Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niezwykła szkoła sztuk walki w Skarżysku-Kamiennej

Piotr STAŃCZAK [email protected]
Brunon Sokołowski (z prawej) podczas treningu w klatce z Piotrem Jankowskim.
Brunon Sokołowski (z prawej) podczas treningu w klatce z Piotrem Jankowskim. Fot. Piotr Stańczak
Brunon Sokołowski spędził kilka lat w USA i Wielkiej Brytanii. Po powrocie do Skarżyska utworzył własną szkołę, w której uczy nie tylko sztuk walki

Brunon Sokołowski

Brunon Sokołowski

Ma 31 lat. Sportową karierę rozpoczął w sekcji karate kyokushin po opieką trenera Zbigniewa Zaborskiego. W latach 1999-2004 kilka razy sięgał po mistrzostwo Polski juniorów i seniorów. Absolwent II L.O im. A. Mickiewicza w Skarżysku oraz AWF w Krakowie. Jako zawodnik kickboxingu i MMA współpracował m.in. z Jarosławem Rogalą, Tomaszem Drwalem. W 2006 roku w USA wywalczył zawodowe mistrzostwo świata w kickboxingu federacji IKF. Po powrocie do Skarżyska założył Stowarzyszenie "Akademia Holistyczna", w której uczy sportów walki, ale też prowadzi zajęcia fitness, rehabilitację, samoobronę dla kobiet. Ma żonę Ewę. W wolnych chwilach gra na pianinie.

Brunon Sokołowski jeszcze dziesięć lat temu był czołowym karateką w Polsce. Po latach spędzonych w USA i Anglii wrócił do rodzinnego Skarżyska. Założył Stowarzyszenie "Akademia Holistyczna", w której trenuje nie tylko sztuki walki.

Piotr Stańczak: Większość kibiców ze Skarżyska pamięta cię jako świetnego karatekę. Na kilka lat zniknąłeś jednak z miejscowych aren. Co się działo w twojej karierze sportowej i życiu?

Brunon Sokołowski: - W karate kilka razy zdobyłem mistrzostwo Polski. Na początku XXI wieku do naszego kraju coraz śmielej zaczęły wkraczać inne style walki - K-1, MMA i zacząłem się nimi interesować. W 2004 roku ukończyłem AWF w Krakowie i postanowiłem wyjechać do USA, żeby rozwijać się jako sportowiec. Już wtedy myślałem o pracy trenerskiej.

Początki w innych sportach walki nie były jednak zapewne łatwe, zwłaszcza za "Wielką Wodą". Jak je wspominasz?

- Przed wyjazdem do USA poznałem kilka ważnych osób, senseia Krzysztofa Borowca (prezesa Kieleckiego Klubu Karate Kyokushin - przyp. PST), Jarosława Rogalę, trenera słynnego Marka Piotrowskiego i Tomka Drwala, z którym w Krakowie próbowaliśmy ćwiczyć w MMA, dyscyplinę, jaką oglądaliśmy jeszcze na kasetach video. W USA osiedliłem się w stanie Illinois. Na początku emigracji człowiek stara się głównie przetrwać, nie zaś wygrywać zawody. Opiekowałem się pewnym starszym panem, w wolnej chwili trenowałem w jednym z tamtejszych klubów. Uczyłem się MMA i kickboxingu.

W końcu doczekałeś się walki w USA. Jak do niej doszło?

- Stało się to przypadkowo. Z moim podopiecznym poszedłem któregoś dnia na zawody - eliminacje do Mistrzostw Świata federacji IKF w kickboxingu. W następnych zdecydowałem się już wystartować. Konsultowałem się z trenerem Rogalą. Ponieważ nie miałem sparingpartnera, ćwiczyłem też sam, na… słupku w pralni.

Opowieść przypomina sceny ze starych, dobrych filmów karate.

- Ha, ha, oglądałem filmy na kasetach, ale wiadomo, że w ten sposób nie nauczysz się walki. Początki były trudne, w międzyczasie dojechali do mnie: mój tata, narzeczona Ewa. W 2006 roku wystartowałem w MŚ w Stanie Iowa i wygrałem!

Ameryka nie była twoim ostatnim przystankiem.

- W USA byłem dwa lata. Na kilka miesięcy wróciłem do Skarżyska, pracowałem jako nauczyciel wychowania fizycznego w "samochodówce". Zorientowałem się jednak, że z pensji pedagoga ciężko będzie odłożyć pieniądze na swój klub. Udałem się do Londynu, miałem tam kolegę. Podjąłem pracę w klubie fitness, gdzie od przysłowiowej kuchni poznałem, jak działa ta branża. Zacząłem bić się w tajskim boksie, to był kolejny przeskok.

Po powrocie do Skarżyska zacząłeś tworzyć Akademię Holistyczną. Jak wspominasz początki?

- Poszedłem zarejestrować się w Powiatowym Urzędzie Pracy. Pani, która mnie obsługiwała, słysząc, czym się dotąd zajmowałem, popatrzyła na mnie trochę jak na wariata i zapytała co ja tu robię (śmiech). Fakt, potrzebne było trochę wiary i szaleństwa. Akademia początkowo działała w moim rodzinnym domu, w piwnicy, choć musiałem też do pomysłu przekonać rodziców. Po kilkunastu miesiącach chętnych było tak dużo, że przenieśliśmy się do ośrodka wypoczynkowego na Rejowie.

Jacy ludzie pracują, trenują w akademii?

- Różni, przekrój społeczny jest bardzo szeroki, od lekarzy, prawników po uczniów podstawówek, nastolatków. Rehabilitujemy też osoby z różnymi dysfunkcjami. Nasi trenerzy to pasjonaci, cały czas się dokształcają. Oferta jest szeroka - od sportów walki po rehabilitację, fitness, odchudzanie, samoobronę dla kobiet.

W pierwszych trzech Mistrzostwach Polski w kickboxingu zdobyliście kilkanaście medali? Spodziewałeś się takiego sukcesu?

- Nie, absolutnie. Debiutowaliśmy w marcu br. w Kleszczowie. Ja wystąpiłem po raz pierwszy jako szkoleniowiec, moi podopieczni dopiero rozpoczynali walkę na ringu. Trochę pomogło nam szczęście, ale moja ekipa pokazała serce i hart ducha. Sam już nie walczę z powodu kontuzji kręgosłupa, ale praca trenerska daje mi dużo satysfakcji.

Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie