Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ortograficzny huncwot przechera. Sprawdź, jakie dyktando pisał wicemistrz ortografii polskiej

Paweł WIĘCEK
Wiedzę z wszystkich tych opasłych tomisk pan Aleksander ma w głowie. Śmiało można go określić mianem chodzącego słownika ortograficznego.
Wiedzę z wszystkich tych opasłych tomisk pan Aleksander ma w głowie. Śmiało można go określić mianem chodzącego słownika ortograficznego. Dawid Łukasik
Aleksander Meresiński, prawnik z Kielc, po raz trzeci został wicemistrzem ortografii polskiej. Po raz trzeci od zwycięstwa dzielił go krok, a raczej jeden błąd.

Aleksander Meresiński

Aleksander Meresiński

Ma 30 lat. Mieszka w Kielcach. Rodzice - Jolanta i Sławomir. Brat - Piotr. Absolwent VI Liceum Ogólnokształcącego imienia Juliusza Słowackiego w Kielcach. Absolwent Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Pracuje jako asystent sędziego Sądu Rejonowego w Kielcach. Jego hobby to: film, dobra książka, pływanie, jazda na rowerze, szachy i astronomia.

Na konkurs do Katowic pan Aleksander jechał z bardzo prostym planem. - To był mój szósty start. Chciałem wreszcie wygrać i zostać mistrzem. Myślałem, że mi się uda, ale wiecznie jestem drugi - śmieje się. Na "otarcie łez" dostał 15 tysięcy złotych.

Ogólnopolskie Dyktando 2009 odbyło się jak zwykle w Katowicach. Tam z krótkim, choć okrutnie trudnym tekstem, w którym jego autorzy, profesorowie Jerzy Bralczyk i Andrzej Markowski, zastawili kilkadziesiąt ortograficznych pułapek, zmierzyło się ponad tysiąc osób. Ponad 14 tysięcy internatów pisało dyktando za pomocą komunikatora Gadu-Gadu.

POPRAWNY DOM

Pan Aleksander do startu w tegorocznej edycji narodowego sprawdzianu przygotowywał się bardzo solidnie przez półtora miesiąca. - Musiałem odświeżyć materiał. Korzystałem z tego, co miałem opracowane wcześniej. Codziennie spędzałem ze słownikiem od 30 minut do półtorej godziny, w zależności od tego, jak czas pozwalał - opowiada. Wspomagali go młodszy brat Piotr i rodzice, którzy dyktowali mu różne wredne hasła.

W przypadku naszego mistrza procentowały wiedza i doświadczenie zdobyte w dziedzinie ortografii przez ponad dwadzieścia lat. Jako syn polonistów był wychowywany w atmosferze poprawności językowej oraz zamiłowania do czytania książek. - Rodzice dużą wagę przywiązywali do tego, bym dobrze pisał i mówił. Nieustannie mnie do tego dopingowali. Zawsze też dużo czytałem i czytam do tej pory, bo obcowanie ze słowem pisanym jest dobrą lekcją ortografii - wspomina pan Aleksander.

Już w podstawówce mały Alek był laureatem wielu konkursów polonistycznych i dyktand, choć, jak przyznaje, nigdy nie myślał o zawodzie nauczyciela. - W liceum wahałem się między anglistyką a prawem. Decyzję o studiowaniu prawa podjąłem w klasie maturalnej. To kierunek, który daje zawód i perspektywy. Nie żałuję tego wyboru - mówi. Prawo skończył na Uniwersytecie Warszawskim. Dziś pracuje jako asystent sędziego w Sądzie Rejonowym w Kielcach.

