Michniów nareszcie ma swój ośrodek kultury

W niedzielę w Michniowie oddano do użytku ośrodek kultury. Znajduje się w przebudowanym budynku dawnej szkoły, zlikwidowanej kilka lat temu. Wówczas, w odpowiedzi na protesty mieszkańców włodarze gminy obiecali, że obiekt nadal będzie służył mieszkańcom. Słowa dotrzymali.

W ubiegłym roku rozpoczęła się inwestycja warta 640 tysięcy złotych, z czego 400 pozyskano z funduszy unijnych. Nie bez kłopotów zakończono ją w lipcu. Podczas otwarcia burmistrz Tadeusz Bałchanowski wspominał pretensje, jakie mieli do niego mieszkańcy, gdy likwidowano szkołę. - Dziś możemy sobie spojrzeć w oczy i wzajemnie podziękować - stwierdził.

Nie do poznania

Stary, drewniany domek zmienił się nie do poznania. Dziś cieszy oko wyglądem. W środku estetyczne pomieszczenia, najładniejsza jest pracownia internetowa, którą wieś wygrała w konkursie firmy Orange. Dziś to ulubione miejsce spotkań młodzieży.

- Przychodzimy tu codziennie spotkać się, zajrzeć na facebooka, poszukać wiadomości do szkoły. Młodsi grają w gry. Chętnych jest tylu, ze prowadzone są zapisy w specjalnym zeszycie. Każdy ma godzinę przy komputerze - mówią Emilia Koneczna i Kamil Obara. Na zewnątrz nowy plac zabaw, ładnie urządzony teren z boiskiem do siatkówki, alejkami i miejscem do spotkań mieszkańców.

Potrzeby są wielkie

Podczas uroczystego otwarcia, z przecięciem wstęgi, choć bez zwyczajowego poświęcenia, liczni mieszkańcy gminy w holu mogli wrzucać datki do skarbonki z napisem "Potrzeby nasze są ogromne". Rzeczywiście, gmina jest w finansowych tarapatach. Udało się znaleźć pieniądze na zapłatę wykonawcy i otwarcie ośrodka kultury, podlegającego suchedniowskiej Kuźnicy. Na choćby skromne wyposażenie pomieszczeń nie wystarczyło. Są tylko stare, zniszczone ławki i krzesła, przewiezione ze zlikwidowanych filii bibliotecznych. Tadeusz Bałchanowski zapowiedział, że o pieniądze gmina postara się w przyszłym roku. Na razie o utrzymanie placówki w Michniowie musi się martwić Andrzej Karpiński, szef domu kultury w Suchedniowie. Burmistrz wspominał o konieczności usunięcia drzewa, rosnącego przy budynku. Jak się dowiedzieliśmy, na szczęście nie chodzi o trzechsetnego, wspaniałego dęba, tylko znacznie młodszego wiąż.