Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O żonie poznanej na stołówce, dzieciach i wielkiej pasji... Wojewoda Świętokrzyski Zbigniew Koniusz bez tajemnic i tematów tabu

Paulina Baran
Paulina Baran
Jaki prywatnie jest wojewoda świętokrzyski Zbigniew Koniusz? Nam zdradza swoje tajemnice.
Jaki prywatnie jest wojewoda świętokrzyski Zbigniew Koniusz? Nam zdradza swoje tajemnice. Dawid Łukasik
Żonę poznał na stołówce, oświadczył się po trzech miesiącach, a pierwszego syna wychowywali.. w akademiku. Wojewoda Świętokrzyski Zbigniew Koniusz, jakiego nie znacie. Dlaczego przez pewien czas jadł tylko chleb z musztardą? Jak zareagował, kiedy po „czterdziestce” okazało się, że urodzą mu się bliźniaczki i czemu sądził, że w urzędzie będzie jak w „Seksmisji”. Zobaczcie.

Cztery lata temu objął Pan funkcję wojewody, ale domyślam się, że w dzieciństwie miał Pan inne marzenia dotyczące swojego zawodu.

Przez długi czas chciałem być archeologiem. Dopiero w trzeciej klasie liceum oznajmiłem pani wychowawczyni, że jednak wybieram się na medycynę, co dla niektórych było szokiem. Ostatecznie udało mi się dostać na akademie medyczną – co prawda nie za pierwszym, ale za drugim razem.

Jak wspomina Pan studia? Przede wszystkim się Pan uczył, czy raczej imprezował?

Ja kończyłem Akademię Medyczną w Białymstoku i pierwsze trzy lata były naprawdę trudne, nawet do domu – do Pińczowa, przyjeżdżałem praktycznie tylko na święta. To były czasy, kiedy jeszcze zazwyczaj jeździło się pociągami i to jeszcze z przesiadkami.

To właśnie na Akademii Medycznej w Białymstoku poznał Pan swoją żonę. Pamięta Pan pierwsze spotkanie?

Ja pochodzę z Pińczowa, żona z Buska – Zdroju, ale faktycznie musieliśmy jechać aż do Białegostoku, żeby się poznać (śmiech). Pamiętam, że siedziałem na stołówce w akademiku, kiedy ona weszła. I tak została już 35 lat.

Stołówka to raczej mało romantyczne miejsce, ale przewrotnie zapytam, czy to była miłość od pierwszego wejrzenia?

Myślę, że tak, ponieważ zaledwie po trzech miesiącach były oświadczyny, a po roku odbyło się wesele. Działałem w myśl zasady „kuj żelazo póki gorące” (śmiech).

Co Pana w Niej tak urzekło?

Ja bym bardziej zapytał o to, jak to się stało, że ona przyjęła te oświadczyny (śmiech). Podejrzewam, że do tej pory zachodzi w głowę, czemu to zrobiła.

A w jaki sposób się Pan oświadczył? Było romantycznie?

Wtedy nie było nas stać na zbytni romantyzm, ale pamiętam, że udało mi się odłożyć na pierścionek z czesnego, które przydzielali mi rodzice. Jadłem co prawda przez jakiś czas chleb z samą musztardą, ale złoty pierścionek z dwoma czerwonymi oczkami musiał być.

Jak wspomina Pan swoją pierwszą pracę?

Przez cztery lata pracowałem na uczelni, jako asystent. Najpierw w zakładzie patofizjologii na wydziale lekarskim, a potem był zakład biochemii farmaceutycznej, gdzie udało mi się zrobić doktorat. To był niezwykle intensywny okres w moim życiu, ponieważ w międzyczasie urodził nam się syn.

Początki tacierzyństwa były ciężkie?

Czy ciężkie? Na pewno ciekawe, ponieważ syna wychowywaliśmy jeszcze w akademiku. Ja już byłem po piątym roku studiów, ale żona dopiero kończyła trzeci rok. Mieliśmy pokój dwuosobowy ze wspólną łazienką z innymi studentami. Wtedy jeszcze nie było pampersów, a pieluchy tetrowe mają to do siebie, że trzeba je prać. Do tej pory czasem pamiętam, jak zebrało się kilka sztuk z całego dnia i jestem niezwykle wdzięczny sąsiadom z pokoju obok, że byli wyrozumiali (śmiech).

A ile mają Państwo dzieci?

Czwórkę.

Czyli nawet pieluchy tetrowe Państwa nie zraziły?

Oczywiście, że nie. Tak naprawdę to w akademiku mieszkaliśmy po studiach jeszcze tylko przez cztery lata. Potem pracowałem już w Busku – Zdroju, jako kierownik ambulatorium Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, później w pogotowiu, ośrodkach zdrowia, w międzyczasie działałem społecznie, przez cztery kadencje nieprzerwalnie byłem radnym powiatowym.

Najpierw urodzili się Państwa synowie, a po kilkunastu latach doczekali się Państwo bliźniaczek. Pamięta Pan chwilę, kiedy dowiedział się Pan, że żona jest w ciąży?

Dowiedzieliśmy się o ciąży tak, jak i o poprzednich. Coś było na rzeczy (śmiech). Dla nas to nie był jednak wielki szok, ponieważ zarówno ja i żona bardzo lubimy dzieci, ale wielkie emocje na pewno odczuli nasi synowie – starszy miał wtedy już 17 lat, a młodszy -12.

A ile Państwo mieli wtedy lat?

Ja byłem już po czterdziestce, a żona miała urodzić na swoje czterdzieste urodziny. Dziewczynki były jednak wcześniakami i urodziły się dwa miesiące wcześniej.

To chyba wywróciło Państwa życie do góry nogami?

Zupełnie. Synowie musieli zejść z piedestału, bo pojawiły się młodsze siostry. Macierzyństwo i tacierzyństwo w wieku dojrzałym jest już zupełnie inne, ale myślę, że nam się przydało.

Pana żona studiowała analitykę medyczną. Czy mając czwórkę dzieci i mnóstwo obowiązków dała radę jeszcze pracować, czy została w domu?

Żona podjęła pracę, kiedy przenieśliśmy się do Buska – Zdroju. Najpierw w szpitalu, a potem założyła ambulatorium, które do tej pory prowadzi.

A jak wspomina Pan czas, kiedy po raz pierwszy zaproponowano Panu funkcję wojewody?

To nie jest tak, że urząd wojewody leży na stole i ludzie pytają się, czy chcesz być wojewodą. Wydaje mi się, że było to pokłosiem tego, że startując w wyborach do Sejmu w 2019 roku zabrakło mi zaledwie 370 głosów, żeby uzyskać mandat posła. Myślę, że wtedy moje nazwisko zafunkcjonowało w szerszym gronie, zaproponowano mi pełnienie funkcji wojewody, na co nieśmiało się zgodziłem. W jaki sposób podjęto ostateczną decyzję o powierzeniu mi tego zadania? Szczerze mówiąc - do tej pory nie wiem.

Trafił Pan na bardzo trudny czas – pandemia, wybuch wojny w Ukrainie.

Wtedy jeszcze nikt o tym nie wiedział. Miało być jak w „Seksmisji” – wywiady, kwiaty i autografy, a skończyło się trochę inaczej (śmiech). Rzeczywiście to była wyjątkowa kadencja pod względem nowych zadań, które przyszło nam realizować. Bardzo się cieszę, że w tych trudnych momentach ta współpraca zarówno w urzędzie jak i z administracją zespoloną przyniosła takie efekty. Pojawiające się nowe wyzwania pokazały, że sprawdziliśmy się w pracy zespołowej.

Żałował Pan kiedyś, że objął Pan tę funkcję?

Byłem parę razy zmęczony (śmiech). Ale jeżeli mówi się „A” to trzeba też powiedzieć „B” - trudno skapitulować w tak ciężkim dla wszystkich czasie. Walka z pandemią trwała bardzo długo, musieliśmy podejmować naprawdę bardzo trudne decyzje dotyczące nie tylko urzędu, ale przede wszystkim szpitali. Pamiętam lęk mieszkańców, ale także medyków, którzy słyszeli, że dany szpital ma być przekształcony na covidowy. Wtedy jeszcze nikt nie wiedział, jak walczyć z pandemią, często mieliśmy po kilka godzin na wprowadzenie ustaleń, które przyjmował rząd.

Rodzina nie miała dość? Przypuszczam, że w domu był Pan gościem. Żona Pana wspierała?

Czy wspierała? Powiem tak: „tolerowała” (śmiech). Przez pierwsze dwa lata pandemii wyjeżdżałem o świcie, a wracałem późnym wieczorem, więc łatwo nie było.

Większość osób zna Pana jako wojewodę, a ja chciałabym dowiedzieć się jeszcze, jaki jest Pan prywatnie. Czy zdarza się Panu na przykład coś gotować?

Jeżeli mam szansę w weekend i jestem w domu to wszyscy wiedzą, że będzie śniadanie mięsne – musi być kiełbasa, musi być boczek i jajka na twardo.

Nadal wszyscy mieszkacie w domu, czy dzieci już się wyprowadziły?

Dwaj starsi synowie są już samodzielni, zostały dziewczyny - chodzą dopiero do drugiej klasy liceum.

Co Pan zrobił w życiu najbardziej szalonego?

Skoczyłem ze spadochronem. Przyznam szczerze - było rewelacyjnie i chętnie zrobiłbym to jeszcze raz.

Ma Pan jakieś pasje? Jak Pan wypoczywa?

Kocham góry, szczególnie Tatry. W sierpniu udało mi się nawet wejść na Świnicę i to poczytuję sobie za duże osiągniecie.

Jest Pan wtedy w stanie oderwać się nieco od pracy?

Tam tak. W górach się nie odbiera telefonów. Człowiek mierzy się z własną aspiracją, żeby wejść na szczyt i z własną niemocą, bo nie ukrywam, że pojawiają się myśli, że nie dam rady, że może trzeba odpuścić.

A jak Pan widzi siebie za dziesięć, piętnaście lat?

Mam nadzieję, że już w końcu jako dziadka, bo na razie nie doczekałem się jeszcze wnucząt, a mam już 59. lat (śmiech).

Na koniec zapytam o to, jakie ma Pan marzenia związane z życiem zawodowym?

Trzeci i ostatni już myślę raz próbuję aplikować o mandat posła Rzeczypospolitej Polskiej. Jedni mówią, że mam większe szanse, drudzy podchodzą do tego sceptycznie (śmiech). Ja jednak mam nadzieję, że się uda i będzie to kolejne wyzwanie w moim życiu.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie