Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niełatwe życie Michała. Pokonał sepsę, teraz walczy z urzędnikami

Iwona ROJEK
Sepsa pozbawiła młodego kielczanina sprawności, rok temu uwielbiał sport i ruch.
Sepsa pozbawiła młodego kielczanina sprawności, rok temu uwielbiał sport i ruch. D. Łukasik
Pokonał sepsę, teraz z coraz lepszymi wynikami walczy o powrót do zdrowia. Niestety, nie jest w stanie dać sobie rady z urzędnikami.

26-letni kielczanin Michał Salwa, mimo że pokonał sepsę, która wyniszczyła jego organizm, to dalej boryka się z wielkimi kłopotami. Nie otrzymał renty w drodze wyjątku, po amputacji palców u stóp będzie potrzebował drogich protez.

Ostatni rok był chyba najgorszy w życiu młodego studenta historii, czasami wydaje mu się, że to wszystko, co przeżył, to tylko sen, który wkrótce przeminie.

- Ogólnie nie miałem łatwego życia. Kiedy byłem pięcioletnim chłopcem, zmarł mi tata, potem mnie i młodszego brata mama wychowywała samotnie, męczyła się, a teraz zaatakowała mnie nagle ta straszna choroba - opowiada. - Już rok nie byłem na dworze, z wyjątkiem chwil, kiedy podjeżdża karetka i na noszach zabierają mnie do lekarza. Nadal mam niezagojone rany na nogach po przeszczepach, jeżdżę też do doktor Małgorzaty Frątczak, chirurga plastycznego, do szpitala w Czerwonej Górze. Lada moment będę potrzebował dobrego ortopedy, który pomoże mi ustawić stopy i powie, jakie protezy pomogą mi w samodzielnym poruszaniu się. Bo najbardziej marzę o chodzeniu i powrocie do pełnej sprawności.

- Widok syna, który przemieszcza się na kolanach po podłodze i z wielkim trudem robi kilka kroków, wsparty na kulach albo na chodziku, sprawia, że zawsze nabiegają mi łzy do oczu - mówi jego mama. - Nie ma mowy, żeby wszedł po schodach, a mieszkamy na pierwszym piętrze. Ale najbardziej cieszę się z tego, że Michał w ogóle żyje, bo przecież mnóstwo osób sepsa zabiła. Mam cały czas świadomość i dług wdzięczności, że tylko dzięki ogromnemu zaangażowaniu i poświęceniu doktor Renaty Szebli, zastępcy ordynatora anestezjologii i intensywnej terapii i całego zespołu tego oddziału w Czerwonej Górze on przeżył. Bo przecież miał niewydolność wątroby, nerek, układu krążenia, z jego ust, nosa, uszu broczyła krew, w czasie choroby schudł 25 kilo. Ciężka walka o jego przeżycie trwała dokładnie 45 dni.
ODMÓWIONO RENTY

Teraz, jak opowiada mama, do pozostałości po sepsie należą utrata słuchu, trudności z mową, przykurcze w nogach i amputacja części stóp. - Dlatego szczególnie mocno zabolała nas decyzja prezesa Zakładu Ubezpieczeń Społecznych o odmowie przyznania Michałowi 500-złotowej renty w drodze wyjątku. Na odpowiedź czekaliśmy kilka miesięcy, prezes uznał, że nie zachodzi przesłanka braku niezbędnych środków utrzymania. A ja zarabiam około 1700 złotych, muszę utrzymać mieszkanie, mam dwóch nieżonatych synów, trzeba wykupić Michałowi leki, opłacamy prywatnie logopedę, co kosztuje nas prawie 200 złotych miesięcznie, wzywamy też laryngologa, bo syn nie słyszy. Trzy razy w tygodniu korzystamy z domowej rehabilitacji, przychodzi bardzo sympatyczny Mariusz i usprawnia mięśnie nóg Michała. Z tych pieniędzy, jakie zarabiam, nie sposób wyżyć. Mimo że jestem bardzo wdzięczna mojemu zakładowi pracy, spółce PKP Energetyka, bo pracownicy i dyrekcja cały czas mnie wspierają i pomagają, to jednak nasza sytuacja jest bardzo trudna.

