Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Nie jesteśmy samotni". Drugiego takiego domu opieki nie ma w całej Polsce!

Iwona ROJEK
Elżbieta Urbaniak dba o to, aby każdy czuł się kochany i potrzebny, na zdjęciu z Natalią Kozak i Marianną Kierzkowską.
Elżbieta Urbaniak dba o to, aby każdy czuł się kochany i potrzebny, na zdjęciu z Natalią Kozak i Marianną Kierzkowską. Łukasz Zarzycki
Rodzinny Dom Opieki "Złoty Wiek" w Kielcach to pierwsza placówka, w której podopieczni mogą poczuć się tak jak we własnym mieszkaniu. Poruszają się swobodnie po wszystkich pomieszczeniach, korzystają z kuchni, personel okazuje zainteresowanie każdemu.
Henryk Masztalerz cieszy się z tego, że mama jest w dobrych rękach

Henryk Masztalerz cieszy się z tego, że mama jest w dobrych rękach Łukasz Zarzycki

Henryk Masztalerz cieszy się z tego, że mama jest w dobrych rękach
(fot. Łukasz Zarzycki )

Nowe rozwiązanie chwalą zarówno podopieczni jak i ich rodziny, bo w tym Domu pensjonariusz funkcjonuje tak jakby żył w większej rodzinie. Może pójść do kuchni zrobić sobie herbatę, w salonie obejrzeć telewizję, o każdej porze bez ograniczeń przyjmować bliskich.

- Bardzo długo zastanawiałam się nad tym czy mam umieścić mojego chorego męża w Domu Pomocy Społecznej - mówi kielczanka Anna Lis. - Przez 52 lata byliśmy kochającym się małżeństwem. Mąż zachorował na Alzheimera, musiałam oswoić się z tym co nam się przydarzyło i na miarę swoich możliwości poradzić sobie. Po trzech latach nieustannej opieki poczułam się wykończona, a też mam swoje lata i różne schorzenia.

Dochodziło do takich sytuacji, że nastawiałam sobie budzik co dwie, trzy godziny w nocy, żeby wstać i odwrócić małżonka na drugą stronę, aby nie dopuścić do odleżyn. Rano słaniałam się na nogach, nie miałam siły. Wciąż jednak myślałam, że jak umieszczę go w placówce, to nie poradzę sobie psychicznie z wyrzutami sumienia. W końcu doszło do tego, że zaniemogłam. Mąż trafił do Domu Pomocy.
Pani Ania mówi, że wszystko nie było takie straszne, bo okazało się, że w Kielcach jest placówka, w której pensjonariusze są traktowani jak domownicy.

NIKOGO SIĘ NIE POPYCHA

Obecnie Anna Lis, podobnie jak inni bliscy podopiecznych Rodzinnego Domu Pomocy "Złoty Wiek" przy ulicy Hożej w Kielcach widuje męża codziennie. - Każdego dnia jestem u niego już po godzinie dziesiątej i spędzam tu wiele godzin - opowiada uśmiechnięta. - Jest mi tu tak dobrze, że nie chce mi się stąd wychodzić -- Wszystko mnie tu zachwyca, przytulne kolorowe wnętrza, pyszne posiłki, ładnie urządzone pokoiki, jest tak czyściutko, że trudno znaleźć nawet jeden pyłek, pościel jest zmieniana co tydzień. Ale najbardziej urzekł mnie stosunek personelu do podopiecznych. Tutaj nikt nie czuje się jak intruz, mieszkańcy są przytulani, głaskani, dużo się z nimi rozmawia, nie są traktowani przedmiotowo. Każdy z pensjonariuszy zachowuje się swobodnie, jakby był u siebie w domu. Zaprzyjaźniałam się z rodzinami innych mieszkańców, którzy bywają tu równie często i uważają, że tak powinien wyglądać prawdziwy Dom Pomocy.

- Zauważam, że jest tu serdeczne podejście, dotyk, miłe słowo dla każdego - dopowiada pan Henryk Masztalerz, w placówce przebywa jego mama.

Elżbieta Urbaniak, dyrektorka Rodzinnego Domy Pomocy "Złoty Wiek" zdradza, że taki właśnie typ rodzinnej placówki miała w swojej głowie już od dawna. Cieszy się z tego, że wreszcie mogła tę wizję zrealizować. - Placówka ma podpisaną umowę z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Rodzinie w Kielcach, jak rodziny nie stać na opłaty, miasto może dofinansować pobyt pensjonariusza - informuje.

W kuchni dwóch popieczonych parzy dla siebie kawę, a trzeciego kolega wiezie do stołu na wózku.

- Od czasu, gdy byłam małą dziewczynką zawsze lubiłam pomagać ludziom - opowiada dyrektorka, a wokół niej stoi wianuszek podopiecznych. Widać, że czują do niej ogromną sympatię. - Zawsze miałam w sobie dużo cierpliwości i życzliwości do drugich. Te cechy odziedziczyłam po moim kochanym tacie. Sama przeżyłam wiele niepowodzeń, w życiu nie wszystko ułożyło się mi tak jak o tym marzyłam, ale nie rozpamiętuję porażek, nie użalam się nad sobą, tylko idę do przodu. Zależało mi na tym, aby stworzyć Dom, w którym osoby starsze z różnymi chorobami dobrze by się czuły. Wiem, że nadal są takie placówki, w których starszych ludzi popycha się, nęka, albo przestawia z kąta w kąt. Dla mnie to niedopuszczalne i karygodne. Tutaj oprócz fachowej całodobowej opieki, rehabilitacji nastawiamy się przede wszystkim na bliskie, osobiste kontakty z podopiecznymi. Dla starszego człowieka bardzo ważne jest to, żeby czuł się potrzebny, był przytulany, wycałowany, wyściskany, tak jak w rodzinie. O to bardzo dbamy.

POMAGA CIERPIĄCYM

Dyrektor Urbaniak dopowiada, że od wczesnej młodości pracowała jako pielęgniarka oddziału psychiatrycznego, najpierw przy ulicy Grunwaldzkiej, a teraz po przeprowadzce psychiatrii przy ulicy Kusocińskiego. Cały czas się dokształca, uczestniczy w szkoleniach, kursach. - Nabrałam sporo doświadczenia jak postępować ze starszymi, chorymi ludźmi, mam stałe kontakty z najnowszą wiedzą - mówi. - W naszym Domu nie sprawia nam żadnego problemu opieka nad chorymi na Alzheimera czy Parkinsona. W razie potrzeby wzywamy specjalistów. Jak ktoś nie może samodzielnie jeść z przyjemnością go karmimy, nie uważamy tego za zło konieczne. Rozumiemy ograniczenia, jakie ludzie mają w pewnym wieku.

Pani Elżbieta wyjaśnia, że w Domu stosują też taką zasadę, że niezależnie od tego w jakim kto jest stanie zdrowia, każdego ranka aktywizują go do życia. - Nie wyobrażam sobie tego, żeby ktoś przeleżał w łóżku cały dzień w piżamie, nawet, gdy samodzielnie nie chodzi - podkreśla. - Ubieramy go, robimy mu toaletę. Musi się troszkę poruszać, pogimnastykować. A jak mu jest ciężko chodzić, to pojeździ na wózku, czy przemieści się przy pomocy chodzika, choćby z pokoju do salonu, żeby zmienił otoczenie i miał kontakt z innymi ludźmi. Wszystkie pomieszczenia pomalowaliśmy na żywe kolory, pobudzające do życia, tapety mamy w kwiaty, pokoje są czerwone, kuchnia zielona, żeby było nam tu weselej.

Szefowa Domu cieszy się, że pomaganie to u nich rodzinna tradycja, starszymi osobami bardzo lubi się też opiekować jej jedyna córka Ania, studentka psychologii. - Rozmawia z nimi, tańczy, śpiewa, doradzi w każdym problemie - chwali pociechę mama.

A pensjonariusze Adam Pańczyk, Natalia Kozak, Marianna Kierzkowska potwierdzają, że pójście do placówki, to dla każdego stres, ale teraz już nie czują się samotni. - Gdy zobaczyliśmy jak dobrze jesteśmy dobrze traktowani, że możemy kiedy chcemy wychodzić na przepustki, odwiedziny bliskich są od rana do wieczora, że nas tu lubią i cenią, to nie czujemy się obco - mówią. - Tutaj bardzo dużo się robi dla naszego dobra.

W tym Domu każdy podopieczny ma dostęp do kuchni.

W tym Domu każdy podopieczny ma dostęp do kuchni. Łukasz Zarzycki

W tym Domu każdy podopieczny ma dostęp do kuchni.
(fot. Łukasz Zarzycki )

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie