MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Niesamowite. Niewidomy tka gobeliny. Tworzy je… wyobraźnią

Kazimierz CUCH
Artur z dumą pokazuje swoje najlepsze prace. Mama opowiada mu, jaki to jest gobelin.
Artur z dumą pokazuje swoje najlepsze prace. Mama opowiada mu, jaki to jest gobelin. Kazimierz Cuch
Artur Czarnecki, niewidomy, 36-letni mieszkaniec Starachowic ma życiową pasję. Tka gobeliny, od kilkunastu lat.

Artur Czarnecki

Artur Czarnecki z pasją tka gobeliny. Mama jest dumna ze swojego syna.
Artur Czarnecki z pasją tka gobeliny. Mama jest dumna ze swojego syna. K. Cuch

Artur Czarnecki z pasją tka gobeliny. Mama jest dumna ze swojego syna.
(fot. K. Cuch)

Artur Czarnecki

Urodził się 36 lat temu w Starachowicach. Jest spod znaku strzelca. Mama Alicja Czarnecka jest znaną w Starachowicach działaczką społeczną. Przez wszystkie etapy nauczania w Szkole Podstawowej, Zawodówce i w Liceum Ogólnokształcącym miał nauczanie indywidualne. Najpierw ukończył dziewiarstwo w Zasadniczej Szkole Zawodowej w Starachowicach. Wtedy jeszcze trochę widział. Liceum Ogólnokształcące w latach 2008-2009 ukończył już, jako niewidomy. W Warsztatach Terapii Zajęciowej w Starachowicach przez 15 lat tkał gobeliny. Zrezygnował od 2008 roku, gdy pogorszył mu się wzrok.

- Artur ma łagodny sposób bycia. Wynagradza mi w dwójnasób to, co przeszłam, w związku z jego chorobą. Cieszy się, śmieje. Jest opanowany, spokojny, pełen życia - mówi Alicja Czarnecka, jego mama, znana w Starachowicach działaczka na rzecz niepełnosprawnych.

- Ma bogatą wiedzę muzyczną, poprawne słownictwo, nie nudzę się z nim. Nie żałuję ani jednej minuty, którą mu poświęciłam. Jak na swoją chorobę (dziecięce porażenie mózgowe czterokończynowe, wrodzoną zaćmę i nabytą jaskrę) jest zaradny - opowiada.
Alicja Czarnecka jest dumna z niepełnosprawnego syna. Uważa go za najwspanialsze dziecko na świecie. Ale zaraz się poprawia i dodaje, że w pełni sprawna córka, mężatka, matka trojga dzieci, też jest wspaniała.
Artur uczestniczy w imprezach, które organizuje jego mama. Jest też zrzeszony w Polskim Związku Niewidomych. Wszędzie jest zabierany, na wszystkie wyjazdy, turnusy rehabilitacyjne, nawet za granicę.

DROGA DO GOBELINÓW

- Jak powstał dział usług specjalistycznych w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej, mama tam poszła, by załatwić mi dodatkowe zajęcia, poza Warsztatami Terapii Zajęciowej. W 1998 roku przyszła do mnie pani Anna Sokołowska, która nauczyła mnie tkać gobeliny. Ta sama pani jest ze mną od 14 lat. Ona ma pod opieką kilkoro niepełnosprawnych. Przychodzi do mnie dwa razy w tygodniu. Jak jest Dzień Pielęgniarki to dzwonię do niej z życzeniami - Artur opowiada o początkach wielkiej pasji.

- Tkanie gobelinów to nie jest ciężkie. Ja mam do tego wielką cierpliwość. Mam wielką wyobraźnię kolorów, bo kiedyś widziałem - dodaje.

Trudno zliczyć ile gobelinów zrobił przez te 14 lat, chyba ponad 40 szt. Większość z nich została w domu, bo Artur nie chce ich wydawać. Tylko niewielką część rozdał rodzinie, znajomym, leczącym go lekarzom, są w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Starachowicach. Jego prace były na wystawach prac osób niepełnosprawnych.

- Artur jest wspaniały, bo mimo niepełnosprawności coś mu się chce. Wielu takim osobom się nie chce. Gobeliny to jego pasja. Ja mu opowiadam o obrazach, które chce wykonać. Przekazuję mu nitki, w odpowiednich kolorach. On sam przewleka je przez osnowę. Jest bardzo samodzielny - informuje Anna Sokołowska, jego opiekunka.

Artur całe życie będzie wymagał opieki drugiej osoby. Już wie co zrobi, gdy na świecie zabraknie jego mamy. Pójdzie do Domu Pomocy Społecznej, pod Warszawą, blisko siostry. Będzie tylko chciał, by go odwiedzali. Nie chce być dla nich ciężarem.

Niesamowite. Niewidomy tka gobeliny. Tworzy je… wyobraźnią
K. Cuch

(fot. K. Cuch)

MOŻE BĘDZIE WIDZIAŁ?

Artur ma nadal nadzieję, że jeszcze będzie widział. Że medycyna coś wynajdzie i ten lek przywróci mu wzrok. Liczy na dalsze wyjazdy, razem z mamą i podobnymi sobie przyjaciółmi, na turnusy rehabilitacyjne nad morzem, Mikołajki, wigilie, andrzejki. Chciałby jak najdłużej być sprawnym fizycznie. Codziennie sam ćwiczy, chodząc po schodach w bloku na dół i z powrotem. Bo te schody bardzo dobrze zna. Jest mu bardzo dobrze z mamą. Ma przyjaciółkę Anetę, też niepełnosprawną.

- Czasami do niej zatelefonuję, bo sam potrafię. Spotykamy się na andrzejkach, wigiliach. Mamie życzę, żeby miała zdrowie dla Klubu Niepełnosprawnych i dla mnie. Myślę o tym, że mamy kiedyś zabraknie. Rozmawiamy o tym. Wtedy pójdę blisko siostry - planuje.

NAJPIERW BYŁ SZOK

- Po czterech, pięciu miesiącach od urodzenia się zorientowałam, że Arturek inaczej trzyma rączki, główkę, nóżki. Sądziłam, że to jakieś defekty okresu niemowlęctwa, do skorygowania. Zaczęłam szukać pomocy, najpierw u lekarzy w Starachowicach. Gdy miał dziewięć miesięcy dostałam skierowanie do Kielc. Lekarz od razu ocenił, że to jest mózgowe porażenie dziecięce - wspomina Alicja Czarnecka.

- To był dla mnie szok. Bardzo to przeżyłam, bo nic nie wiedziałam o tej chorobie. Cierpliwie czekałam na receptę, która da zdrowie mojemu dziecku. Ale jej nie dostałam. Dopiero po pewnym czasie do mnie dotarło, co znaczy ta choroba.

Lekarz zaproponował przyjazd do Buska Zdroju, na “Górkę". Powiedział, że pojadę, zobaczę inne dzieci. Trzy pierwsze lata życia Artura były przepłakane. Nie dowierzałam lekarzom. Odwiedzałam uzdrowicieli, bioenergoterapeutów, aż za Kluczborkiem. Pojechałam na “Górkę" dopiero gdy Artur skończył trzy lata - dodaje.

W Busku to była prawdziwa szkoła życia. Przez 15 lat jeździłam do Buska, już nie szukałam cudotwórców. Był dwukrotnie operowany, zaczął chodzić między siódmym a ósmym rokiem życia - jednym tchem opowiada kilka trudnych lat. Stanowczo zaznacza, że zawsze pomagała jej rodzina, z jej strony.

CORAZ GORZEJ

Artur ma szerokie zainteresowania. Słaby wzrok nie pozwalał mu dużo czytać. Więcej słuchał. Ma dużą płytotekę. Szczególnie interesuje go muzyka z lat 80-tych, z jego dzieciństwa - Andrzej Zaucha, Marek Grechuta, Jerzy Rybiński, Bogusław Metz, z którym spotkał się w Kałkowie.

- Marzyłam, że po wejściu do Unii Europejskiej osoby niepełnosprawne będą tak chronione jak na Zachodzie. Że nie będą trafiać do domów pomocy społecznej, po śmierci rodziców i opiekunów - mówi z przekonaniem pani Alicja Czarnecka.

- Jednak życie pokazało, że jest coraz gorzej. Zmieniło się tylko tyle, że teraz Artur może zagłosować przez pełnomocnika. Jest coraz mniejsze dofinansowanie dla niepełnosprawnych. Zadania Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych scedowano na samorządy, bez pieniędzy - dodaje pani Alicja i biegnie do pisania wniosku o datację z Unii Europejskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie