Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maroko. W wąskich uliczkach starego Fezu (zdjęcia)

Marzena Kądziela
Jedna z farbiarni skór w Fezie
Jedna z farbiarni skór w Fezie Marzena Kądziela
- Patrzycie na miasto, które istnieje od ponad tysiąca lat - mówi przewodnik wskazując na panoramę marokańskiego Fezu. Na wzgórzu jest cicho i spokojnie. Wąskie uliczki w centrum są hałaśliwe i bardzo zatłoczone.
Stare ulice Fezu

Wąskie uliczki staregu Fezu

Miasto kultury i pięknych kobiet

Legenda głosi, że miejsce to zostało odkryte w 808 roku przez sułtana Mulaja Idrisa II, wnuka Alego - zięcia i następcy Mahometa i córki Mahometa Fatimy, podczas jego podróży po pustyni. Sułtan długo poszukiwał odpowiedniego miejsca na założenie nowej stolicy dla swej dynastii. Gdy wybrał malowniczą dolinę u stóp górskiego łańcucha, odkupił ją od berberyjskich plemion i osobiście wyznaczył miejsca, w których miały znajdować się miejskie bramy.

Fez to najbardziej intelektualne miasto Maroka. Tu znajduje się jedna z najstarszych uczelni na świecie, powstała na początku XIV wieku. Stara część miasta, czyli medina, ma najwięcej uliczek, bo ponoć aż 9200. Kobiety z Fezu uważane są za najpiękniejsze, czemu dał wyraz także król Mahomed VI biorąc sobie za żonę piękną, inteligentną i dobrze wykształconą Salmę pochodząca z tego miasta.

Przeprawa przez wąskie uliczki

W medinie wszyscy trzymamy się razem. Nasz marokański przewodnik oczy ma z każdej strony głowy. Ostrzega, że po okrzyku "uwaga" natychmiast musimy przykleić się do ściany budynku, wejść w napotkaną bramę, do sklepu czy warsztatu, inaczej bowiem będziemy narażeni na stratowanie przez wózek, osiłka, motorower.

Tuż przy bramie siedzą mężczyźni ze stadkiem kur. Na życzenie klienta zabiją je i oskubią z piór. Chłopiec przebiera ślimaki - marokański przysmak, siedząc na ziemi obok sterty muszelek. W głębi podwórka, gdzie w klatkach trzepocze inny przysmak - gołębie, oglądamy dawny "hotel", gdzie zatrzymywali się kupcy przybywający do "stolicy handlu i rzemiosła", jak wciąż mówi się o Fezie. Warunki są tu zdecydowanie gorsze niż spartańskie...

Medina podzielona jest na kilka części. Każda z dzielnic, niezależnie od ilości mieszkańców, ma swój meczet, piekarnię, do której mieszkańcy przynoszą przygotowane ciasto na pyszny okrągły i płaski chleb, fontannę, przy której można się ochłodzić i łaźnie, oddzielne dla mężczyzn i kobiet.

Modlitwa, praca i nauka

Najważniejszym meczetem jest tu Kajrawijin wzniesiony w 862 roku i rozbudowany w pierwszej połowie XII wieku. Może on pomieścić około 20 tysięcy wiernych. Do środka wolno wchodzić tylko muzułmanom.

Mijamy warsztaty kowalskie, krawców szyjących proste męskie i damskie odzienie, szewców błyskawicznie zszywających płaty kolorowej skóry na charakterystyczne marokańskie klapki - bambusze, aż wreszcie do naszych uszu, mimo ogromnego hałasu docierają dziecięce głosiki śpiewające jakąś francuską piosenkę. To szkółka dla najmłodszych, gdzie dzieciaki uczą się między innymi języka francuskiego. Szkółka utrzymuje się wyłącznie z datków, jakie zostawiają odwiedzające je osoby.
Wchodzę do malutkiej klasy i z wielką przyjemnością patrzę na uśmiechnięte buziaki kilkuletnich dzieci.

Odpoczynek w malowniczym patio

Trafiamy na dziedziniec jednego z domostw. Patio jest ocienione, a na jego środku bije chłodna woda z fontanny. - Chciałem byście zobaczyli, jak wyglądają te nieciekawe z zewnątrz domostwa - mówi. - Taki jest styl Marokańczyków, którzy prawdziwe piękno, elegancję, wygodę zachowują wyłącznie dla siebie.

W krajach arabskich domy z zewnątrz wyglądają nieciekawie. Otoczone murem, albo ścianą bez okien sprawiają wrażenie brzydkich, czy nawet obskurnych. Walające się niekiedy przed bramami śmieci dopełniają tego nieciekawego obrazu. Patia, czyli podwórka osłonięte od słońca czworokątem ścian, bardzo często wyłożone są pięknymi barwnymi płytkami, w donicach rosną kwitnące krzewy, na środku bije fontanna. W pokojach jest czysto i bardzo wygodnie.

Baranie łby i błyszczące ozdoby

Ulice, budynki, warsztaty, ale i zwyczaje ludzi nie zmieniły się tu od setek lat. Kobiety są ubrane w długie szaty, twarze mają często całkowicie zasłonięte, albo znad chusty założonej na twarz wystają jedynie oczy. Mężczyźni w długich dżillabach i żółtych bambuszach na nogach nie spieszą się, sennie krocząc do sobie tylko znanego celu.

Na wystawie mięsnego stoiska wiszą baranie i krowie łby. Obok stoiska z niezliczoną ilością kolorowych przypraw, ryb, oliwek i słodyczy. Oglądamy błyszcząca biżuterię z metali szlachetnych i nieszlachetnych, wyroby z ceramiki i mosiądzu.

Farbki dla olbrzymów

Wspinamy się za przewodnikiem na dach jednego z domów nieco zdziwieni, że stojący przy wejściu mężczyzna każdemu z nas wręcza gałązkę świeżej mięty. Po chwili gałązkę przykładam do nosa. Nie wiadomo skąd, nadszedł tak ostry i nieprzyjemny zapach, że złagodzić go może jedynie ta "miętowa maska".

Sprawa wyjaśnia się, gdy wydostajemy się na taras. W dole, w ogromnych kadziach pracują garbarze i farbiarze skór. Na wielopoziomowych tarasach i podwóreczkach obserwuję setki kadzi wypełnionych jaskrawymi płynami. Z daleka wyglądają one jak farbki dla olbrzymów. Jaskrawa czerwień, żółć, zielenie, błękity aż biją po oczach. Na placu nie ma ani krzty cienia. Nie wiem, jak mężczyźni tam pracujący wytrzymują skwar i smród.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie