
Wiele osób zastanawia się, jak to jest możliwe, że ta choroba nie została wykryta wcześniej?
Nie raz już mówiłem, że u lekarza byłem 40 lat temu. Grając w piłkę zawsze mieliśmy lekarzy sportowych. Nic mi nie doskwierało, więc nie robiłem badań. Po zakończeniu kariery wszystkie dolegliwości zaczęły doskwierać. Był taki okres, że odczuwałem ból nogi, ale myślałem, że jest to spowodowane tym, że przed laty dużo grałem. Później noga zaczęła puchnąć. Po lekkim zadraśnięciu zrobiła się rana, wdarło się zakażenie i nie było wyjścia, noga musiała zostać amputowana.
Gdyby zgłosił się pan wcześniej do lekarza, to nogę dałoby się uratować?
Myślę, że tak. Jeśli nawet nie dało by siej się całej uratować, to może zostałaby obcięta dużo niżej. Żona mówi mi, że gdybym był w domu, to do takiej sytuacji by nie doszło. Kobieta zawsze dba o mężczyznę, więc z pewnością wcześniej wysłałaby mnie do lekarza.
Wiele osób zaangażowało się w pomoc panu. Byli to między innymi świętokrzyscy sędziowie i kluby Górnik Zabrze oraz Zagłębie Sosnowiec.
Wsparcie było odczuwalne. Było to bardzo miłe, choć lekko krępujące. Świadczy to o tym, że moja kariera nie poszła na marne i wciąż mnie ludzie pamiętają.
Jest szansa, że dzięki protezie zacznie pan chodzić?
Tak. Już mam zrobioną wstępną protezę, dzięki której muszę od nowa nauczyć się chodzić. Staram się jej używać. Na przełomie maja-czerwca powinna być gotowa dla mnie proteza zasadnicza. Przygotowuje ją dla mnie firma z Warszawy, która między innymi wyposaża w protezy paraolimpijczyków. To duży koszt, ale pieniądze na nią mam już zebrane. Jest to konieczne, jeśli dalej chcę egzystować w piłce nożnej.
Dziękują za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie