Ruszył od figury Emeryka, po drodze pozbywał się kolejnych ubrań. Do sanktuarium wszedł goły. Nie mam nic do ukrycia - mówił. Przez półtorej godziny ojciec Karol Lipiński rozmawiał z mężczyzną, który jak go pan Bóg stworzył przyszedł do kościoła na Świętym Krzyżu.
PO ŚLADACH NA ŚNIEGU
Mężczyzna przyjechał do leżącej u stóp Świętego Krzyża Nowej Słupi volkswagenem, nie zamknięte auto zostawił przy figurze świętego Emeryka i tu - jak potem relacjonowali policjanci - zaczął się rozbierać.
Przy czwartej kapliczce drogi krzyżowej w strumyku funkcjonariusze znaleźli kurtkę człowieka, a w niej klucze do samochodu. Tutaj też, jak później się okazało, mężczyzna się obmył. - Trzy metry dalej odnaleziono spodnie i dokumenty człowieka, a przy bramie do parku - kolejne elementy odzieży - opowiada wysoki rangą oficer świętokrzyskiej policji.
Traf chciał, że jakąś godzinę wcześniej do kościoła na Świętym Krzyżu szła jakaś kobieta. Na świeżym śniegu zostawiła ślady. I to te ślady ponoć zainspirowały mężczyznę. I one zaprowadziły go do świątyni.
CHCIAŁ SPOWIEDZI
Ktoś zauważył nagiego mężczyznę w kaplicy. Natychmiast powiadomił ojca rektora kościoła na Świętym Krzyżu Karola Lipińskiego. Przekazano mu, że człowiek chce rozmawiać z księdzem.
- Nałożyłem sutannę i poszedłem do niego - opowiada ojciec Karol Lipiński. - Był spokojny, nie stanowił zagrożenia. Opowiadał, że pracował w Belgii. Rozmawialiśmy około półtorej godziny. Mówił, ze zostawił otwarty samochód, bo nie ma nic do ukrycia, tak też tłumaczył swoją nagość.
Mężczyzna chciał się wyspowiadać. Ojciec Lipiński zgodził się, ale poprosił go, by się ubrał. - Był taki moment, kiedy on się na to zgodził, ale nie miał ubrań. Przynieśliśmy mu je. Wtedy się rozmyślił. Powtarzał, że nie ma nic do ukrycia - opowiada ojciec rektor.
W tym czasie wezwano już karetkę, a lekarze policję. Ale nawet gdy służby przyjechały, mężczyzna wciąż był spokojny.
- Przez cały ten czas nie powiedział jednego złego, czy wulgarnego słowa. Wzbraniał się przed założeniem kaftana, ale w dalszym ciągu nie był agresywny - opowiada duchowny. Ale młody człowiek wciąż nie chciał nic założyć do siebie. Nawet, gdy zaproponowano mu buty, by nie musiał iść po śniegu boso, odmówił.
BIEDNY
Mężczyznę, jak się okazało 26-letniego mieszkańca Skarżyska, odwieziono do szpitala w Morawicy. - To biedny, nieszczęśliwy chory człowiek. Należy mu współczuć - dodaje ojciec Karol Lipiński.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?