W kilkuosobowym gronie zjawiliśmy się na miejscu po 19-tej, czyli planowej godzinie rozpoczęcia koncertu. Pierwsze wrażenie... Dwadzieścia, może trzydzieści osób stojących pod ścianami, a kapela z Radomia dopiero się rozkłada. Nic, myślimy, początki często bywają trudne.
Po pół godzinie instalacji i dwóch falstartach (już grali, a po chwili okazywało się, że coś jest nie tak), chłopaki zaczęli grać. A gdy ich usłyszałem, wszelkie obawy co do niepowodzenia koncertu zniknęły. Orracabessa to wybuchowa mieszanka. Jak powiedział jeden z wokalistów, grają przeważnie punk, reggae i ska. Choć nieobce są im też elementy hip-hopu; momentami na koncercie wyraźnie słychać było jak rapują.
Po chwili ludzie wyszli na środek sali. Zaczęli tańczyć i skakać. Pojawiało się coraz więcej osób.
ADHD stanowiło przerywnik pomiędzy Radomiakami a swoimi kolegami z Kielc, czyli MENoMiNi i na tle obu wypadło słabo. Zwykłe, stereotypowe granie. Brak tu tej świeżości, tej energii co u pozostałych zespołów.
W końcu przyszła kolej na MENoMiNi. Długo czekałem na tę chwilę, szczerze powiedziawszy, to zjawiłem się tu właśnie dla nich. I nie zawiodłem się. Zagrali kapitalnie, dając przy tym niesamowity show. Kapela liczy sześć osób: Michał Zapała - wokal, Roland Langer - gitara, Kolka - bas, Kajtek Strzelczyk - klawisze, Piotr Fuczyk - perkusja, Rafał Gęborek - trąbka. We WSPAK-u wystąpili jednak w siedmiu - razem ze Stiffem, drugim wokalistą.
Michał i Stiff świetnie uzupełniali się nawzajem. Ten pierwszy ma głos spokojny, ciepły, melodyjny, w sam raz nadający się na kawałki w stylu "Maj lof". Stiff to zupełne przeciwieństwo - posiada mocny, drapieżny głos, którym potrafi zagłuszyć pozostałe.
Jego zachowanie jest przy tym bardzo ekspresyjne. Wystarczy powiedzieć, że na scenie boksował się z cieniem, przeskakiwał z nogi lewej na prawą, energicznie gestykulował... w końcu ściągnął marynarkę, podkoszulek i nie założył ich już do końca koncertu. Ten facet to chodząca charyzma. Wspaniała atmosfera w klubie była w dużej mierze jego zasługą.
W pewnym momencie w rękach Stiffa zamiast mikrofonu znalazł się megafon. Ciekawie to brzmiało, a przy tym fajnie wyglądało. Aż dziw bierze, że ludzie nie pogowali, bo ze sceny kipiało energią, dynamizmem i siłą.
Na korytarzu, przy stoisku można było kupić debiutancką płytę MENoMiNI, z czego skwapliwie skorzystałem.
Impreza skończyła się koło 23. Na twarzach ludzi widać było zmęczenie, ale i zadowolenie. Dostali to, czego chcieli - dobrą zabawę, a przy okazji pomogli chorej koleżance.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?