Tekst dyktanda 2009

Tekst dyktanda 2009

- Hej, hop, panie lelum polelum, rusz no że się!
- Ejżeż ty, zażywny huncwocie przechero, czegóż to sobie winszujesz?
- Chcę li tylko, byśmy jakowąś sztukę dell'arte odegrali.
- Kiedym nieruchawy w tym niby-pancerzu...
- Złóż otóż kontusz tuż obok, bo przyprószony on gdzieniegdzie z rzadka ciemnooliwkowymi cętkami, i włóżże te czerwono pręgowane wzdłuż antycellulitisowe legginsy z lycry.
- Oj, to raczej za pewne przyjąć by trzeba, że hajdamackie hajdawery byłyby lepsze...
- Lecz skądże ten miszmasz w twej ekstraeleganckiej zazwyczaj postaci?
- Bom poniekąd zamierzył odchudzić się co nieco. Zarzuciłem fondue z mozzarelli i gorgonzoli, oryginalne sushi, purée z ratatui, a zwłaszcza kogel-mogel i rachatłukum - i nic. Nie pomogła niskokaloryczna dieta ekspres ani inne hocki-klocki.
- Boś zapewne pił co dzień półtrzecia kieliszka cabernet, a może nawet półczwartej szklaneczki beaujolais?
- Alem nie do syta jadł i pijał...
- Lecz cud-dieta nie pomoże, jeśli się nie ochędożysz...
- Potrzebneż mi to ochędóstwo?
- Ani chybi, panie bracie. Zmień menu i strój, zastosuj feng shui, a poprawisz image swój!

DŁUGO NIC. POTEM PODIUM

Katowickie dyktando chciał pisać w 1996 roku, kiedy był uczniem trzeciej klasy VI Liceum Ogólnokształcącego imienia Juliusza Słowackiego w Kielcach, ale do stolicy Górnego Śląska nie dojechał. - Zachorowałem. Byłem strasznie zły, bo już wtedy chciałem się zmierzyć z polską czołówką - wspomina.
Ale co się odwlecze, to nie uciecze. Po raz pierwszy z ortograficzną łamigłówką dane mu było zetknąć się trzy lata później, w 1999 roku. - Pojechałem bez gruntownych przygotowań, przejrzałem tylko słownik. Byłem przekonany, że wszystko wiem, że jestem bardzo mądry. Okazało się, że nic nie wiem - śmieje się.

Gorycz porażki musiał przełknąć także w 2001 roku. Tym razem przez kilka tygodni solidnie się przygotowywał, co zaowocowało awansem do półfinału. Finał był poza zasięgiem.
Sukces przyszedł dopiero dwa lata później. - Wreszcie mi się udało. Byłem drugi. To było najtrudniejsze dyktando w historii. Popełniłem tylko jeden błąd - wspomina. Ten sam wynik powtórzył w 2006 roku. Wtedy pogrzebał swoje szanse na pierwsze miejsce przez interpunkcyjny niuans…

WIECZNIE DRUGI

Udział w tegorocznym dyktandzie miał odwrócić wiszące nad panem Aleksandrem fatum i przynieść mu upragniony tytuł mistrzowski. Z odświeżoną wiedzą zasiadł do pisania klasówki. Już po był pewien, że zwycięstwo ma w garści. I znów srodze się zawiódł. Na drodze stanął jak zwykle jakiś drobiazg. - Najpierw byłem zły, ale trudno być złym, jak się jest wicemistrzem. Niedosyt jednak pozostał. Mój plan na przyszłość jest taki, by w końcu wygrać! - śmieje się pan Aleksander.
Nasz mistrz ortografii musiał uznać wyższość Jana Chwalewskiego z Pabianic. Nie pozostało mu nic innego, jak zadowolić się nagrodą pieniężną w wysokości 15 tysięcy złotych. To chyba całkiem sporo za prawidłowe napisanie takich wyrazów jak "antycellulitisowe legginsy z lycry", "hajdamackie hajdawery", "fondue z mozzarelli i gorgonzoli" czy "półtrzecia kieliszka cabernet".

Pan Aleksander ma już pomysł, jak zagospodarować tę gotówkę. - Część pieniędzy zainwestuję, część przeznaczę na zimowy wypad narciarski ze znajomymi, ponieważ chciałbym się wreszcie nauczyć jeździć na nartach. Za resztę kupię dobre wino - śmieje się.
W przyszłym roku zamierza otworzyć własną kancelarię adwokacką lub radcowską. I dalej będzie walczył o tytuł mistrza polskiej ortografii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie