Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Minęło 45 lat od wyboru Karola Wojtyły na Stolice Piotrową. Świętego Jana Pawła II wspomina kielecka poetka Anna Zielińska-Brudek

Dorota Kułaga
Dorota Kułaga
Podążamy śladami Jana Pawła II. Anna Zielińska-Brudek wspomina polskiego papieża.
Podążamy śladami Jana Pawła II. Anna Zielińska-Brudek wspomina polskiego papieża. Archiwum prywatne
W poniedziałek, 16 października, obchodziliśmy 45. rocznicę wyboru Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową. Kilka dni bo jubileuszu zachęcamy do przeczytania materiału wspomnieniowego, którego autorką jest Anna Zielińska Brudek, prezes kieleckiego oddziału Związku Literatów Polskich.

Podążamy śladami Jana Pawła II. Anna Zielińska-Brudek wspomina polskiego papieża

Pokój Tobie, Polsko! Ojczyzno moja!
Ja, od trzech miesięcy policyjny rzecznik, wdrapałam się na metalowe rusztowanie, skąd pracownicy BOR-u obserwowali zgromadzone na Jasnogórskich Wałach tłumy. „Mała, spadaj, pókim dobry” - rzucił w moją stronę jeden z nich. Jednak pozwolił zostać. Chłonęłam słowa Jana Pawła II - „Jeśli Boga nie ma, to czy ty, człowieku, jesteś?”
Jak wiele jest ważnych dat w historii Polski? Na pewno rok 966 i przyjęcie chrześcijaństwa przez Mieszka I, zwycięska bitwa pod Grunwaldem, odsiecz wiedeńska, cud nad Wisłą 1920 roku. To tylko niektóre ważniejsze wydarzenia, lecz jest jeszcze jedna data, która, choć nie kojarzy się z militarnym zwycięstwem, jest nim bardziej niż te pozostałe! 16 października 1978 roku! Wszystkim mającym w sercu dobro Polski do dzisiaj brzmią w uszach doniosłe słowa - HABEMUS PAPAM!!!
Komu nie zabiło wtedy mocniej serce? Czy był ktoś, kogo nie rozpierała duma i szczęście? Być może, lecz „ Prawdziwym Polakom rosły skrzydła”, jak pisał Gałczyński. Nikt z nas nie martwił się jutrem. Przyszła nadzieja, że będzie ono lepsze i takie się stało. Najpierw nieśmiało, jednak z coraz większą odwagą i ufnością patrzyliśmy na siebie nawzajem. Milkły swary i kłótnie, codzienne kłopoty stawały się nieważne, bo wszyscy byliśmy jednością, która dawała nadzieję na lepsze zmiany. Wiedzieliśmy, że przyjdą i przyszły! Swoją wielkością i siłą były potężniejsze od zwycięstwa pod Grunwaldem. Przyćmiły wiedeńską odsiecz i szum husarskich skrzydeł. Dla Polaków i Europy wschodniej znaczyły nie mniej niż cud nad Wisłą! Bo powstrzymana została po raz kolejny i ostateczny nawała komunistycznego nihilizmu.

Tego wszystkiego dokonał On. Nasz umiłowany Karol Wojtyła, Jan Paweł II. Wierzyliśmy we wszystko, co mówił i robił. Nigdy w naszej historii nie zaufaliśmy tak bezgranicznie jednemu człowiekowi! Nikt nie gromadził na spotkaniach takich tłumów. Nikogo nie słuchaliśmy z takim szacunkiem i uwagą. I, co najważniejsze, stawaliśmy się lepsi. Wrócił szacunek do drugiego człowieka, jego podmiotowość i wartość. Tworzyła się jedność spajająca naród! Bo naród nie mając potencjału obronnego wynikającego z kultury i tradycji chrześcijańskiej przyjmie wszystkie błędne idee, a potem im ulegnie!

O znaczeniu prawdziwych wartości przypominał nam, przybliżał je i pomagał zrozumieć na nowo Jan Paweł II. Znamienne słowa „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze Ziemi” zaowocowały wybuchem solidarnego protestu w 1980 roku. Wprawiły świat w zdumienie oraz podziw, bo były autentyczne i szczere. Oparte na wierze, zrodzone z nauki i miłości do naszego Rodaka. Dały nadzieję Polakom, a 10 milionów obywateli zgromadziły w niezależny związek dumnych ludzi. Zrodziły ruch społeczny, który nigdy i nigdzie na świecie nie miał precedensu.
Każdy z nas ma inne doświadczenia płynące z nauk głoszonych przez Jana Pawła, inne spojrzenia. Wszyscy byliśmy jednak oszołomieni jego geniuszem. Nie zawszego rozumieliśmy, ale zawsze chcieliśmy przy Nim i z Nim być! Pierwsza Pielgrzymka w 1979 roku, starannie wyciszana przez rządowe media, przerosła oczekiwania komunistycznych strategów. I ten historyczny moment na Placu Zwycięstwa, na którym pozostał symboliczny krzyż, broniony i chroniony przez następne, trudne lata.
Pokój Tobie, Polsko! Ojczyzno moja!

Po festiwalu demokracji roku 80. i 81. przyszły mroczne lata stanu wojennego. Teraz wydaje się jakby czyśćca, przez który musiał przejść nasz Naród, by dotrwać do lat demokracji. Wyśnionej i z takim utęsknieniem oczekiwanej przez wszystkich.
O pielgrzymce roku 1983 opowiada mi mąż, który w niej uczestniczył. Warszawa. Przyjazd na Stare Miasto, gdzie w bazylice archikatedralnej była odprawiana msza święta. Odkryty samochód wojskowy, a w nim włoscy komandosi ochrony omiatający kamerą wiwatujące tłumy i każdy metr ulicy. Ubrani w wojskowe, polowe mundury dodawali powagi i grozy sytuacji, jaka wówczas panowała w Polsce. I ten potężny krzyk setek tysięcy wiernych zgromadzonych przy trasach przejazdu, niesiony z kolumną samochodów, a na Krakowskim Przedmieściu wręcz ogłuszający: SO-LI-DAR-NOŚĆ, SO-LI-DAR-NOŚĆ, odbijany od fasad budynków, potęgowany ciasnotą, niesiony ponad warszawskie kamienice ku niebu, niemożliwy do zdławienia!
Tak krzyczeli i radowali się wówczas Polacy, mój mąż wśród nich.
I znamienne słowa homilii, które mało kto pamięta. O Warszawie, naszej stolicy, „opuszczonej przez wszystkie potęgi”! Msza św. na koronie stadionu X-lecia. Fruwające baloniki z napisem Solidarność, za które można było dostać dwa lata odsiadki. Nie było strachu! Była raczej bezsilność, ale i radość z wizyty, wdzięczność za słowa pocieszenia i prośby „Pokój Tobie, Polsko! Ojczyzno moja”.

Wieczór po mszy na stadionie. Jedna część wiernych idzie przez Most Poniatowskiego. Mąż wraz z kilkoma tysiącami ludzi na czele pochodu krzyczącego „No-we związ-ki na Po-wąz-ki”, „Do-bra-czyń-ski do spo-wie-dzi”! W Alejach Jerozolimskich atakują ich zwarte oddziały ZOMO. Ucieczka i próba sforsowania metalowego płotu. Jedna noga i połowa ciała już na drugiej stronie i wtedy mocny uchwyt zomowca za lewą nogę. „Zabijesz mnie, puść, proszę! Jesteśmy przecież takimi samymi Polakami”! Młoda twarz zomowca zastyga na chwilę, odzyskuje ludzkie spojrzenie, a ręka uwalnia nogawkę spodni! Ucieczka bez oglądania się za siebie, zdziwienie i ogromna radość. Nie wszyscy mieli tyle szczęścia. Kilkadziesiąt osób noc spędziło w izbie zatrzymań.
Młodość i radość podczas spotkania z Ojcem Świętym wyzwalały ducha odwagi. Tu i teraz, by dać świadectwo uczestnictwa i jedności w walce o prawdę. Dzisiaj ordery zdobią często tych, którzy wydarzenia obserwowali z dala od tamtej rzeczywistości.
To były chyba najbardziej charakterystyczne pielgrzymki Ojca Świętego do Ojczyzny. I choć cenię sobie wszystkie, chociaż w nich nie uczestniczyłam, te dwie pierwsze wydają się najbardziej przełomowe. Pierwsza, bo była zalążkiem i zapowiedzią zmian, i druga, podczas której Jan Paweł II udzielił Polakom, całym swym autorytetem i mądrością, fizycznego i intelektualnego wsparcia. Po zdławieniu Solidarności stanem wojennym naród potrzebował wiary, że nie zostały zapomniane jego pragnienia i idee. A papież swoją obecnością utwierdzał w przekonaniu, że droga, którą wybrał naród, choć wyboista, kręta i już pełna ofiar, jest jednak właściwa i doprowadzi do upragnionego celu. W czasie tej wizyta panowało dziwne przeświadczenie, że zwycięstwo jest na wyciągnięcie ręki. Wydawać by się mogło, że to utopijne marzenia, jednak takie były powszechne odczucia.

Niewątpliwie sprawcą tych myśli był nasz rodak, jego modlitwy za nas, słowa troski i pocieszenia dające wielką nadzieję na długie cztery lata, aż do 1987 roku. „Do końca ich umiłował” - to było hasło przewodnie, którego przesłaniem była godność i podmiotowość człowieka. To była ostatnia pielgrzymka
w socjalistycznej Polsce. Nawet normalny śmiertelnik, nie zaangażowany politycznie, już czuł nadchodzące zmiany. Zbliżał się Okrągły Stół.
Dzisiejsi „obalacze ustroju” prężą piersi zdobione medalami, snują opowieści o swych zasługach, stając się w nich nieomal mitycznymi herosami dobra, którzy pokonali komunistyczne zło. Tym właśnie mitomanom chciałabym przypomnieć, że w tamtych latach w zachodnią Europę wymierzone były setki rakiet z głowicami jądrowymi, zdolnymi spopielić ją, gdyby padł taki rozkaz. W gotowości stały pancerne dywizje, przed którymi drżał Zachód, a w Polsce stacjonowało kilkadziesiąt tysięcy radzieckich żołnierzy gotowych do marszu na zachód.

Piszę to po to, by uświadomić wielu ludziom, że jedynym i największym sprawcą naszej wolności i politycznych przemian nie był nikt inny jak Papież Jan Paweł II. To jego zakulisowe, dyplomatyczne i mądre zabiegi spowodowały, że system komunistyczny został osłabiony i musiał opuścić Europę Środkową. To rozmowy z Reganem sprawiły, że powstał pomysł ekonomicznego osłabienia Związku Radzieckiego. „Gwiezdne wojny” były jednym z szeregu mądrych przedsięwzięć. USA miały prezydenta-przywódcę, a naszym był Jan Paweł II. Obaj mieli podobne cechy: umiejętność przekładania wizji na rzeczywistość, budowania świata równości, braterstwa i pokoju.

Podążamy śladami Jana Pawła II

Na Światowe Dni Młodzieży do Częstochowy w 1991 roku pojechałam już
z mężem. Starym, rozklekotanym fiatem 125p, który zepsuł się, ale dopiero i na szczęście w drodze powrotnej do Tarnobrzega.
- Młodzi przyjaciele, pragnę zwrócić Waszą uwagę na trzy słowa JESTEM, PAMIĘTAM, CZUWAM. Chrystus jest Drogą, Prawdą, Życiem - powtarzał w kilkunastu językach na spotkaniu z młodzieżą z całego świata.
Ja, od trzech miesięcy policyjny rzecznik, wdrapałam się na metalowe rusztowanie, skąd pracownicy BOR - u obserwowali zgromadzone na Jasnogórskich Wałach tłumy. „Mała, spadaj, pókim dobry” - rzucił w moją stronę jeden z nich. Jednak pozwolił zostać. Chłonęłam słowa Jana Pawła II - „Jeśli Boga nie ma, to czy ty, człowieku, jesteś?”
Potem był Skoczów 1995 rok. Zaopatrzeni w mocną, policyjną lornetkę, na mokrych i błotnistych wzgórzach, słyszeliśmy -„Czas próby sumień trwa, musicie być mocni w wierze”. Obdarzeni zaufaniem spaliśmy w mieszkaniu ludzi, których nigdy w życiu nie widzieliśmy. Ot, taka mała, ale jakże wymowna solidarność.

Piękne, zielone krośnieńskie lotnisko 1997 roku. „Nie dopuście, by odebrano Wam chrześcijańską godność”. Nie było żadnego problemu z noclegiem, wyżywieniem i transportem. Podróż i pobyt prawie bez planów, ale udany, znowu dzięki ludziom, którzy, choć nieznani, otwierali przed nami gościnne drzwi swoich domów i ciepło serc.
Mój ukochany Sandomierz 12 czerwca 1999 roku. „Trzeba bronić rodziny i miłości. Nie dajcie się zniewolić. Szukajcie tej prawdy tam, gdzie ona rzeczywiście się znajduje! Jeśli trzeba, bądźcie zdecydowani iść pod prąd obiegowych poglądów i rozpropagowanych haseł! Nie lękajcie się Miłości, która stawia człowiekowi wymagania” Homilia Ojca Świętego Jana Pawła II podczas nabożeństwa.

Papieski ołtarz obok Collegium Gostomianum, skarbnicy wiedzy i historii sandomierskiej ziemi, skierowany w stronę płynącej Wisły - jak gdyby symbolu upływającego czasu, ale także pewności trwania życia, jakim jest przecież woda. Dotkliwy upał nie zakłócił w najmniejszym stopniu uroczystości, które kierowane były przede wszystkim do służb mundurowych. Tam dostąpiłam wielkiego zaszczytu, zwracając się do tysięcznych tłumów z informacjami o zagubionych i odnalezionych uczestnikach pielgrzymki.
I ostatnia pielgrzymka w Krakowie 2002 roku. Nieprzebrane tłumy, liczone na blisko 2 miliony, które zalały krakowskie Błonia, a ja, pomimo tego, byłam z Nim sam na sam i słyszałam wyraźnie słowa, które do mnie kierował - „Człowiek dociera do miłosiernej miłości Boga, o ile sam przemienia się wewnętrznie w duchu podobnej miłości do bliźnich”. Obecność na tej pielgrzymce była dla mnie, osoby już ukształtowanej, chyba najważniejszym duchowym przeżyciem. Zawierzałam Mu swoje problemy rodzinne, zawodowe i przyszłość, o której ze strachem myślałam, że będzie bez niego…
- Bez Ciebie - bo tak do niego mówiłam. Lecz raz jeszcze dostąpiłam łaski pocieszenia, nadziei i… wróciłam szczęśliwa i radosna. Niestraszne mi były dni, które miały nadejść! Może dlatego, że wciąż w uszach brzmiały mi jego słowa -„Nie lękajcie się”!
Aż w końcu przyszedł ten dzień, który wielu z nas zapamięta na zawsze. Spokojny, ale pełen dramatu głos kardynała - ”Odszedł do Domu Ojca”. Zmroził nasze serca i napełnił bólem, lecz nie strachem. Po raz kolejny Polska zadziwiła świat. Dramat żałoby zjednoczył nas, wróciła solidarność. Dopełniło się narodowe katharsis.

Jesteśmy narodem, któremu historia nie szczędziła bolesnych doświadczeń, ale z tego narodu wywodzi się największy autorytet, a jednocześnie tak skromny człowiek - Jan Paweł II. Przecież dopiero po objęciu przez niego stolicy Piotrowej Polska stała się znanym i liczącym na arenie międzynarodowej krajem. Za jego pośrednictwem mieliśmy coś do powiedzenia Europie jako Polacy i katolicy i nadal potrzebujemy jego nauki dla zachowania naszej godności i honoru. Każdy z nas urodzony tu nad Wisłą wniósł do swojego życia coś z pontyfikatu Jana Pawła II. Bardzo ciekawą jest opinia osoby bardzo mi bliskiej, która twierdzi, że tylko obecność w naszej rzeczywistości Papieża Polaka powoduje, że należy jeszcze do Kościoła Powszechnego.

O twórczych rekolekcjach Jana Pawła II

Do dziś, tak jak wszyscy, zastanawiam się nad fenomenem jego wielkości. Nauki Papieża na pewno pomagają lepiej rozumieć świat. Są bez wątpienia nie tyle wskazówkami, co przepowiednią z pogranicza wizji. Już sam wybór 16 października 1978 roku był słusznie nazwany cudem. Napisałam o tym w publikacji wspomnieniowej w 2014r . wraz z refleksjami ponad 300 osób
z całego świata, m.in. R Regana, M Gorbaczowa i innych, znaczących postaci.
„Patrzyliśmy na siebie szczęśliwi, czując jedynie w podświadomości wiejskich umysłów, że wydarzyło się coś, co ma znamiona cudu... Każdy z nas czuł i wiedział, że to, co teraz stało się w stolicy Piotrowej, zmieni nasze życie”, napisałam w opowiadaniu pt. „ W jesienne wykopki zdarzył się cud”.
Na zakopiańskiej promocji tych wspomnień - książki recenzent publikacji prof. Adam Dobroński, patrząc na liczne gremium, zapytał: „co wydarzyło się w październiku 1978 roku?” Odpowiedział z uśmiechem cytując mój tytuł – Proszę Państwa w jesienne wykopki wydarzył się CUD”. Poczułam dumę. „Ziarno, Ojcze Święty, niejedno ma serce. Ostatecznie żyzne Twoim miłowaniem. Głodni siebie i ziemio trwanie na wieki, kiedy lęk się sroży kołaczemy do Ciebie” (fragment mojego wiersza „Niejedno ziarno” z tomu poezji „Ugina się dzień”).
W 2019 roku ułożyłam słowa do hymnu dla niepełnosprawnych „Od miłości do świętości”. Utwór wyśpiewany przez Marcina Janaszka miał premierę w czerwcu na lotnisku w Masłowie podczas XIII spotkań Integracyjnych Dzieci i Młodzieży. To właśnie w Masłowie, podczas jednej z wizyt, Jan Paweł II powiedział znamienne słowa „To jest moja matka, ta ojczyzna. To są moi bracia i siostry”.

Pieśń „Od miłości do świętości” towarzyszyła pielgrzymom na szlaku Pieszej Pielgrzymki Kieleckiej do Częstochowy -„Bo Polska oddycha słowami świętego, żyje prawdą Jana Pawła II. To nasza matka ta ziemia. Ojczyzna, rodzina w dobro się zmienia”(fragm. utworu).

***
Uderzenie w największy moralny autorytet, jakim był i jest nadal Jan Paweł II i jego nauka, to bez wątpienia próba zabicia polskiego ducha katolickiej tożsamości, który od ponad tysiąca lat jest fundamentem naszej państwowości. Polska od swojego zarania nacechowana została pierwiastkami chrześcijańskiej wiary, które stanowiły i stanowią jej porządek moralny. Spójność to porządek praw i wartości, który musimy za wszelka cenę utrzymać i obronić. Bo jeżeli chce się rozbić Naród, to atakuje się jego podstawy kulturowe. A te fundamenty to chrześcijaństwo i wiara, które
w najważniejszych chwilach historii, niekiedy ze znamionami cudu, pozwalały wychodzić zwycięsko z dramatycznych prób, jakich nie szczędziła nam historia.
Na szczęście pozostała nam nauka Jana Pawła II, która jest drogowskazem, jakim musimy się kierować, by zachować godność, wiarę i Polskę jako wspólnotę wolnych i dumnych ludzi.

Anna Zielińska-Brudek

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie