Trwający od piątku do niedzieli Dookoła Wody Festival był prawdziwą gratką dla miłośników piosenki żeglarskiej i muzyki świata. Artyści z różnych zakątków Europy i Afryki, zaprezentowali niezwykły muzyczny mix. Było lirycznie i energetycznie, tradycyjnie i elektronicznie.
Impreza rozpoczęła się w piątek po południu Koncertem Ballad i Nastrojowych Brzmień. Na Scenie przy Studni wystąpili między innymi sandomierski bard Marek Sochacki oraz Kasia Wasilewska z Tomkiem "Ignacem" Orzechowskim. Gwiazdą wieczoru była grupa Chłopcy kontra Basia, zakochana w polskim folklorze, a znana choćby z telewizyjnego programu "Must Be The Music".
Sobotni koncert zatytułowany "Rootstock: Jeden brzeg - wiele kultur", główne wydarzenie festiwalu, był muzyczną ucztą dla miłośników szant i folku z najróżniejszych zakątków świata, tych bliskich - z Podkarpacia, Świętokrzyskiego i Lubelszczyzny, a także bardzo dalekich. Marek Szurawski, Pat Sheridan z Irlandii i Jim Mageean z Anglii przenieśli słuchaczy do epoki wielkich żaglowców. Jak powiedział Marek Szurawski, legendarny już szantymen, "muzycy przywieźli ze sobą kawałek morza, tego prawdziwego".
- W drugiej połowie XIX wieku na morzach i oceanach świata pojawiły się najszybsze i najpiękniejsze statki w historii - klipry. Na tych statkach zrodziło się niezwykłe pokolenie marynarzy - ludzi, którzy swoje rzemiosło podnieśli do rangi sztuki i stworzyli do dzisiaj fascynujący folklor dawnego pokładu - folklor, w którym dominowała muzyka. Były to słynne marynarskie pieśni, czyli szanty, śpiewane przy pracy, na pokładzie oraz pieśni kubryku - w formie ballad, smutnych pieśni, opiewających uroki życia na lądzie, za którymi dawny marynarz zawsze tęsknił - opowiadał Marek Szurawski.
Goście z Anglii i Irlandii przypomnieli kilkanaście takich tradycyjnych, "surowych" pieśni, kilka wykonali razem z Markiem Szurawskim.
Potem Senegambia Trio, w składzie Mamadou Diouf, Pako Sarr i Buba Kuyateh, zaprezentowało muzykę stanowiącą połączenie etnicznych rytmów z reggae i bluesem Afryki Zachodniej. Było lirycznie, bardzo energetycznie i egzotycznie.
Słuchacze mogli poznać brzmienie tradycyjnych afrykańskich instrumentów, między innymi kory.
- Muzyka afrykańska kojarzy się przede wszystkim z bębnami i rytmem. Kora jest tym instrumentem, który pokazuje bogactwo klastycznej muzyki afrykańskiej. Przy korze się nie tańczy. To jest instrument griotów, czyli grupy ludzi, która opowiada legendy i dawne historie - mówił Mamadou Diouf.
Po występie teatru ognia na scenę wyszła gwiazda festiwalu - nowa formacja muzyczna Future Folk. Stanisław Karpiel-Bułecka, Szymon Chyc-Magdzin i Matt Kowalsky przedstawili piorunujące wręcz połączenie ludowych brzmień z Podhala z elektroniką.
Kilkugodzinny koncert zakończył się po północy, Publiczność zgromadzona na Bulwarze imienia Marszałka Józefa Piłsudskiego bawiła się znakomicie. Na widowni byli sandomierzanie i turyści z różnych stron Polski. Wszyscy zgodnie chwalili pomysł imprezy i dobór wykonawców. Narzekali tylko na jedno - komary, które mocno dawały się we znaki.
W niedzielę organizatorzy zaprosili festiwalową publiczność na pokaz filmu o samotnym rejsie po Wiśle, a następnie na koncert zatytułowany "Przechyły" z udziałem trójmiejskich muzyków z grup Smugglers i Szela oraz młodych wokalistów z sandomierskiego zespołu Dzieci i Wnuki Kapitana Cooka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?