Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niesamowity koncert Golec uOkiestra i Maryli Rodowicz w Kielcach (video, zdjęcia)

Bożena Smorawska [email protected]
Wielki Koncert Charytatywny na kieleckiej Kadzielni za nami. Impreza organizowana przez "Echo Dnia", Wojewódzki Szpital Zespolony, agencję POP-ART był wyjątkowym wydarzeniem - publiczność wypełniła amfiteatr do ostatniego miejsca i bawiła się wspaniale.

[galeria_glowna]

Niesamowity koncert Golec uOkiestra i Maryli Rodowicz w Kielcach (video, zdjęcia)

Już przy pierwszej piosence tysiące gardeł śpiewało z Golcami "Tu na razie jest ściernisko, ale będzie San Francisco". A potem było jak u Hitchcocka - napięcie tylko rosło, bo w finale sobotniego koncertu w amfiteatrze na Kadzielni wystąpiła szalejąca po scenie Maryla Rodowicz. Porwała do tańca nie tylko tych, którzy zdążyli się zestarzeć przy jej przebojach, ale także małolatów.

Nazwiska gwiazd podziałały jak magnes i przyciągnęły tysiące osób, bo kielecki amfiteatr na Kadzielni był wypełniony do ostatniego miejsca. To był niezwykły koncert - przede wszystkim dlatego, że dochód z niego przeznaczony będzie na pomoc dla najuboższych uczniów naszego regionu. Jest organizowany już po raz dziewiąty przez Agencję POP-ART, Wojewódzki Szpital Zespolony w Kielcach i "Echo Dnia", które w tym roku obchodzi czterdziestą rocznicę istnienia i zaprosiło swoich czytelników do wspólnego świętowania jubileuszu.

Koncert dla miliona?

Nic więc dziwnego, że przy tak wyjątkowej okazji najpierw wywołano na scenę sprawców całego zamieszania. Redaktor naczelny "Echa Dnia" Stanisław Wróbel serdecznie podziękował wszystkim, którzy dołożyli swoją "cegiełkę" do wielkiej akcji charytatywnej, ponieważ co roku do redakcji dociera bardzo wiele próśb o wsparcie. Podkreślił, że sobotni koncert, którym redakcja zaczyna świętowanie okrągłego jubileuszu, obejrzy około… miliona ludzi. - Dziś "Echo Dnia" to nie tylko gazeta, ale także portal, który miesięcznie odwiedza milion internautów - wyjaśnił Stanisław Wróbel.

Jan Gierada, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach, życzył redaktorowi naczelnemu "Echa Dnia", aby doczekał na tej funkcji 80 urodzin swojej gazety i zapewnił, że na pewno na nie przyjdzie. Podarował też markowy długopis, aby mógł dobrze pisać o szpitalu na Czarnowie i Narodowym Funduszu Zdrowia…

Z kolei Jerzy Chrobot, obecnie szef Agencji POP-ART, a wcześniej dziennikarz i trzykrotnie redaktor naczelny "Echa Dnia" (przeprowadził gazetę przez bardzo trudne okresy), zapewnił, że ściągnął na ten koncert gwiazdy najwyższego formatu, więc zapowiada się naprawdę wyjątkowy wieczór. I były to prorocze słowa…

Kielce śpiewają, Golcowie dyrygują

Bracia Golcowie zaczęli swój występ ostro. - Pomożecie nam śpiewać? Jak usłyszycie słowo "San Francisko", wszyscy podnieście ręce do góry - poprosili publiczność. No i zaczęła się szalona zabawa, bo przecież piosenka "Ściernisko" to chyba największy przebój zespołu Golec uOrkiestra, którego słowa cytował sam prezydent USA George W. Bush podczas oficjalnej wizyty w Polsce w czerwcu 2000 roku. Bracia z Milówki sypali jak z rękawa kolejnymi hitami, a ponieważ są też świetnymi showmanami, publiczność bawiła się znakomicie. Na pytanie: "czy na widowni są jakieś Bernadetki?" o dziwo podniosło się parę rąk, choć wydawałoby się, że to bardzo rzadkie imię. No i zaraz tłum falował, podskakiwał i śpiewał z artystami słynną "Lornetkę". Tak dobrze to wyszło, że Łukasz i Paweł stwierdzili z zadowoleniem: - Kielce śpiewają, a Golcowie dyrygują…

Gorąco oklaskiwano bardzo rozbudowane muzyczne wstępy do kolejnych piosenek, znakomicie zagrane między innymi na potężnych, stuletnich trąbitach. A gdy padło pytanie: "Czy wiecie, skąd pochodzą bracia Golcowie?", nikt nie miał wątpliwości, że chodzi o Milówkę, piękną miejscowość w Beskidzie Żywieckim, u podnóża Baraniej Góry. Bracie chcieli się też wiedzieć, czy ktoś tam był. Podniosło się sporo rąk, między innymi szefa "Echa Dnia"…

Nie obyło się niestety bez wpadek. Edyta Golec, żona Łukasza, zanim zaczęła śpiewać piosenkę z najnowszej płyty zespołu, spytała panie na widowni: - Czy chłopcy w Kielcach dobrze się sprawują? (z oczywistym podtekstem), na co usłyszała chóralne "NIE", co nie wystawia dobrego świadectwa góralom świętokrzyskim…

Przy zaśpiewanym na finał "Craizy is my life" było już na widowni prawdziwe szaleństwo, nic więc dziwnego, że "wymuszono" na zespole bisy. Bracia, dziękując publiczności za fantastyczną atmosferę, pożegnali się z nimi ukochanym przez wszystkich hitem "Słodycze".

Roztańczona królowa

Gdy na scenie trwały przygotowania do występu kolejnej gwiazdy, można było obejrzeć specjalny film nagrany z okazji jubileuszu "Echa Dnia". O tym, jak gazeta zmieniała się przez te czterdzieści lat, opowiadali redaktorzy naczelni i dziennikarze tego dziennika. A potem przygasło światło, muzycy na scenie zagrali ostrego rocka i zaczęło się oczekiwanie na megagwiazdę. Kiedy się pojawi? W czym? Maryla Rodowicz jak zwykle nie zawiodła. Strój długo by opisywać, lepiej obejrzeć go na zdjęciach. Wystarczy wymienić trampki i puchaty, tiulowy tren do ziemi, który w drugiej części koncertu zrzuciła, ukazując odchudzoną sylwetkę, o której głośno było ostatnio na plotkarskich portalach. Zaśpiewała od razu ostro i od razu z publicznością "Bo to, co nas podnieca, to się nazywa kasa".

Potem zaskoczyła wszystkich stwierdzeniem: - Gram, to, co chcecie. Mówcie tytuł, a ja to od razu śpiewam". Ludzie się przekrzykiwali, jedni chcieli "Małgośkę", inni "Sing Sing" czy "Balladę wagonową". - Wszystko będzie, jeszcze wam się znudzi - śmiała się Maryla.

Nie musiała długo czekać na chętnych, gdy zaprosiła kogoś z publiczności do piosenki "Dziś prawdziwych Cyganów już nie ma". Po spokojnym wstępie szepnęła: - Teraz dajcie czadu… No to dali. Małgosia i Karolina tańczyły z cygańską ikrą, a Rafał nie dość, że zaśpiewał wspólnie z artystką "tylko koni żal", to na koniec porwał ją w tany…

Z każdą kolejną piosenkę temperatura na widowni rosła, bo przecież na przebojach Maryli Rodowicz wychowały się pokolenia. "Wsiąść do pociągu byle jakiego", "Kolorowe jarmarki", "Łatwopalni", "Mała nie szalej", "Szparka sekretarka". Większość piosenek śpiewano wspólnie, czasami nawet a’capella, jak choćby przy wywołującym dreszcze, przepięknym utworze "Niech żyje bal".

Artystka nawiązywała fantastyczny kontakt z publicznością. Przy piosence "Ale to już było" zapowiedziała: - Zaraz do was przyjdę! I faktycznie po chwili zeszła na widownię. Jednak gdy podsuwała ludziom mikrofon, żeby razem z nią śpiewali, oni, zwłaszcza panowie, rzucali się do całowania. Nie broniła się.
- Byłam na wielu koncertach Maryli, ale takiej jej jeszcze nie widziałam. Jest taka bezpośrednia, żywiołowa, no i ma tyle energii. Żeby po półtoragodzinnym śpiewaniu, na full, bez żadnych technicznych tricków, jakie stosuje dziś wielu młodych piosenkarzy, mieć jeszcze siłę tak tańczyć i szaleć po scenie - dziwiła się grupka pań na widowni.

Spełnione marzenie

Przejmującym momentem sobotniego koncertu było uroczyste wręczenie laptopa 14-letniemu, ciężko choremu Adamowi Staromłyńskiemu, podopiecznemu Fundacji "Mam Marzenie", obecnie przebywającemu w placówce opiekuńczo-wychowawczej w Kielcach. Komputer, który ufundował Jerzy Chrobot, szef Agencji POP-ART, wręczyła chłopcu sama Maryla Rodowicz, życząc dużo zdrowia i wielu pogodnych chwili przy takim dobrym sprzęcie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie