Miejskie safari

Naturalne barwy ziemi są bliskie projektantom od lat, bo dobrze wpisują się w trendy wakacyjne - także w mieście. Ubrania w tym stylu wyglądają, jakby... Indiana Jones zbłądził do wielkiego miasta.

Miejska wersja safari to przede wszystkim funkcjonalność, wyrażająca się w prostych fasonach, uzupełnianych praktycznymi suwakami zamiast guzików, kieszeniami cargo, czyli powiększającymi się dzięki sprytnemu szyciu, troczkami zamiast pasków. Słowem, upraszczamy formy. Wielkomiejski styl safari płynnie miesza się z modą wojskową i sportową, czerpiąc z nich wszystko to, co najbardziej pragmatyczne. Także naturalne kolory ziemi, od bieli po brąz czy maskujące wzorki moro, wykorzystuje się dla uzyskania efektu ulicznego kamuflażu.

Tegoroczna odsłona safari w mieście jest spokojną i stonowaną alternatywą dla krzykliwych barw, rzucających się w oczy zestawień i wzorów lansowanych na każdym kroku. Jednak wcale nie oznacza to, że jest to styl nudny i mało wyrazisty, a wręcz przeciwnie - wymaga wielkiej indywidualności. Indiana Jones, najbardziej znany filmowy globetrotter, jest dobrym wzorem do naśladowania.

W miejskiej wersji safari możemy nosić duże lniane koszule w kolorze khaki, które zastąpią kurtki lub tuniki. Mile widziane są rozpinane sukienki z pagonami, kieszeniami na piersiach, toczkami w pasie. Najlepiej o odcieniach lekko spranych zieleni i oliwek oraz tonacji piaskowych. Do białych spódnic, spodenek można dobierać detale w kamuflażowym moro: kapelusze, chustki, bolerka czy kamizelki. W trendzie safari utrzymają się także wszelkie afrykańskie roślinne desenie na koszulach, bluzkach i sukienkach - oczywiście jedynie w kolorach natury.

Dodatkami do stylu odkrywcy i podróżnika muszą być ozdoby niczym trofea z wypraw: kły, muszle, drewniane paciorki i bransoletki. Ale pojawiają się także typowo miejskie i bardziej kobiece akcesoria, jak: drewniaczki na obcasie, obszerne torebki z imitacji gadziej skóry, chustki na włosach.