[galeria_glowna]
Sala Kieleckiego Centrum Kultury wypełniona po brzegi, bo co jak co, ale pośmiać się zawsze lubiliśmy. Zwłaszcza przy sobocie po robocie (akurat jak raz wypadło w niedzielę). Na początku trochę drętwo, więc Roman Żurek, lider i ojciec założyciel Neo-Nówki zachęca, żeby naśladować sąsiada, jak ten klaszcze, śmieje się czy wali głową w oparcie fotela, bo śmiech przydaje się w domu, na imieninach, w ZUSie i w innych sytuacjach wymagających humoru. Śmiesznie jest też przy prezentacji zespołu "Żarówki", który tworzy pięciu chłopaków po szkole muzycznej - ostatnie pięć żarówek, odkąd Unia Europejska wprowadziła zakaz używania tego typu oświetlenia.
Satyrycy z wrocławskiej formacji w programie "The same" czy też bardziej po polsku "De sejm" komentują rzeczywistość, przede wszystkim na gruncie obyczajowym. Trener polskiej reprezentacji w piłce nożnej w końcu doczekuje się, że zjawiają się na boisku Adamiakowa z Adamiakiem i zgłaszają swój akces do reprezentacji, gdyż ona, Adamiakowa, znaczy, nikogo nie wpuści do bramki. O genialność ociera się opowieść o tym, jak Adamiakowie przybyli najszybszym transportem, czyli z pielgrzymkami: "Tylko spóźniliśmy się na tę do Łagiewnik, bo to była pielgrzymka rencistów i emerytów i jak wypruli… Oni tak mają, wychodzi ich trzystu, dociera sześciu. Tośmy się załapali na tę do Niepokalanowa z przesiadką w Licheniu, a potem już zabraliśmy się z antykoncepcyjną do Częstochowy" - relacjonował Adamiak. Kiedy w końcu trener mówi, że to niemożliwe, żeby Adamiakowie zagrali w polskiej reprezentacji, Adamiak kwituje: niemożliwe to jest zapłacić kartą w Biedronce.
Skecz "Nad morzem", czyli, co robi Polak na wakacjach nad Bałtykiem kiedy temperatura nie wschodzi powyżej 10 stopni C, był okazją do językoznawczych wycieczek: "Poszłem do biura podróży… - relacjonuje gość w uszatce i dresie. - Mówi się "poszedłem" - wtrąca inteligent w kocu. - To jakbym wszedł do środka, a ja jeszcze stałem pod drzwiami - odcina się ten w dresie.
Twórcy Neo - Nówki dbają o regionalne akcenty: piwo "Kieleckie" ma jeszcze posmak Kadzielni, inteligent w kocu jest z Suchedniowa, a Wanda Niechciał z domu Nierusz, którą strażnik miejski przyłapuje na spożywaniu alkoholu w miejscu publicznym w towarzystwie króla Kacpra (tego od trzech króli), mówi, że nazywa się Beata Kempa i robi oko do publiczności. Ale gdzieś tam żal, że dzisiejszy kabaret to już nie ta liga, co Tey, czy Kabaret pod Egidą. Wtedy śmiech rzeczywiście był odtrutką na absurdy codzienności i nie trzeba było opowiadać dowcipów o tym, że baba z zadartą kiecką biegnie po boisku szybciej niż facet z opuszczonymi spodniami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?