W przyszłości będę zwracała się do dyrektora i prezesa mojego zakładu o pomoc w zakupie protez, jedna może kosztować nawet 30 tysięcy złotych, ale obecnie najważniejsze dla nas jest otrzymanie renty w drodze wyjątku.
Pani Joanna Salwa mówi, że będzie się odwoływać, a jednocześnie złoży wniosek do premiera Donalda Tuska o przyznanie renty specjalnej. Zdesperowany Michał dopowiada, że zwrócenie się o pomoc do prezesa Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w Warszawie było ostatecznością po tym, jak odmówiono mu wypłaty świadczenia w Kielcach.

- A w kieleckim Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych nie otrzymałem renty socjalnej z tego powodu, że zachorowałem o 17 dni za późno - mówi rozżalony. - To wszystko jest bardzo niesprawiedliwe, przecież nie chciałem w ogóle zachorować. 25 lat skończyłem dokładnie 10 stycznia, a sepsa zaatakowała mnie podstępnie 27 stycznia. - Nie mogę spokojnie myśleć o tych strasznych chwilach - przypomina sobie mama Michała. - Syn wrócił przeziębiony z pracy, wziął leki, a rano usłyszałam charczenie, dobiegające z jego pokoju. Był już nieprzytomny, na ciele miał wybroczyny.

BĘDĄ SIĘ ODWOŁYWAĆ

Obydwoje dziękują pracownikom kieleckiego Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, że pomogli im wypełnić wniosek o rentę w drodze wyjątku, którą przyznaje sam prezes centrali. - Niestety, nie przyznał. Tą odmową prezesa jest zaskoczony wicedyrektor kieleckiego Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. - Bardzo szkoda, że tak się stało, ale nie mamy żadnego wpływu na decyzję prezesa centrali - tłumaczy Paweł Kaleta, zastępca dyrektora do spraw świadczeń. - Pomogliśmy, ale nic z tego nie wyszło. A w decyzji uzasadniającej odmowę można przeczytać, że z dokumentacji rentowej Michała wynika, iż pozostaje on na utrzymaniu pracującej matki i w jego przypadku nie spełnił czterech koniecznych do otrzymania takiej renty wymogów.
Agnieszka Orłowska z biura prasowego rzecznika Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w Warszawie tłumaczy, że rocznie o otrzymanie renty w drodze wyjątku stara się 8 tysięcy Polaków, w 2008 roku otrzymało ją 800 osób. - Ale od tej niekorzystnej decyzji można się jeszcze raz odwołać do tego samego prezesa, a potem jeszcze do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Tak mówią przepisy.

Po artykule informującym o tej skandalicznej sytuacji, jaki zamieściliśmy 17 lutego w "Echu Dnia", odezwało się mnóstwo osób, które zadeklarowały pomoc w tej sprawie. Dzwoniły stacje telewizyjne i radiowe. Wśród zainteresowanych osób był poseł Waldemar Wrona. - Z zawodu jestem lekarzem i ta historia bardzo mnie zbulwersowała - mówi poseł. - Jak najszybciej złożę w tej sprawie interpelację do minister pracy i polityki społecznej, postaram się też osobiście zainteresować przypadkiem Michała Salwy panią minister Jolantę Fedak.

- Zamiast się koncentrować na zdrowiu syna, będziemy pisać kolejne podanie o przyznanie renty - rozpacza Joanna Salwa. - Na szczęście bardzo wspiera nas rodzina. Każdego dnia pomaga nam 85-letnia babcia Michała, jego dziewczyna Magda i moja siostra Grażyna. Wszystkie panie podkreślają, że przecież chodzi tylko o otrzymanie czasowej renty na ratowanie zdrowia, a nie na całe życie. Michał dopowiada, że bardzo chciałby wyzdrowieć, obronić pracę magisterską i pójść do pracy, żeby odciążyć mamę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie