Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niezwykła historia z Trzcianki w gminie Nowiny. O młynie, który okazał się papiernią i biznesmenie z XIX wieku. Zobaczcie zdjęcia

Lidia Cichocka
Tak dziś wygląda opisywany budynek w miejscowości Trzcianki
Tak dziś wygląda opisywany budynek w miejscowości Trzcianki
Podkieleckie Trzcianki w gminie Nowiny to dawna letniskowa wieś. Do naszych czasów dotrwało kilka pięknych, drewnianych willi. Są też pozostałości imponującego murowanego budynku. Według przekazu miał się tu mieścić młyn. Dariusz Kalina, kielecki historyk dotarł jednak do dokumentów stwierdzających, że rzekomy młyn był papiernią, a jej założyciel, Leonard Macharzyński rzutkim biznesmenem realizującym śmiałe projekty. Poznajcie niezwykłą historię.

Skąd się wzięła nazwa Trzcianki?

Budowlę w Trzciankach wspominał Eugeniusz Krygier tworzący katalog zabytków przemysłowych Staropolskiego Okręgu Przemysłowego między innymi w powiecie kieleckim. Pracę wydano w 1959 roku. To on chodząc wzdłuż cieków wodnych i rozmawiając z ludźmi zaznaczał obiekty znajdujące się na brzegach. Penetrował także odcinek dzisiejszej Bobrzy od Białogonu w dół. Na mapce naniósł Fabrykę Pomp w Białogonie, młyn na Słowiku, na Markowiźnie i w Trzciance.

Kalinę zastanawia sam fakt, że początkowo istniała nazwa Trzcianka - taka widnieje na starych mapach. - To, że pojawiła się liczba mnoga wskazuje, iż w świadomości ówczesnych ludzi musiał zaistnieć drugi obiekt. Prawdopodobnie zmianę nazwy wywołało pojawienie się innego ważnego budynku - wyjaśnia Kalina.

Jego zdaniem ten drugi budynek stoi do dziś. Wysoki, charakterystyczny z dosyć niezwykłym detalem. - Czy nie dziwi fakt, że na pierwszym piętrze znajduje się balkonik?

Jego zdaniem wskazuje to na obecność w tym domu kobiety, która potrzebowała miejsca do wywieszenia dywanu i wnioskuje, że budynek zajmowała rodzina, z pewnością nie chłopska.

Krygier zauważył także, że od strony południowej wybudowano jakby wannę z kamienia, z wystającymi po bokach trzpieniami. Dzisiaj nie ma po niej śladu.

- Skąd wzięło przekonanie, że był to młyn? Przyjęto, że zawsze pełnił taką funkcję jaką nadali mu ostatni właściciele a działała tu piekarnia - mówi Kalina. - Ja jestem archiwistą i postanowiłem poszukać starszych informacji niż te dotyczące jednego, dwóch pokoleń wstecz.

Po przeszukaniu archiwów udało mu się ustalić, że w budynku nad Bobrzą mieściła się papiernia. Na mapie z 1874 roku zaznaczony jest duży obszar nad rzeką i tam po rosyjsku odnotowano, że jest to teren pod fabrykę papieru pod Kielcami.

Zakład miał wykorzystywać surowiec z pobliskich sosnowych lasów.

Inwestorem tego dużego przedsięwzięcia był Leonard Macharzyński.

- Kompletnie zapomniany człowiek, żyjący w bardzo trudnych czasach rodzącego się kapitalizmu

- mówi Dariusz Kalina.

Tak wyglądały początki biznesu - papiernia Trzcianki

Macharzyński pojawił się w Chęcinach około 1794 roku, bez przeszłości i przyszłości, bo ubogi, z trudem wiązał koniec z końcem pracując jako adwokat a raczej pisarczyk, który za parę złotych sporządzał wpisy, pisał podania. Jego los odmienił się, gdy został dożywotnikiem starosty chęcińskiego, hrabiego Teofila Załuskiego. Starosta dał mu w zarząd państwowy, podlegający urzędowi majątek. Dla Macharzyńskiego była to szansa na stabilizację, założenie rodziny.

Niestety, gleby wokół Chęcin do urodzajnych i żyznych nie należą musiał więc szukać innych pomysłów na stały dochód. To on uruchomił w Podzamczu Chęcińskim, przy siedzibie starosty browar produkujący piwo i wódkę. Doprowadził do niego wodę. Propinacja to bardzo dochodowy interes, zwłaszcza, że wiązała się z prawem do postawienia własnego lokalu propinacyjnego.

Macharzyńskiemu udało się kupić kawałek ziemi w pobliżu dworu starostów, na którym postawił dom. - To ciekawy budynek przy dawnej siódemce, vis a vis dzisiejszego Centrum Nauki - precyzuje Kalina. - Budynek miał dwa wejścia, bo z jednej strony mieściła się część mieszkalna a z drugiej biuro. Na frontonie zachowało się owalne miejsce po herbie Królestwa Polskiego.

Stanąwszy na nogi Leonard postanowił założyć rodzinę, jego wybranką została panna Tekla Czaplińska z Bolmina i to małżeństwo utorowało mu drogę na salony. Prowincjonalne, ale jednak.

Macharzyńscy mieli dwóch synów i dwie córki, a to była szansa na dalsze koligacje z okoliczną szlachtą.

Z czasem rodzina przeniosła się do nieodległych Szewc, gdzie Macharzyński kupił majątek. Wybudował tam kamienny dwór o kształcie wieży mieszkalnej. Został ziemianinem, gospodarował lasami. Zapewne wtedy powstał pomysł na biznes życia - budowę fabryki.

- To były czasy rodzącego się kapitalizmu, bardzo trudne, ale dające sporo możliwości. Macharzyński wydzierżawił ziemię na przeciwko młyna Trzcianki. Niewielki, zarośnięty dopływ, przy którym stał widoczny jest do dzisiaj - tłumaczy Dariusz Kalina. - Po jednej stronie znajdował się pochodzący z XVI wieku młyn, który należał do starostwa chęcińskiego a dokładnie za nim powstało to widoczne do dzisiaj gmaszysko.

Z kamienia, bez podpiwniczenia, ale z mechanizmem obracającym kołem. Tu był produkowany papier.

Urzędnicy kieleccy, jeszcze nie rosyjscy, pomagali Macharzyńskiemu. Nim uruchomił produkcję dostał zamówienie, dziś powiedzielibyśmy publiczne, na dostawy papieru pakowego i białego do Kielc.

- Bardzo szybko za własne pieniądze, bez kredytu postawił ten obiekt i zaczął produkować papier. Drewno dowożono z Szewc - sprzyjało temu nawet ukształtowanie terenu: puste wozy z papierni jechały pod górkę, pełne drewna w dół - opisuje Kalina.

Jednocześnie właściciel Szewc i papierni porządkował sprawy własnościowe. W 1813 roku udało mu się pozbyć naleciałości feudalnych np. nie płacić dziesięciny do kościoła w Chęcinach w zbożu. Uwłaszczył także mieszkańców Szewc, dając im po kawałku ziemi, pozwolił brać drewno z wiatrołomów by mogli budować.

Sam planował życie w innym miejscu, bo kupił majątek w Bobrownikach, tam została pochowana jego żona a w 1828 roku sam Leonard. Niestety, miejsca ich pochówku nie są znane. Nie zadbali o to synowie i brat Bonawentura, który, ponieważ obaj synowie służyli w wojsku, przejął majątek i utrzymywał całą rodzinę. Ostatecznie we dworze w Szewcach pojawili się nowi właściciele.

Wielkie plany na Trzcianki - co z nich wyszło?

Papiernia działała jeszcze jakiś czas. Fabryka Pomp w Białogonie postanowiła zbudować tu blachownię, kolejną w Woli Murowanej, tartak. - Z pomysłów tych nic nie wyszło, podobnie jak z pomysłu a żył on do 1890 roku, uruchomienia wielkiej papierni, zachowały się tylko dokumenty potwierdzające te plany - dodaje Dariusz Kalina.

Dzisiaj budynek zwany młynem stoi pusty, o dziwo nie jest zawilgocony. - Układ wodny jest do uratowania, ale nikt w to nie wejdzie, bo to wymaga ogromnych nakładów - mówi Dariusz Kalina wspominając funkcjonującą tu piekarnię. - Dla mnie jest on świadkiem historii, bardzo pięknej, szkoda, że powszechnie nieznanej. Pokazuje upór i ambicje konkretnych ludzi, którzy mieszkali na tej ziemi i próbowali ją zmieniać. Nie brakowało im wyobraźni, determinacji. Warto o nich pamiętać.

od 7 lat
Wideo

Nowi ministrowie w rządzie Donalda Tuska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie