Nidzie Łysica ostatnio wybitnie nie leży. W zeszłym sezonie to właśnie od tej drużyny zebrała dwie najwyższe porażki – na wyjeździe przegrała 1:4, a u siebie 2:5. Dlatego gracze z miasta na Ponidziu jechali do Bodzentyna wiedząc, że czeka ich niezwykle trudna przeprawa.
I tak w istocie było. Także z tego względu, że nie dopisała pogoda. Po ulewnych deszczach murawa na stadionie Łysicy tak nasiąkła wodą, że w kilku miejscach utworzyły się sporych rozmiarów kałuże. Arbiter zdecydował się jednak na rozegranie meczu.
Czy słusznie? Powiedzmy wprost – sukcesem dla piłkarzy obu ekip było w niedzielę już to, że udało im się wymienić trzy celne podania. Dlatego trener pińczowian Paweł Wijas był po meczu niezadowolony.
- Boisko było grząskie, woda stała w polu karnym. W normalnych warunkach nie stracilibyśmy drugiego gola. Bo jak on padł? Nasz bramkarz wybijał piłkę i zatrzymała się w kałuży wody na piątym metrze. Szybko dopadł do niej gracz rywali i wpakował ją do siatki. Fakt, warunki były jednakowe dla obu zespołów, ale mecz z grą w piłkę za wiele wspólnego nie miał – komentuje Paweł Wijas. Bramka podłamała nieco nasz zespół i drugi raz nie był w stanie doprowadzić do remisu. Wcześniej, na 1:1, trafił Piotr Gajda.
W niedzielę, 5 listopada, Nida (14 punktów i 12 miejsce po 14 meczach) będzie miała okazję do rehabilitacji. Na swoim stadionie podejmie Hetmana Włoszczowę. To rywal bardziej leżący pińczowianom – w poprzedniej kampanii w gościach przegrali co prawda 1:4, ale u siebie zremisowali 1:1. Początek meczu o godzinie 13.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?