W TELEWIZJI
W TELEWIZJI
"Kabaretowe wakacje z duchami" widzowie Programu 2 Telewizji Polskiej obejrzą 6 i 20 sierpnia o godzinie 20.05.
Malownicze ruiny szydłowskiego zamku kryły wiele pułapek. - Problemem było dostarczenie sprzętu na dziedziniec. W bramie nie mieścił się TIR, z nieba lało, a my mieliśmy tony sprzętu - wspomina asystentka reżysera Ewa Ślufik z kieleckiej firmy Kuman Art. - która odpowiadała za telewizyjną realizację widowiska.
POTĘŻNE AGREGATY
Sprzętu i materiałów potrzebnych do realizacji "Kabaretowych wakacji z duchami" było mnóstwo. Trzeba było wybudować scenę, zainstalować potężnie ekrany LED, wyświetlające animację. Na zamek przywieziono też potężne agregaty prądotwórcze o mocy około 800 kilowatów - na miejscu było 30 kilowatów mocy.
Przy murze, gdzie stawiano scenę - ziemia była grząska jak dno rzeki. By scena się zmieściła, wycięto nawet czereśnię. Jeden z ekranów, o czym mało kto wie, stanął za łukiem w murze zamku - na nim puszczano animację duszka, którego widać za artystami. Przed murem zamku postawiono dwa ekrany, które wyświetlały wirtualny mur.
- W ten sposób płaskie ruiny zamieniliśmy na bardzo przestrzenny zamek. Kamera tak pokazywała artystów, jakby przechodzili przez kolejne komnaty, których w rzeczywistości nie ma - mówi reżyser koncertu Leszek Kumański.
WSTRZYMANY RUCH
W nocy z niedzieli na poniedziałek nagrywano scenki rozmów duchów z policjantem, toczące się przed Bramą Opatowską.
- Sądziliśmy, że o tej porze nikt nie będzie nam przeszkadzał. Jakież było nasze zdumienie, gdy odkryliśmy, że ruch jest ogromny. Musieliśmy sami zatrzymać pędzące tiry, na szczęście kierowcy byli życzliwi - zdradza tajniki koncertu Leszek Kumański.
W poniedziałek zaczęły się próby z artystami, którzy rozgościli się w pensjonacie Mateo w Stopnicy oraz gospodarstwie agroturystycznym Grynwald. Trwały ostatnie przymiarki kostiumów. Jedna z najlepszych polskich kostiumografów Katarzyna Śródka, która projektuje między innymi dla Dody, przygotowała stroje dla duchów Mikołaja Kopernika, Mieszka I czy Jana III Sobieskiego. Wiele rekwizytów wykonano specjalnie, inne, choćby szpitalne łóżka, wypożyczono ze szpitala w Staszowie. To te łóżka zagrały w piosence "W prosektorium najprzyjemniej jest nad ranem".
Trochę trudności sprawiło ekipie zamontowanie ładunków pirotechnicznych na murach zamku. Nie sięgała tam żadna drabina, więc o pomoc poproszono alpinistów.
BIGOS DLA ARTYSTÓW
Im bliżej było do rozpoczęcia poniedziałkowej realizacji, tym większa była nerwowość ekipy - czy nie lunie? Po 21 kabareton się zaczął. Dziesięć kamer telewizyjnych rozpoczęło rejestrowanie tego, co działo się na scenie i widowni. Siedzibę gimnazjum i szkoły podstawowej w Szydłowie zamieniono na garderoby. Tu także częstowano artystów słynnym bigosem z WiR, który znają także gwiazdy obu edycji "Sabatu czarownic". Bigos rozgrzewał, i dobrze, bo z każdą godziną na dziedzińcu zamku robiło się coraz zimniej. Ale pierwsza część widowiska, czyli "Strachy na Lachy", poszła bez dubli. Dopiero w drugiej części zmęczenie artystów i publiczności dało o sobie znać. Czasem "siadał" mikrofon, czasem artysta zapominał tekstu. Niektóre piosenki przerywano, bo Leszek Kumański zarządzał dubel.
- To teraz ja jeszcze raz wejdę, a państwo zaczniecie bić brawo, jakbyście widzieli mnie po raz pierwszy - dyrygowała publicznością Katarzyna Piasecka, znana z ciętych monologów. A widzowie, rozumiejąc wymogi telewizyjnego widowiska, chętnie przystawali na odegranie ponownego powitania.
BANKIET DLA VIP-ÓW, HORROR DAŃCA
Po końcowych fajerwerkach, kiedy publiczność opuściła zamek, artyści oraz tak zwane VIP-y udali się na bardzo krótkie "after party". W skarbczyku gratulowano wszystkim ojcom i matkom sukcesu: wójtowi Szydłowa Janowi Klamczyńskiemu, wojewodzie Bożentynie Pałce-Korubie, ale też reżyserowi Leszkowi Kumańskiemu oraz sponsorom: z Regionalnej Organizacji Turystycznej prezesowi Jackowi Kowalczykowi oraz dyrektorce Małgorzacie Wilk-Grzywnie.
Największym zainteresowaniem, zwłaszcza żeńskiego grona bankietu, cieszyli się uczestnicy programu "You Can Dance", bliźniacy Sebastian i Kuba Piotrowiczowie, którzy chętnie pozowali do zdjęć i rozdawali autografy. Marcin Daniec, który prywatnie zna się z Małgorzatą Wilk-Grzywną, bo razem studiowali w Krakowie, na bankiecie pojawił się przez moment. Szybko wracał do Krakowa, ale po drodze zgubił się na objazdach i jechał na resztce benzyny. Mając paliwa zaledwie na 3 kilometry, cudem dojechał do Jędrzejowa, gdzie wreszcie zatankował.
Znany artysta kabaretowy Krzysztof Piasecki nie dał się namówić nawet na kapkę śliwowicy, bo jak tłumaczył, musi sam zaprowadzić auto to zajazdu w Stopnicy. - Ogromne się cieszę, że kabareton wypadł tak świetnie. Widzowie w telewizji zobaczą absolutnie magiczny, zaczarowany zamek, piękne światła i malarskie ujęcia. I o to nam chodzi. O jak największą oglądalność i dobre wrażenie - podsumowuje Jacek Kowalczyk.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?