Matka Natura zakręciła ruletką. Kto będzie miał szczęście?

Jeszcze niedawno rządzący tryskali optymizmem, jak w 1939 roku. Guzika od munduru nie oddamy, wroga przegonimy! 81 lat później jesień znów przynosi klęskę. Chiński wirus zdobywa kolejne miasta i powiaty. Linie obrony pękają. Tacy byliśmy dumni, że na Zachodzie szpitale na stadionach urządzają, a my dajemy radę. I znów wyszło na to, że mądry Polak po szkodzie. Władza wyciągnęła wnioski i przygotowała się do obrony jak, nie przymierzając, Francuzi w 1940 roku. Ale dość historycznych porównań. Jest ciężko. Chyba każdy ma w rodzinie albo wśród przyjaciół zarażonych. Zna kogoś, kto opłakuje bliską osobę. W każdym razie ja znam. I niech sobie płaskoziemcy perorują, że koronawirus to tylko grypka. Przyjdzie czas, że zmienią zdanie. W trudnych chwilach wierzącym otuchę daje Kościół. Jak pasterze zdają egzamin? Różnie. Większość potraktowała sprawę poważnie, ale wielu kapłanów do niedawna robiło sobie z epidemii śmieszki. - Zdejmijcie maseczki, uśmiechnijmy się do siebie - mówił do wiernych jeden ksiądz podczas niedzielnej mszy. - Pan Jezus nie zaraża - przekonywał inny. Ten pierwszy zmienił zdanie, kiedy do szpitala trafił diecezjalny egzorcysta. W Poznaniu policja aresztowała Salezjanina, który zorganizował antycovidowy różaniec w swojej celi. Zaraz się odezwą internetowi gorliwcy, że „nie pomogą maski bez Bożej łaski”. A jak pandemię tłumaczą naukowcy? Oddam głos biologowi, Andrzejowi Staśkowiakowi. „Krzywa liczebności ludności pnie się logarytmicznie, lecz nie może się piąć w nieskończoność. W pewnym momencie, czy nam się to podoba, czy nie, muszą włączyć się systemy samo regulacyjne. Biologiczne modelowanie pokazuje nam procesy zachodzące w przegęszczonych populacjach. Rośnie presja, nasila się agresja co prowadzi do przeciążenia układu nerwowego i spadku odporności. Spójrzmy jak odnosimy się do innych. Spójrzmy ilu cierpi, choruje, umiera”. Matka – Natura właśnie zakręciła ruletką.