MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie było prezentu na "dwudziestkę". Relacja z meczu Kolejarz Stróże - Nida Pińczów 6:1

ALI
Konrad Zezula nie doczekał się prezentu urodzinowego - Nida poniosła w niedzielę porażkę w Stróżach.
Konrad Zezula nie doczekał się prezentu urodzinowego - Nida poniosła w niedzielę porażkę w Stróżach. Fot. Adam Ligiecki
Nie udał się piłkarzom Ponidzia Nidy ostatni w tym sezonie mecz na wyjeździe. Pińczowianie ponieśli w niedziele najwyższą porażkę w tym roku, przegrywając z Kolejarzem Stróże 1:6.

Konrad Głuc, kapitan Nidy:

Nie było prezentu na

Konrad Głuc, kapitan Nidy:

- Cóż, za wysokie progi. Kolejarz wygrał zasłużenie, był lepszą drużyną. Zbyt dużo bramek straciliśmy po kontrach. Nie było powrotu na swoją połowę po stracie piłki i raz po raz nadziewaliśmy się na kontry gospodarzy. Szkoda, bo można było wywieźć ze Stróżów lepszy wynik.

Nie było więc prezentu urodzinowego dla pomocnika Konrada Zezuli, który skończył 20 lat. Nida dotrzymywała kroku gospodarzom tylko do przerwy. Ba, po stracie pierwszej bramki nasz beniaminek ruszył śmiało do ataku, zamykając rywala na własnej połowie. Pińczowianie egzekwowali cztery rzuty rożne z rzędu, mieli świetną okazję do wyrównania, lecz zabrakło skuteczności.

Przełomowym momentem meczu była 55 minuta. Sędzia podyktował problematyczny rzut karny dla Kolejarza, po tym, jak jeden z obrońców Nidy, chroniąc się przed uderzeniem piłki, odruchowo zasłonił twarz ręką. "Jedenastkę" wykorzystał rutynowany Tomasz Księżyc, a z naszej drużyny "uszło powietrze". Zaraz potem pińczowianie stracili czwartego gola... i zupełnie stanęli. Wprawdzie Krystian Zaręba zdobył bramkę dla Nidy - głową z kilku metrów, po świetnym podaniu Sylwestra Patejuka, lecz nie odwróciło to losów spotkania. A próbując atakować, Nida zbytnio się odsłoniła, nadziewając się jeszcze na dwie kontry Kolejarza.

- Na pewno gospodarze byli lepsi. Mają rutynowaną, lepiej zorganizowaną drużynę. Nie zasłużyliśmy jednak na tak wysoką porażkę w Stróżach - uważa kierownik drużyny Nidy, Henryk Boniszewski. - Szkoda, że nie było obiecanego prezentu na urodziny dla "Zeziego". Chłopcy starali się, walczyli, niestety, Kolejarza nie dało się pokonać.

Wczoraj wszedł na boisko w końcówce Marcin Karpiński. Był to pierwszy w tym roku występ w drugiej lidze pińczowskiego stopera, który miał długą przerwę w grze po operacji kolana.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie