Nida do ostatniej miała niezłą passę. Po porażce w 4 kolejce nie dawała się pokonać w czterech kolejnych meczach. Dlatego, choć jechała do Staszowa na pojedynek z wiceliderem, który wygrał sześć spotkań z rzędu, liczyła na urwanie punktów mocniejszemu rywalowi.
I to urwanie punktów wcale nie było tak daleko. Olimpia Pogoń zaczęła zgodnie z oczekiwaniem swoich kibiców, czyli od ataków na bramkę pińczowian, jednak nasi gracze mądrze się bronili. Choć Damian Pałaszewski miał sporo pracy, to interweniował pewnie i fani żółto-niebieskich nie musieli z nerwów obgryzać paznokci, że zaraz coś wpadnie. Wydawało się, że Nida po kwadransie nacierania gospodarzy przetrzymała to, co najgorsze i przestanie tylko się bronić. Tak się jednak nie stało. Pińczowianie nie potrafili dłużej utrzymywać się przy piłce i mimo że staszowianie nieco spuścili z tonu, to nie wróżyło to najlepiej.
W efekcie w 32 minucie gracze ze Staszowa otworzyli wynik. Bramka padła po stałym fragmencie gry – rzucie rożnym i strzale Norberta Kuli. O dziwo nie załamało to pińczowian, którzy śmielej ruszyli do ataku przestając koncentrować się na defensywie. Ta strategia szybko się opłaciła. Piłkarze Nidy wyrównali tuż przed przerwą, a uczynił to znajdujący się w znakomitej od początku rozgrywek formie Artur Karasek.
Chwilę po zamieni stron gospodarze odzyskali prowadzenie – za sprawą Krystiana Rzepy. Później ten zawodnik mógł dać swojej drużynie kolejną bramkę, ale zmarnował rzut karny. Mimo to pińczowianie nie dostali wiatru w żagle i nie zdołali ponownie doprowadzić do remisu. Tym samym Olimpia Pogoń zanotowała siódme kolejne zwycięstwo.
- Drużyna ze Staszowa potwierdziła, że nieprzypadkowo jest wiceliderem. Była lepsza przez zdecydowaną część meczu. My tylko fragmentami graliśmy płynnie i z zębem, a czasami brakowało nam agresywności i bardziej zdecydowanego doskoczenia do rywali – komentuje Artur Jagodziński, trener Nidy Pińczów.
Jego podopieczni poprawili sobie humory w środę. Tego dnia zainaugurowali nowy sezon w Pucharze Polski na szczeblu okręgu. W meczu trzeciej rundy tych rozgrywek rozgromili na wyjeździe występującego w klasie okręgowej Piasta Stopnicę 5:0 i awansowali do kolejnej fazy. Jednak wygrana nie przyszła tak łatwo, jak sugerowałby to wynik. Zwłaszcza w pierwszej połowie stopniczanie stawiali opór. Nawet jak stracili w 12 minucie gola po strzale Piotra Gajdy, to nie podłamali się, co sprawiło, że pińczowianie nadal mieli kłopoty ze sforsowaniem defensywy rywali. Worek z bramkami rozwiązał się dopiero po przerwie, kiedy piłkarze Piasta opadli z sił i nie byli już w stanie powstrzymywać szybko grających zawodników Nidy. Efektem były dwa gole po rzutach karnych, bo defensorzy ze Stopnicy nie przebierali w środkach i faulowali.
- To był dla nas w gruncie rzeczy sparing. Bardziej niż wynik cieszy to, że z niezłej strony pokazali się nasi młodzi gracze, a wystąpiło ich na boisku całkiem sporo – mówi Artur Jagodziński.
Nida Pińczów po ośmiu meczach zajmuje w tabeli IV ligi 10 miejsce z dorobkiem 10 punktów. Wygrała trzy mecze, jeden zremisowała, a cztery przegrała. Zdobyła i straciła po 12 goli.
W niedzielę, 23 września, pińczowianie na własnym boisku przy ulicy Pałęki podejmą Granat Skarżysko-Kamienna. Początek meczu o godzinie 15.
POLECAMY RÓWNIEŻ:
ZOBACZ TAKŻE: TOP SPORTOWY. Które gwiazdy sportu mają najwięcej dzieci?
(Źródło: vivi24)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?