Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieli go tylko pobić…Ruszył proces w bulwersującej sprawie zabójstwa 21-latka w Sandomierzu (Uwaga! Wstrząsające zeznania)

Elżbieta ZEMSTA [email protected]
Na ławie oskarżonych zasiada czterech młodych mężczyzn, trzech skończyło 18 lat, czwarty ma 20 lat. Wszyscy to mieszkańcy Sandomierza, żaden z nich nie był wcześniej karany.
Na ławie oskarżonych zasiada czterech młodych mężczyzn, trzech skończyło 18 lat, czwarty ma 20 lat. Wszyscy to mieszkańcy Sandomierza, żaden z nich nie był wcześniej karany. Dawid Łukasik
Na ławie oskarżonych przed Sądem Okręgowyn w Kielcach zasiada czterech młodych mężczyzn. Proces rozpoczął się w czwartek 27 czerwca.

Co to za sprawa?

Co to za sprawa?

Sprawa zabójstwa 21-letniego Grzegorza budziła pod koniec 2012 roku w ogromne emocje Sandomierzu. 27 listopada ubiegłego roku na ścieżce w okolicach ulicy Okrzei, w pobliżu przedszkola numer 1 w Sandomierzu znaleziono pokrwawionego młodego człowieka. Na pomoc lekarską było już za późno, mężczyzna zmarł w szpitalu. Rozpoczęły się poszukiwania podejrzanych o dokonanie zbrodni, policjanci dzień później zatrzymali czterech bardzo młodych mieszkańców Sandomierza. Trzech miało skończone 18 lat, czwarty ledwo 20… Dwóm z nich 18 i 20-latkowi prokurator postawiła najcięższe zarzuty - zabójstwa i zastosowano paragraf, w którym mowa jest o motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Kodeks karny przewiduje za to karę nie mniejszą niż 12 lat więzienia, w górnej granicy do 25 lat lub nawet dożywocia. Drugi 18-latek, zdaniem prokuratury miał za kwotę 4 tysięcy złotych zlecić zabójstwo 21-letniego Grzegorza. Zarzut podżegania do popełnienia zbrodni, który usłyszał 18-latek zagrożony jest taką samą karą jak sprawstwo, a w przypadku zabójstwa nawet dożywociem. Czwarty z oskarżonych - również 18-latek usłyszał zarzuty utrudniania śledztwa, zacierania śladów i nieinformowania organ ów ścigania o po-pełnionym przestępstwie - co według polskiego prawa zagrożone jest karą do 5 lat więzienia

- Nie krzyczał, kiedy go kopaliśmy po całym ciele. Dwa razy jęknął i oczy zrobiły mu się takie białe, po tym, jak dostał nożem w brzuch - wynika z wyjaśnień jednego z oskarżonych o zabójstwa 21-letniego mieszkańca powiatu sandomierskiego. O zlecenie zabójstwa prokuratura oskarża 18-latka, śmiertelne ciosy mieli zadać 18- i 20-latek, czwarty miał zacierać ślady.

Czterech młodych chłopców, prawie dzieci. Dwóch to jeszcze uczniowie, w tym roku być może zdawaliby maturę. Z pozostałej dwójki jeden dorywczo pracował, drugi rozkręcał własną firmę budowlaną. I ten piąty. 21-latek. Kiedyś najlepszy przyjaciel jednego z czwórki, później jego największy problem…
W czwartek czterech młodych ludzi zasiadło na ławie oskarżonych w procesie w Sądzie Okręgowym w Kielcach, w którym dwaj z nich oskarżeni są o najcięższą zbrodnie - zabójstwo. Trzeci miał zlecić zabójstwo, za które chciał zapłacić 4 tysiące złotych, zaś czwarty próbował chronić kolegów ukrywając między innymi narzędzie zbrodni.

Od przyjaźni do nienawiści

Z wyjaśnień, jakie składali przed policją i prokuratorem, a także z ustaleń śledczych wynika, że główną postacią tego dramatu jest 18-latek. Uczeń klasy wojskowej w jednej ze szkół w Sandomierzu. Jak wynika z jego słów z 21-latkiem, późniejszą ofiarą, do 2012 roku byli dość mocno zaprzyjaźnieni. Później zaczęło się psuć. - Łapałem go na różnych kłamstwach. Mówił, że miał maturę, a nie miał, albo, że nie może przyjść na spotkanie. Takie drobiazgi - opowiadał policjantom.

21-letni Grzegorz miał popaść w konflikt z prawem. Chodziło o oszustwa internetowe. W sprawy miał być także uwikłany 18-latek, bo niektóre transakcje internetowe 21-latek miał przeprowadzać z komputera należącego do firmy ojca 18-latka. - Ojciec był zły, że musi jeździć do sądu na sprawy i że są przez to problemy - tłumaczył w czwartek w sądzie 18-latek. Jak dodawał kilka razy próbował nakłonić 21-latka, aby przyznał się w sądzie, że tylko on odpowiedzialny jest za oszustwa.

- Obiecywał, że to zrobi, ale na każdej sprawie mnie obciążał zarzutami - mówił 18-latek.
W końcu, jak tłumaczył w sądzie, poczuł się zmęczony całą sytuacją. - Chciałem to zakończyć, bałem się, że na rozprawie 28 listopada 2012 roku będzie znów chciał zrzucić wszystko na mnie - mówił oskarżony.

Zlecenie

Na jakiś tydzień przed datą kolejnej rozprawy 18-latek miał przeprowadzić rozmowę ze swoim drugim dobrym kolegą - równolatkiem.

- Powiedziałem, że mam problem z 21-latkiem i że chcę, aby go pobił. Chciałem, żeby wylądował w szpitalu. Zaproponowałem 200 złotych za pobicie - odczytywał wyjaśnienia 18-latka sędzia Marek Stempniak, przewodniczący składu sędziowskiego w tym procesie. Później jednak, jak wynika ze słów oskarżonego stawka miała zostać podbita do dwóch tysięcy.

- Mowa była tylko o pobiciu. Na kilka dni przed tymi zdarzeniami dałem temu koledze mój nóż, był w czarnym pokrowcu o długości około 25 centymetrów, z ostrzem długości około 15 centymetrów. Nie mówiłem mu, aby użył go w razie problemów. Często wymieniamy się nożami, to takie nasze hobby - wyjaśniał w sądzie 18-latek.

Jego słowa potwierdza drugi oskarżony 18-latek, chociaż podczas pierwszego przesłuchania przez policję twierdził, że nóż miał być użyty do zabójstwa. W sądzie młody mężczyzna wycofał się z tych wyjaśnień.

Ustalono, że do pobicia ma dojść przed sprawą w sądzie zaplanowaną na 28 listopada. W jednej z wersji oskarżonego 18-latka pojawiła się sugestia, że w rozmowie na portalu społecznościowym zlecający pobicie 18-latek miał sugerować, że za pobicie oferuje dwa tysiące złotych, a za zabójstwo 4 tysiące złotych. W sądzie jeden temu zaprzecza, a drugi zasłania się niepamięcią. Pewne jest jednak to, że o planowanym pobiciu na zlecenie 18-latek pochwalił się swojemu dobremu koledze - 20-latkowi.

- Znałem tak z widzenia tego chłopaka, na którego było zlecenie. Potrzebowałem wtedy pieniędzy, a 18-latek obiecał, że się ze mną podzieli. Była mowa o tym, że może trzeba będzie go zabić. Widziałem nóż, który miał temu służyć - wynika z wyjaśnień 20-latka.

W dniu planowanego pobicia 18- i 20-latek wypili piwo i mieli szukać miejsca, w którym miało dojść do spotkania z przyszłą ofiarą. - Z mojego telefonu dzwoniliśmy do tego, który zlecał pobicie. Mieliśmy mu też wysłać sms, jak będzie po wszystkim. Poszliśmy w jakieś krzaki i tam przyszedł też 21-latek zwabiony obietnicą rozmowy o jakiejś sprawie z telefonem - czytał słowa 20-latka sędzia Marek Stempniak.

Gdyby chociaż krzyknął…

Ze słów 18- i 20-latka wynika, że panowie mieli ustalić między sobą, że pierwszy bójkę rozpocznie młodszy z mężczyzn. 20-latek miał nóż, który przekazał mu kolega, na umówione spotkanie przyszedł 21-latek. Krótką, bo dwuminutową rozmowę prowadził z nim 18-latek, jego starszy kolega kręcił się w pobliżu. 18-latek tak wspominał w sądzie te chwile: - Od początku mowa była o pobiciu. Znałem 21-letniego Grzegorza, był moim kolegą. Wtedy, gdy z nim rozmawiałem w tych krzakach to chciałem mu powiedzieć, żeby rozwiązał sprawę z 18-latkiem, żeby się pogodzili, nagle jednak zobaczyłem, jak 20-latek uderza Grzegorza butelką po piwie w głowę.

Później wszystko potoczyło się już błyskawicznie. Z ustaleń śledczych zapisanych w akcie oskarżenia wynika, że 21-letni Grzegorz upadł do rowu, a dwaj młodzi mężczyźni zaczęli go kopać.

- Kopaliśmy go po głowie, plecach, całym ciele. W pewnej chwili wyciągnąłem nóż i przez kurtkę zadałem kilka ciosów - opowiadał policjantom 20-latek. Po chwili nóż miał od niego zabrać 18-latek.

- Widziałem, jak zadał dwa ciosy w okolice brzucha. Później podwinął kurtkę i koszule i uderzył jeszcze kilka razy w gołe ciało. Trysnęła krew, która zabrudziła jego bluzę - wyjaśniał policji.

21-letni Grzegorz, jak wynika z wyjaśnień 18- i 20-latka nie krzyczał, nie wołał o pomoc.

- Gdyby tak zrobił, to pewnie bym uciekł - zaznaczał 18-latek. - On jednak tylko kilka razy jęknął i oczy zrobiły mu się białe.

Jeden z mężczyzn mówił w sądzie, że usłyszał i zobaczył, jak ktoś zbliża się do ścieżki w zaroślach, dlatego też obaj mężczyźni porzucili 21-letrniego Grzegorza i uciekli.

- Nie wiem dlaczego nie wezwałem pogotowia, dlaczego wziąłem ten nóż i zadałem ciosy. Byłem jak zawieszony, miałem pustkę w głowie - tłumaczył w sądzie 18-latek.

Nie tak miało być

Po wszystkim dwaj mężczyźni, jak ustalił prokurator, poszli do mieszkania ich wspólnego kolegi. Opowiedzieli mu całą historię, a ten miał umyć nóż nad wanną i uprać pokrwawione rzeczy jednego z nich.

- Mówiliśmy później między sobą, że trzeba będzie może dać mu jakieś pieniądze, podzielić się - tłumaczyli w sądzie.

Wieść o tym, że 21-letni Grzegorz został zaatakowany nożem i nie żyje wkrótce dotarła do 18- i 20-latka. Znajomi poinformowali ich o tym na portalu społecznościowym.

- Między sobą udawaliśmy jednak, że nie zabiliśmy. Chcieliśmy dostać pieniądze jak za pobicie, czyli te dwa tysiące złotych, żeby to było tak, jakby on nie umarł - wyjaśniali policjantom.

Jeszcze tego samego dnia do 18-latka, który zdaniem prokuratury zlecał zabójstwo, zapukali policjanci.
- Niedługo przed wizytą policji zadzwonił do mnie 18-latek i powiedział, że chyba zabili Grzegorza. Mówił, że dostał "dwie kosy w serce" i chyba nie żyje. Powiedziałem, że chyba ich popier… Pytali czy na drugi dzień mogą przyjść po kasę. Powiedziałem, że nie wiem.

18-latek został zabrany do komendy policji. Dzień później stróże prawa zatrzymali pozostałą dwójkę i tego, który miał pomagać w zacieraniu śladów. Początkowo wszyscy przyznawali się do zarzucanych im czynów. W czwartek w sądzie do zabójstwa przyznał się tylko 20-latek, 18-letni oskarżony, który zdaniem prokuratury też zadawał ciosy nie przyznaje się do zabójstwa, a jedynie do pobicia, zaś ten, który miał zlecać twierdzi, że policja wymusiła na nim przyznanie się do winy.

- Podczas przesłuchania w komendzie byłem bity, wymuszono na mnie przyznanie się. Policjanci pisali, co chcieli, ja już nawet nie miałem siły nic mówić - mówił w czwartek w sądzie 18-letni uczeń klasy wojskowej w Sandomierzu. Twierdził ponadto, że nie uprzedzono go o jego prawie do obrony i odmowie składania wyjaśnień. W protokole z przesłuchania, który odczytano w sądzie jest zapewnienie, że 18-latek został pouczony według wszelkich procedur, co sygnowane jest podpisem oskarżonego.

Z ust trójki oskarżonych, nad którymi ciążą najpoważniejsze zarzuty nie padło w czwartek słowo przepraszam, a skrucha wyrażona przez jednego z nich padła dopiero po sugestii obrońcy.

- Chciałem tylko, żeby dostał tak, by znalazł się w szpitalu. Miałem dość szykan z jego strony, decyzja o pobiciu była najgorszą w moim życiu, nic nie poszło tak jak chciałem - tłumaczył w sądzie 18-latek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie