Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowy świadek przekonany o niewinności zabójcy

/minos/
Archiwum
Blisko dwie godziny w Sądzie Rejonowym w Kielcach przesłuchiwany był w środę mężczyzna, zapewniający, że zna prawdziwy przebieg dramatu, do jakiego doszło jesienią 2003 roku na wiadukcie na ulicy 1 Maja w Kielcach.

Wiadukt i śmierć

Wiadukt i śmierć

W nocy 11 listopada 2003 roku zginęła w Kielcach 28-letnia Ewa. W toczącym się potem procesie ustalono, że zabójcą dziewczyny jest mężczyzna, który zaczepił ją na wiadukcie na ulicy 1 Maja. Prawdopodobnie chciał wyrwać kobiecie torebkę. Według śledczych, gdy Ewa zaczęła krzyczeć, mężczyzna przerzucił ją przez barierkę wiaduktu. Sąd Okręgowy w Kielcach skazał mężczyznę na 25 lat więzienia. Sąd Apelacyjny podtrzymał wyrok. Skazany twierdził, że jest niewinny.

Przesłuchanie obserwowali biegli psychiatrzy i psycholog.

Latem ubiegłego roku do Sądu Najwyższego wpłynął wniosek o wznowienie procesu dotyczącego tragedii sprzed lat. To dlatego, że pojawił się nowy świadek. 48-latek twierdzący, że w krytyczną noc był na wiadukcie. Sądowi Rejonowemu w Kielcach polecono przesłuchanie mężczyzny. Miesiąc temu człowiek opowiedział swą historię. Sąd uznał, że 48-latek powinien zostać przesłuchany jeszcze raz, w obecności biegłych lekarzy. Stało się to w środę.

"BLISKIE OSOBY"

48-latek opowiada, że w tamtą noc 2003 roku wracał od znajomej. Twierdzi, że w chwili gdy wchodził na wiadukt na ulicy 1 Maja, drugą stroną ulicy szła młoda kobieta. Na środku wiaduktu spotkała się - według świadka - z mężczyzną, który przyszedł z przeciwka.

- Musiały to być bliskie osoby, bo zaczęły się obściskiwać. Potem on złapał ją w pasie i zaczął podnosić na barierkę. Nie widziałem, czy to takie miłosne zagrywki, czy żarty. Szedłem dalej. Pomyślałem, że jeśli ta kobieta będzie wzywać pomocy, zareaguję - opowiadał w środę świadek. Relacjonował, że gdy odwrócił się po raz kolejny, widział, jak para przechodzi ukosem przez ulicę. - Nie minęła minuta czy półtorej, a zauważyłem mężczyznę, który wcześniej był z tą kobietą. Biegł w stronę ulicy Jagiellońskiej. To wydało mi się dziwne - tłumaczył 48-latek.
"DOSYĆ DŁUGO SIĘ ZASTANAWIAŁEM"

Kilkanaście dni od tamtych zdarzeń przeczytał w gazecie o tragedii na wiadukcie.
- Nie zgłaszałem się na policję. Zastanawiałem się, co zrobić. Dosyć długo się zastawiałem. Do ubiegłego roku - opowiadał mężczyzna. Twierdzi, że w około trzy lata po zajściu odszukał matkę skazanego. - Podsłyszałem w przychodni rozmowę o tym, że jej niewinny syn siedzi w więzieniu. Odnalazłem ją i zapytałem, czy mógł się dopuścić tego, za co został skazany. Stwierdziła, że jest niewinny. Że szedł tamtędy z kolegą i natknął się na dziewczynę, która spadła - relacjonował w środę w sądzie.

"TO NIEMOŻLIWE"

48-latek nie jest pewny, czy byłby w stanie rozpoznać człowieka, który stał z kobietą na wiadukcie. Mówi też, że nigdy nie widział mężczyzny, który został skazany za zabójstwo.

- Dlaczego jest pan bezkrytyczny wobec informacji przekazywanych przez matkę oskarżonego? Jak pan wytłumaczy, że to nie był on? - dopytywał sędzia Tomasz Piechota.

- On jest niewinny. To w żaden sposób niemożliwe, żeby dopuścił się tego, o co go oskarżono. Przecież jego matka tłumaczyła mi, że on szedł wtedy dołem - objaśniał 48-latek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie