Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Nie powinni lecieć jednym samolotem"

Notowała Iza BEDNARZ
Dariusz Kundera, żołnierz VI Brygady Powietrzno-Desantowej, podwładny generała Kwiatkowskiego.
Dariusz Kundera, żołnierz VI Brygady Powietrzno-Desantowej, podwładny generała Kwiatkowskiego. Fot. Aleksander Piekarski
Dariusz Kundera, żołnierz VI Brygady Powietrzno-Desantowej, instruktor Stowarzyszenia Orląt Armii Krajowej. Przyjechał do Kielc na sobotnie uroczystości poświęcenia krzyża powstańczego na cmentarzu na Piaskach. Wiadomość o katastrofie w Smoleńsku zastała go w drodze na cmentarz.

- Zadzwonił do mnie mój tato i powiedział, że zginęli prezydent Kaczyński, szef sztabu generalnego, generałowie, marszałek Sejmu, nie znał jeszcze listy wszystkich ofiar. Nie mogłem uwierzyć, jak to możliwe. Znałem generała Buka i generała Kwiatkowskiego, byli moimi przełożonymi, kolegami w służbie, znałem ich obydwu jako spadochroniarzy, dlatego ich śmierć dotknęła mnie bardzo osobiście. Generał Kwiatkowski był dowódcą brygady, dowódcą batalionu, pamiętam go jako człowieka bardzo przyjaznego, który każdego żołnierza traktował po ludzku. Ciężko mi o tym mówić, bo odszedł bliski mi człowiek, przyjaciel, do którego można się było zwrócić w każdej chwili. Nieprawdą jest to, co mówiono potem w telewizji, komentując na gorąco tę katastrofę. To nieprawda, że polska armia została bez dowództwa. W wojsku jesteśmy na to przygotowani, zawsze są zastępcy dowódców. Takie są procedury. Niepokoi mnie co innego, dlaczego wszyscy najważniejsi ludzie w państwie, całe dowództwo wojskowe, podróżowali tym samym statkiem powietrznym? Przecież jest procedura, która zabrania wszystkim VIP-om lecieć tym samym samolotem. Dla mnie to szok, że dowództwo armii, które powinno podróżować własnym samolotem wojskowym, poleciało razem ze wszystkimi. Wśród pasażerów tego samolotu do Smoleńska miał być jeden z moich kolegów z kieleckiego Stowarzyszenia Orląt Armii Krajowej, podobnie jak ja działający jako instruktor, a obecnie pracujący w Biurze Ochrony Rządu. To była jego zmiana, na 99 procent było pewne, że poleci. Opatrzność nad nim czuwała. Zadzwoniliśmy do niego do domu, a potem wszyscy pojechaliśmy go zobaczyć, bo nie mogliśmy uwierzyć, że żyje. On też przeżył szok, w tym samolocie zginęło dziewięciu jego kolegów ze służby, dziewczyna, z którą się przyjaźnił. W sobotę wieczorem, po mszy w katedrze, spotkaliśmy się wszyscy razem z dzieciakami z Orląt Armii Krajowej, bo w takiej chwili ludzie powinni być razem.

Wszystkie uroczystości pogrzebowe będą dla mnie ciągłym przypominaniem tego, co się stało. Ktoś określił tę katastrofę jako "Katyń bis". Dla mnie to jakiś przewrotny chichot historii. Jak wszyscy, zastanawiam się, jakie było tego podłoże. Może te nasze ciągłe kłótnie w państwie, ta niezgodność Polaków, zawieranie rozejmów tylko na chwilę, żeby potem każdy ciągnął to państwo w swoją stronę? Może to znak od Boga, żebyśmy się obudzili z tego złego snu?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie