Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Motyka: Mama byłaby ze mnie dumna

Dorota KUŁAGA [email protected]
- Wiara pomaga w życiu. Moja córka zawsze mi powtarza, żebym się nie martwił, bo Pan Bóg i moja mama z góry nade mną czuwają - mówi Marek Motyka.
- Wiara pomaga w życiu. Moja córka zawsze mi powtarza, żebym się nie martwił, bo Pan Bóg i moja mama z góry nade mną czuwają - mówi Marek Motyka. Ł. Zarzycki
Trener Marek Motyka, w niezwykle osobistym alfabecie, opowiedział nam o najbardziej wzruszających chwilach w swoim życiu

W piątek o godzinie 17.45 trener Marek Motyka poprowadzi piłkarzy Korony Kielce w meczu 14 kolejki ekstraklasy z Zagłębiem Lubin. Pojedynek zapowiada się ciekawie, a Korona z Zagłębiem jeszcze w ekstraklasie nie wygrała. Drużynę z Lubina prowadzi selekcjoner reprezentacji Polski Franciszek Smuda. Relacja na żywo na WWW.ECHODNIA.EU

Trudno zliczyć wywiady, których udzielił już trener Marek Motyka. Nigdy jednak nie mówił o tak osobistych sprawach. Nam, w wyjątkowym alfabecie, opowiedział o najbliższych osobach, o zasadach, którymi się kieruje, o najtrudniejszych i najbardziej wzruszających chwilach w życiu.

A jak aktorzy. Przez pewien czas byłem trenerem reprezentacji krakowskich aktorów, graliśmy kiedyś mecz z warszawskimi aktorami. Przegraliśmy 1:4, ale po miesiącu postaraliśmy się o rewanż. Wygraliśmy 2:1, a ja zdobyłem zwycięską bramkę. Znam Olafa Lubaszenko i Jana Nowickiego. Dobre kontakty mam z aktorami, którzy grają w serialu "Ranczo" - szczególnie z Bogdanem Kalusem i Sylwkiem Maciejewskim. To są bardzo fajni ludzie.

B jak Bytom. Przeżyłem tam miłe chwile, szczególnie jesienią, poznałem fajnych ludzi. Odbudowałem się psychicznie, bo przez rok nie pracowałem. Dzięki Polonii stanąłem na nogi i dlatego Bytom zawsze będę miał głęboko w sercu.

C jak córka. Moja kochana Ania, dzisiaj prawie trzydziestoletnia dziewczyna. Interesuje się piłką, przeżywa mecze Korony. Martwi się, żebym nie został zwolniony, bo wie, co się ze mną działo, jak nie miałem pracy, ile straciłem zdrowia. Jak może, stara się mi pomóc. Przed każdym spotkaniem ze swoim chłopakiem chodzi do Kościoła Mariackiego, żeby pomodlić się w naszej intencji. Po meczach zawsze dzwoni, pyta o wynik. To jest nasza jedyna córka, jesteśmy szczęśliwi, że ją mamy.

D jak dom. To jest oaza spokoju. Po trudnych meczach wracam do domu do Krakowa, żeby odreagować stres. Ja jestem trochę jak marynarz, ze względu na pracę mieszkam w różnych miastach, a żona cały czas jest w Krakowie, jest do dyspozycji córki. Jak przyjeżdżam do domu, to mam spokój, mogę porozmawiać o wszystkim, tylko nie o piłce, bo żona unika takich tematów. Takie chwile są bardzo potrzebne.

E jak Edi Andradina. Bardzo cenię tego piłkarza. Ma niepodważalną pozycję w drużynie, potrafi poderwać zespół do walki w trudnych momentach, daje fantastyczny przykład na treningach. Jest to bardzo ciepły, pozytywnie wpływający na chłopaków zawodnik.

F jak Franciszek Smuda. Cieszę się, że został selekcjonerem reprezentacji Polski. Uważam, że w ostatnich latach był najbardziej zasłużonym trenerem w polskiej lidze, zasłużył na tę nominację. Ma na koncie dobre wyniki i tak ważną w tym zawodzie charyzmę. Prywatnie to bardzo sympatyczny człowiek, żartowniś, fajnie nam się współpracowało w Wiśle Kraków.

G jak Górnik Zabrze. To jest klub, który do końca życia będę pamiętał. Trzy razy miałem w nim okazję pracować i to był dla mnie zaszczyt, a kibicowałem mu od dziecka. Wtedy wszyscy w Polsce żyli wynikami Górnika, pamiętam, że na koszulce pisałem sobie nazwisko Gorgoń. Dzisiaj serce się kraje, gdy widzi się, jak ten zespół rozmienia się na drobne.

H jak Hutnik Kraków. Gdy miałem 15 lat, grałem w Koszarawie Żywiec. Miałem długie włosy, wzorowałem się na Jerzym Gorgoniu i mówili na mnie "żywiecki Gorgoń". Miałem pecha, w czasie kiedy moja świętej pamięci siostra miała komunię, rodzina nie chciała mnie puścić na mecz. Zależało jej na tym, żebym w tym ważnym dniu był z nimi. A ja poszedłem na mecz i chyba Bóg mnie ukarał. Mój bramkarz zderzył się ze mną i złamał mi dwa żebra. Zacząłem się dusić, ale na szczęście szybko udzielono mi pomocy i zawieziono do szpitala. I wtedy bardzo ładnie zachowali się działacze Hutnika Kraków, którzy wcześniej się mną interesowali. Przyjechali i powiedzieli, że bez względu na to, czy do nich przyjdę, czy nie, i tak pomogą mi się wyleczyć, a później podejmę decyzję. Tym mi zaimponowali. I rzeczywiście, w Hutniku miałem bardzo dobre warunki. Grałem tam cztery lata, miło wspominam ten czas.

J jak Jan Paweł II. To człowiek szczególny, w portfelu mam Jego obrazek, zawsze go noszę. Nie miałem okazji spotkać się z Nim osobiście, być u Niego na audiencji i bardzo cierpię z tego powodu. Przytoczę jednak zdarzenia, które kojarzą mi się z naszym Papieżem. Byliśmy z reprezentacją Polski na tournee po Brazylii, Argentynie, Boliwii i Kolumbii. Jan Paweł II w tym czasie też był w Ameryce Południowej, ale mijaliśmy się. Siedziałem raz w hotelu w Argentynie i oglądałem transmisję z pobytu Ojca Świętego w Brazylii. Przepiękny stadion, ponad sto tysięcy ludzi. Papież siedział w fotelu i myślał. I nagle szok. Cały stadion zaczął Mu śpiewać po polsku zwrotkę "Góralu, czy ci nie żal?". Zobaczyłem Jego twarz, łzy w oczach, jeszcze dziś, jak to opowiadam, nie potrafię powstrzymać wzruszenia. Pierwszy raz byłem tak dumny, że jestem Polakiem, z podniesioną głową chodziłem po mieście. Wszędzie na pierwszych stronach gazet był Papież. Później, jak byliśmy już w Brazylii, wszedłem do sklepu z ubraniami. Chciałem kupić żonie piękną sukienkę, ale ceny zaczynały się od 300 dolarów. Na dresie miałem napis Polska. Zobaczył to sprzedawca i krzyknął: "Papa! Polacco!". Spytał, co chcę kupić. Pokazałem, że bardzo podoba mi się jedna sukienka za 500 dolarów. Spytał, ile mam pieniędzy. Powiedziałem, że sto dolarów. A on na to: "OK, to weź za sto". Żona była zachwycona.

K jak Korona Kielce. Praca w tym klubie jest dla mnie wyróżnieniem i wyzwaniem. Korona zawsze imponowała mi obiektem, kibicami, lubiłem to miasto, często tu przyjeżdżałem na turniej halowy. Cieszę się, że pracuję w klubie poukładanym, w którym nie ma problemów finansowych, jest piękny stadion. Kiedyś w jednym z wywiadów powiedziałem, że jest to Real Madryt na polskie warunki. Tak rzeczywiście uważam. Marzę o tym, żeby w tym klubie spokojnie popracować dwa lata i odnieść z nim sukces.

L jak Lubin. W swoim debiucie w Koronie przegrałem tam 0:4. Zespół Zagłębia jest nieobliczalny, gramy z nim w piątek, marzę o tym, żeby zdecydowanie wygrać to spotkanie.

M jak mama. To są bolesne wspomnienia. Mamę straciłem, gdy miałem dwanaście lat. Była pielęgniarką. Fantastyczna, ciepła osoba, bardzo mnie kochała. Do dziś nie mogę się otrząsnąć po jej śmierci. Zmarła na białaczkę, w wieku zaledwie 36 lat. Pamiętam, że jak wylatywała z Żywca helikopterem, machała przez okno chusteczką. Żegnała się z nami, z Żywcem, była świadoma tego, że jej choroba jest nieuleczalna. Do dziś nie zapomnę jednej z ostatnich naszych rozmów. Jej koleżanka, pani Władzia, zadzwoniła do mamy, nie wiedziała, że jestem przy telefonie. Mama mówiła do niej: "Proszę, zaopiekuj się moimi dziećmi, bo mąż tego nie zrobi. Ja żegnam się z tym światem...". Nie mogłem w to uwierzyć. Jak chwilę później z nią rozmawiałem, to mówiła już inaczej, nie chciała mnie martwić. Trzy dni później mama umarła. Przepłakałem całą noc. Na pogrzebie były tłumy, bo moja mama była bardzo dobrą osobą. Bez niej było mi bardzo ciężko. Nieraz łzy się lały, jak jechaliśmy po meczu, jeden z kolegów chwalił się, że jego mama upiekła kurczaka, drugi że ma usmażone kotlety. A tylko mój dom na osiedlu był ciemny. Na mnie nikt nie czekał, tylko mały kundelek. Było mi tak ciężko, tak cierpiałem, że nie miałem mamy, że nie miał mnie kto przytulić... (trenerowi łamie się głos). Myślę, że dzisiaj mama byłaby ze mnie dumna, bo nie zszedłem na złą drogę, skończyłem studia, w miarę godziwie żyję. Wierzę, że ona z góry mi pomaga.

P jak Polska. Jako dziecko marzyłem o tym, żeby zagrać w reprezentacji Polski i jestem szczęśliwy, że udało mi się to spełnić. Mam dziesięć występów w kadrze juniorów, dwadzieścia w młodzieżowej, a w pierwszej reprezentacji zagrałem tylko osiem razy i z tego powodu mam niedosyt. W tych czasach w obronie grali Marek Dziuba, Wojciech Rudy, na stoperze Władysław Żmuda z Pawłem Janasem. Trudno było wygrać z nimi rywalizację. Ale cieszę się, że wysłuchałem "Mazurka Dąbrowskiego". Ja chłopak, z Żywca, sierota, która nie dojadała, zagrałem dla Polski. Jestem z tego dumny.

S jak Stokłosa Jan. Poznałem go w Hutniku Kraków, to fantastyczny człowiek, mój przyjaciel. Dzisiaj jest ciężko chory, sparaliżowany po wypadku. Odwiedzam go, organizuję mecze charytatywne. Boli mnie to, że wielu byłych piłkarzy o nim zapomniało i został sam.

T jak teściowa. Bardzo porządna kobieta. Wcześniej nie interesowała się piłką, jak chodziłem z jej córką, zaczęła szperać po gazetach, kim jestem, gdzie gram. Jest ze mnie dumna, kibicuje mi, modli się, żeby dobrze mi szło. Zawsze mogę na nią liczyć, nieba by mi przychyliła. Kocham ją. Ja już nie mam mamy, taty, siostry, która zmarła w młodym wieku, dlatego cieszę się, że mam kochaną teściową.

U jak urlop. Dawno nie byliśmy z żoną na wspólnym urlopie. Mam nadzieję, że po tej rundzie wyjedziemy na kilka dni w polskie góry. Obydwoje potrzebujemy tego odpoczynku, głównie psychicznego.

W jak wiara. Jestem człowiekiem wierzącym, praktykującym katolikiem. Przez meczami modlę się, często wspomagają mnie księża. W Górniku Zabrze miałem zaprzyjaźnionego kapelana, w Kielcach spotkałem księdza biskupa Mariana Florczyka i księdza Krzysia Banasika, którzy są dla nas dużym wsparciem. Wiara pomaga w życiu. Moja córka zawsze mi powtarza, żebym się nie martwił, bo pan Bóg i moja mama z góry nade mną czuwają.

Z jak zasady. Mimo że mieszkam w Krakowie, mam góralski charakter, w życiu kieruję się tymi zasadami, które wpoiła mi mama. Jestem człowiekiem uczciwym, prawdomównym, słownym i rzetelnym.

Ż jak Żywiec. To jest miasto, w którym się urodziłem i wychowałem. Tam poznałem żonę. Trzy lata chodziliśmy i pobraliśmy się. Mamy przeciwne charaktery, ja jestem jak wulkan, a ona jest wyważona, zawsze tonuje emocje, co już kilka razy w pomogło mi w życiu. Do Żywca mam duży sentyment. Zawsze będę miał go w sercu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie