Spotkanie ze znajomymi w upalny dzień pod parasolami w restauracyjnych ogródkach - tak właśnie spędzamy latem wolny czas. Nie ma się więc co dziwić, że gdy tylko zaczynają się ciepłe dni prawie każdy lokal dba, by takie miejsce dla klientów przygotować. A oferta jest coraz bogatsza, bo poza domem jadamy już nie tylko obiady i kolacje, ale także śniadania.
W tym roku ruch w letnich ogródkach zaczął się nieco później niż w zeszłym roku. A wszystko za sprawą kapryśnej pogody. - Ulewy i nawałnice, które przetoczyły się w ostatnim czasie przez nasz region skutecznie odstraszyły gości. Ale gdy tylko pogoda się unormowała, chętnych na towarzyskie spotkania pod parasolami nie brakuje - mówi Michał Kułaga, właściciel restauracji i pubu Plejada przy kieleckim Rynku. - Ale nie da się ukryć, że coraz chętniej wychodzimy z domu. Po dłuższym zastoju w całej branży gastronomicznej ten trend jest wyraźny - dodaje.
Przyciąga ciepło i dobra oferta
Tłok w ogródkach jest czasem tak duży, że na wolne miejsce trzeba czekać. - Największy ruch jest wieczorami i w weekendy. Kielecki Rynek też stał się modnym miejscem. Klienci chętnie chodzą do tych miejsc, gdzie jest duży wybór i smaczne jedzenie. Często w ogródkach przesiadują całe rodziny, bo lokale otwierają się też na dzieci - organizują specjalne kąciki zabaw, dostosowują menu. Ale przede wszystkim ludzie są spragnieni ciepła i każdy moment spędzają poza domem - dodaje właściciel Plejady.
Pogoda i oferta lokali to jedne z ważniejszych czynników, które decydują o tym, gdzie chodzimy. - Nie ma co ukrywać, do ogródków przychodzi się wtedy, gdy jest ciepło i słonecznie. Najwięcej klientów jest oczywiście w weekendy, ale odkąd zaczęło się prawdziwe lato, cały tydzień jest dobry na wyjście - mówi Daniel Chlebowski, menedżer kieleckiej restauracji i pubu Gin-Ger. - Bardzo często do lokali, a latem też do ogródków przychodzą całe rodziny. Dlatego oferta dla najmłodszych też jest bardzo ważna - zaznacza.
Śniadanie też poza domem
Lokale pełne klientów od wczesnych godzin porannych to widok typowy w wielu krajach. I nie dotyczy to tylko krajów z południa i zachodu Europy, jak Francji, Włoch czy Hiszpanii. Na poranną "małą czarną" i śniadanie do kafejek tłumnie chodzą też na przykład Austriacy. Tam znaleźć o 8 czy 9 rano wolny stolik to prawdziwe wyzwanie. Ale i w Polsce ten śniadaniowy trend się zmienia. W Warszawie, Wrocławiu czy Krakowie już się zakorzenił. Mieszkańcy świętokrzyskiego powoli się do niego przekonują.
- Już powoli przyzwyczajamy się do takiego stylu życia. Śniadania poza domem są nie tylko modne. Zauważmy, że to już nie ekstrawagancja, tylko zwykły element dnia - mówi Aneta Jabłońska, która wraz z Francuzem Jeromem Carimalo prowadzi przy kieleckim deptaku bistro LouLou. - W weekendy na śniadania przychodzą też całe rodziny. A co najczęściej kielczanie zamawiają? Na przykład typowe francuskie śniadanie, czyli croissanta i espresso, bagietkę z konfiturą. Ogromnym powodzeniem cieszy się też nasz omlet francuski z wiejskich jaj - dodaje nasza rozmówczyni.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?