MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie do wiary. Korona zagrożona spadkiem

Sławomir STACHURA
fot. Kamil Markiewicz
Trwa fatalna passa Korony, która przegrała trzeci mecz z rzędu i jest już na 13 miejscu w tabeli. I to, co wydawało się wręcz nieprawdopodobne, może stać się faktem. Korona może spaść z ekstraklasy.

Gdyby nie wygrana we Wrocławiu ze Śląskiem 1:0 - bądźmy szczerzy - dosyć szczęśliwa, to Korona miałaby teraz tylko 29 punktów i mocno czułaby oddech broniących się przed spadkiem Cracovii, Arki Gdynia i Polonii Bytom. Ale i tak te zespoły systematycznie ciułają punkty i niebezpiecznie zbliżyły się do kieleckiej drużyny, która na wiosnę wywalczyła zaledwie sześć (wygrana ze Śląskiem oraz remisy z Wisłą Kraków i Polonią Bytom w Kielcach oraz Zagłębiem w Lubinie) i jest najsłabszym zespołem wiosny w ekstraklasie.

MOŻE BRAKUJE SZOŁOWSKIEGO

Mecz z Legią potwierdził, że Korona jest do drugiej części sezonu źle przygotowana. To kolejne spotkanie, w którym zespół gasł w oczach, a zawodnikom w miarę upływu czasu wyraźnie brakowało "tlenu". Sztab szkoleniowy w zimie musiał popełnić błędy, które teraz wychodzą. Może dlatego, że trener Marcin Sasal lekką ręką pozbył się z grona swoich współpracowników speca od przygotowania fizycznego Andrzeja Szołowskiego (obecnie pracuje z zespołem Młodej Ekstraklasy), który przy pierwszej drużynie był od lat. I przez te lata piłkarzom Korony można było zarzucić wszystko, ale nie to, że brakuje im pary. A teraz większość zawodników po kilkudziesięciu minutach meczu snuje się po boisku. Za przygotowanie fizyczne w sztabie Sasala odpowiada Mariusz Skuta, uczeń Szołowskiego, ale widocznie nie na tyle dobry, by go dobrze zastąpić. Co bardziej znający się na rzeczy mówią nawet, że dobra forma Korony z początku sezonu to jeszcze efekt roboty Szołowskiego (Sasal zrezygnował ze współpracy z nim po zakończeniu poprzedniego sezonu), bo przerwa letnia jest dosyć krótka i nie da się w niej tyle popsuć co w tej długiej, zimowej. Te odważne stwierdzenia nie są pozbawione logiki, ale jedno nie ulega wątpliwości - pod względem fizycznym do wiosny pierwszy zespół Korony przygotowany jest źle i nie może być tu żadnym przykładem pojedynczy epizod, czyli mecz specjalnych ambicji z Wisłą Kraków (2:2), bo w rundzie rewanżowej trudno znaleźć jeszcze jeden tak dobry mecz Korony.

Kondycyjną słabość kielczan zauważył nawet Artur Jędrzejczyk, były obrońca Korony, który przyjechał w sobotę do Kielc z młodą Legią, a piątkowy mecz na Łazienkowej oglądał z boku. - W drugiej połowie Koronie wyraźnie brakowało sił. Gasła w oczach - stwierdził "Jędza".

NAJSŁABSI W CZASACH EKSTRAKLASY

Ale przygotowanie fizyczne to nie jedyny powód obecnej formy Korony. Kryzys jest znacznie szerszy i śmiem twierdzić, że tak słabej Korony w historii jej występów w ekstraklasie jeszcze nie było. Korona przegrywała mecze i za Ryszarda Wieczorka, i za Jacka Zielińskiego, i za Marka Motyki, i nawet za Marcina Sasala rok temu, ale nie w takim w stylu i nie na taką skalę. Obecna Korona nie ma nie tylko kondycji, nie ma też własnego pomysłu na grę, charakteru i koncepcji. Taktyka obrony Częstochowy nawet przy wyjazdach po remis kompletnie nie zdaje egzaminu, bywa złudna i pechowa, i tylko denerwuje widzów.

SPOTKANIE NA STACJI BENZYNOWEJ

Trener Marcin Sasal mówił niedawno o swoim przypadkowym spotkaniu na stacji benzynowej z kibicem, który mu uzmysłowił, że strzelenie gola Koronie jest teraz dziecinnie proste. Wystarczy bowiem kopnąć piłkę w kieleckie pole karne i nieszczęście gotowe. Niby prawda, tylko ktoś za tą drużynę odpowiada, ktoś ją przygotowuje do kolejnych spotkań, ktoś piłkarzom nakazuje jak mają grać. Ktoś wreszcie nastawia ją na minimalizm, zabijając w ten sposób ducha walki, z którego od samego początku, a więc od prawie 40 lat słynęła żółto-czerwona Korona. Widać, że ta drużyna męczy się na boisku, nie ma jej kto pomóc, nie ma w niej przysłowiowej "chemii", coś się kompletnie porąbało, a zaufanie kibiców spada w zastraszającym tempie. I, niestety, najczarniejszy scenariusz dla zespołu który miał walczyć o podium, jest bardzo realny.

DWA MECZE PRAWDY

Na szczęście jest jeszcze czas by się przebudzić. Są nawet sprzyjające ku temu okoliczności - mecze u siebie z Lechią Gdańsk w środę i Arką Gdynia w sobotę. Wystarczy je wygrać i będzie po problemie. To znaczy utrzymanie będzie pewne, bo inne problemy, a tych w zespole jest więcej, same się raczej nie rozwiążą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie