Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ostatni dzień życia Jezusa. Czy można Go było uratować przed śmiercią?

Włodzimierz Knap
Obraz Antonia Ciseri "Jezus przed Piłatem".
Obraz Antonia Ciseri "Jezus przed Piłatem".
Być może, gdyby uczniowie nie zawiedli Jezusa z Nazaretu, mógłby uniknąć ukrzyżowania. Zeznania obalające słowa świadków mogłyby zmienić wyrok.

- Tekst powstał

- Tekst powstał

zarówno w oparciu o literaturę dotyczącą Męki Jezusa, jak i dzięki rozmowom, w różnym czasie, z wieloma ludźmi, którym w tym miejscu chciałbym podziękować, choć część z nich już nie żyje. To przede wszystkim: prof. Anna Świderkówna, prof. Ewa Wipszycka, ks. prof. Jerzy Chmiel, prof. Kazimierz Baran, ks. prof. Roman Bogacz, dr Paulina Święcicka, dr Józef Cezary Kałużny, ks. dr Lucjan Bielas.

- Dziś chrześcijanie po lekturze opisu Męki Pańskiej stoją z reguły werbalnie po stronie Jezusa. Jego przeciwników potępiają. Należy jednakże uświadomić sobie, że często w swoim życiu tak naprawdę stoimy po stronie Wysokiej Rady czy Piłata.

- Trzeba jednak
pamiętać, że konflikt między Jezusem i jego przeciwnikami był głęboki. Jezus chciał takich zmian, na które, jak dowodzi historia i teraźniejszość, ludzie w praktyce nie godzą się.

Za życia Jezusa napisano o Nim tylko te słowa: "Król Żydowski" lub to samo, lecz nieco szerzej: "Jezus Nazarejczyk, Król Żydowski". Kazał je umieścić na tabliczce - powleczonej białą farbą - Poncjusz Piłat. Z nią, zawieszoną u szyi, szedł na Golgotę Jeszua, bo tak nazywano Jezusa w Jego ojczystym języku. Tak wołała na Niego Matka... Potem tabliczkę tę przybito na krzyżu.

Inskrypcja była sporządzona po hebrajsku, grecku i łacinie. Dlaczego? Ponieważ Piłat w ten sposób chciał oznajmić arcykapłanom, z Kajfaszem na czele, że to on wygrał, oszukał ich. Namiestnik rzymski triumfował, bo w zamian za skazanie na śmierć nic dla niego nieznaczącego "człowieczka", bo co najwyżej kimś takim był dla niego Jezus, oni złożyli akt poddaństwa cezarowi, którym był wówczas Tyberiusz. Arcykapłani chyba zrozumieli, że Piłat, mało znaczący urzędnik rzymski, bo nawet imię jego nie zachowało się (jedynie nazwisko i przydomek, a Rzymianie używali także imienia), wystrychnął ich na dudka. Próbowali zmienić napis, ale namiestnik zareagował ostro: "Com napisał, napisałem".
Rzecz w tym, że kiedy rozgrywał się dramat Męki, jej główni aktorzy sprawę Jezusa traktowali czysto koniunkturalnie. Liczyły się dla nich względy polityczne, ekonomiczne i prestiżowe.

Należy też przyjąć za fakt, że gdyby nie było ewangelii, o ostatnim dniu Jezusa nie wiedzielibyśmy nic. Inne, nieliczne zresztą i lapidarne, pozabiblijne świadectwa o Chrystusie na ten temat milczą. A przecież w dziejach świata niewiele, jeśli w ogóle, było bardziej brzemiennych w skutkach wydarzeń niż te, które rozegrały się niemal na pewno - używając znanej nam rachuby czasu i kalendarza - 6 i 7 kwietnia roku 30. Według naszych rachub i terminologii chrześcijańskiej chodzi o Wielki Czwartek i Wielki Piątek.
Na szczęście mamy ewangelie. Wyliczono, że opis Męki Jezusa zajmuje w nich od 169 do 214 wersów. Procentowo najwięcej na jej temat mówi św. Marek (12,4 proc. całej jego Ewangelii).

Garstka zresztą ludzi zauważyła śmierć Jezusa. Nikt natomiast nie miał wówczas świadomości znaczenia tej śmierci.

Czas Paschy

Kiedy Jeszua z Nazaretu umierał, w Jerozolimie panował wielki ruch. Był czas Paschy. Kończono w gorączkowym pośpiechu przygotowania do wieczerzy paschalnej. Ta różniła się od zwykłej uczty m.in. potrawami. Obowiązkowy był bowiem niekwaszony chleb (maca), gorzkie zioła i baranek paschalny. Z tym ostatnim wiązał się pewien problem, bo według Księgi Wyjścia musiał być to jednoroczny samiec, jagnię lub koźlę. Przy założeniu, że świętujących było wówczas w Jerozolimie około 150 tysięcy, a wspólnota w czasie wieczerzy wynosiła przeciętnie 10 osób, to trzeba było zabić około 15 tysięcy jagniąt, a potem je upiec. I to przed zachodem słońca. Gdy zatem umierał Jezus na krzyżu, jego współbracia, również w wierze, byli zajęci wypełnianiem obowiązków religijnych. Rok wcześniej przygotowywaniem Paschy zajęty był Jezus.

Ostatnia wieczerza

Dzień wcześniej spożył ostatni posiłek z uczniami. Spróbujmy prześledzić, jak wyglądał Jego ostatni dzień. Warto w tym miejscu przypomnieć, że według hebrajskiej rachuby czasu, do teraz obowiązującej w Izraelu, piątek zaczyna się tam już w czwartek po zachodzie słońca około godziny 18, a kończy 24 godziny później, wraz z pojawieniem się Gwiazdy Wieczornej.

Dramat rozegrał się w Jerozolimie. W zwykłe dni była miastem liczącym od 30 do 40 tys. mieszkańców. W czasie wielkich świąt, a Pascha była największym, ściągały do niej tłumy. Joachim Jeremias, autor "Jerozolimy w czasach Jezusa", obliczył, że w czasie Paschy w murach miasta przebywało 125 tys. pielgrzymów.

Posługując się naszą chronologią i terminologią, to według ewangelii synoptycznych, czyli Marka, Mateusza i Łukasza, Jezus w Wielki Czwartek zebrał uczniów i spożył z nimi posiłek paschalny. Według Ewangelii Janowej to wydarzenie miało miejsce nieco wcześniej. Nie ma jednak sensu zajmować się różnicami w datowaniu między synoptykami a Janem, choć dla odtworzenia szczegółów ostatniego dnia Jezusa są ważne. Głowią się jednak do dziś nad tym znawcy. I nie mają pewnej odpowiedzi. Zostawmy to, mimo że sprawa jest fascynująca.

Choć w całych dziejach ludzkości nie było słynniejszego posiłku, to nie wiemy, gdzie dokładnie doszło do Ostatniej Wieczerzy, w którym domu. Sala była duża, na górze, zaopatrzona w poduszki. Tyle informacji przekazali nam ewangeliści. Stoły były niskie, a Jezus z uczniami i swoimi zwolennikami zapewne jedli i pili, jak to było w zwyczaju, w pozycji półleżącej. Przypomnijmy, że uczestnicy wieczerzy byli wyłącznie Żydami.
W czasie jej trwania wyszedł Judasz. Kim był i dlaczego wydał Jezusa, jest nadal zagadką. Z ewangelistów tylko Łukasz nazwał go zdrajcą. Jezus powiedział o nim, że "byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził". Straszne słowa. Ale nie dajmy się zwieść i jednostronnie ich nie interpretujmy. Ks. prof. Jerzy Chmiel, niezwykle przenikliwy biblista, nie zna odpowiedzi na pytanie o motywy czynu Judasza. - Sam chciałbym to wiedzieć - przyznaje. Postępowanie Judasza to temat sam w sobie. Daniel Rops, francuski historyk i pisarz, sugeruje, że powodem zdrady mogła być zawiedziona miłość do Jezusa. - Nie można i tego wykluczyć - twierdzi ks. prof. Jerzy Chmiel.

W Getsemani
Jezus po posiłku razem z uczniami wyszedł do Getsemani, miejsca na stoku Góry Oliwnej. Tam modlił się. Nic nie wiemy o tej modlitwie, bo Chrystus modlił się sam, gdyż reszta uczniów pozasypiała. To, co przekazali nam z tamtej dramatycznej nocy ewangeliści, odzwierciedla modlitwę pierwszych chrześcijan. Tak uważa m.in. Hans Urs von Balthasar, genialny katolicki teolog. Chrześcijanie, dla których Jezus to Bóg, nie mogą uciec od innej prawdy. Mianowicie: kiedy modlił się w Getsemani, cały drżał, bał się. Kropelki krwi ściekać miały z Jego ciała. Nie zapominajmy, że to był młody człowiek, który chciał żyć. Bał się męki.
Zadaniem Judasza było wskazanie Jezusa, by ci, którzy przyszli po Niego, mogli Go łatwo ująć. Najpewniej znakiem rozpoznawczym był pocałunek stanowiący tradycyjną formę powitania wśród Żydów. - Ówcześni Żydzi nosili brody i trudniej było poznać kogoś w ciemności - mówi ks. prof. Chmiel. - Wyobrażam sobie tę scenę następująco: Judasz podszedł do Jezusa i delikatnie pocałował go w koniec brody, co zwyczajowo stanowiło oznakę szacunku. W tym przypadku był to znak dla tych, którzy mieli pojmać Chrystusa. Odrębną sprawą jest to, czy zdrada Judasza była potrzebna, by Jezus dokonał dzieła odkupienia świata.

Co się działo z Jezusem po pojmaniu Go przez oddział policji służącej Radzie Starszej? Ewangelie synoptyczne różnią się i tutaj z Ewangelią św. Jana. Piszą, że Jezus został zaprowadzony do domu urzędującego arcykapłana Kajfasza. Tam na nocnym posiedzeniu zebrała się 71-osobowa Wysoka Rada, zwana Sanhedrynem, by odbyć sąd nad Jezusem. Według Jana Chrystusa zaprowadzono najpierw przed oblicze dawnego arcykapłana Annasza. Po wstępnym przesłuchaniu Annasz odesłał Jezusa do Kajfasza. Gwoli ścisłości dodajmy, że św. Jan nie wspomina o posiedzeniu Wysokiej Rady.

Od Annasza do Piłata

"I zaprowadzili Jezusa do arcykapłana. I schodzą się tam wszyscy arcykapłani i starsi oraz uczeni w Piśmie" - pisze ewangelista Marek. W ten sposób św. Marek precyzyjnie wymienia trzy grupy, z których składa się Wysoka Rada (Sanhedryn). Do pierwszej należał urzędujący arcykapłan, byli arcykapłani oraz osoby piastujące ważne urzędy świątynne. Druga grupa to starsi, a ci pochodzili z najbardziej wpływowych świeckich rodów w Izraelu. Dwie pierwsze frakcje to byli przede wszystkim saduceusze. Trzecią stanowili uczeni w Piśmie, z reguły faryzeusze. Ponieważ Sanhedryn był nie tylko organem administracyjnym, lecz również sądowniczym, a decyzje sądowe były wówczas niemal zawsze decyzjami religijnymi, co wymagało wiedzy w zakresie Pisma, to wpływ faryzeuszy był znaczny.

Proces Jezusa odbywał się najpierw według żydowskiej procedury sądowej. Potem rzymskiej: przed Piłatem. Oba postępowania różniły się od siebie. W rzymskim kluczowe znaczenie miało przesłuchanie oskarżonego. Dla Żydów najważniejsi byli świadkowie, zarówno obrony, jak i oskarżenia. Istotne w przypadku postępowania żydowskiego było to, że zeznania świadków musiały być zgodne ze sobą co do szczegółów. W przeciwnym razie były nieważne.

Ewangelista Marek nie mówi nic, by w trakcie postępowania przed Wysoką Radą świadkowie zeznawali na korzyść Jezusa. Najpewniej nie było wśród nich osoby życzliwej Jezusowi. Uczniowie uciekli, a Piotr wyparł się Mistrza. Być może, gdyby uczniowie nie zawiedli, czyli przed Sanhedrynem złożyli zeznania broniące Jezusa, obalające słowa świadków oskarżenia, wtedy Wysoka Rada nie miałaby innego wyjścia, niż uniewinnić Go. Marek relacjonuje przecież, że zeznania świadków oskarżenia nie były zgodne. W efekcie proces utknął w martwym punkcie.

W takiej sytuacji Kajfasz kazał wprowadzić Jezusa. Zgodnie z procedurą streszczono Mu wypowiedzi świadków. Nie odniósł się do nich. Nie odpowiedział też na pytania członków Sanhedrynu. Kajfasz z braku przekonujących dowodów winy Jezusa zdecydował się na radykalne rozwiązanie. Zapytał Go: "Czy ty jesteś Mesjaszem?". Jezus odpowiedział: "Ja jestem".

To wyznanie dla Kajfasza i członków Sanhedrynu było bluźnierstwem zasługującym na śmierć. O co zresztą oskarżyli Żydzi swojego rodaka? O zwodzenie ludu i bluźnierstwo. "Zwodzenie ludu" w praktyce oznaczało nieprzestrzeganie Prawa i grożenie Świątyni. Obydwa czyny były traktowane jako bluźnierstwo. Za nie kara była jedna: śmierć.
Po decyzji Sanhedrynu Jezus został związany i w piątek rano doprowadzony przed Piłata, rzymskiego namiestnika. Tam zaczął się drugi proces, tym razem toczony zgodnie z rzymskimi regułami postępowania.

Dlaczego Chrystus dwukrotnie był sądzony? Ponieważ Rzymianie odebrali Żydom prawo egzekwowania kary śmierci. Wyjątkiem było bezprawne wtargnięcie do świątyni. Gdyby Żydzi posiadali wówczas możliwość egzekwowania kary najwyższej, Jezus zostałby ukamienowany.

Przekazanie Jezusa Piłatowi świadczyło o tym, że Żydzi uważają, iż zasługuje na karę śmierci. Za bluźnierstwo i zwodzenie tłumu. Ale namiestnik rzymski, sprawujący urząd sędziego, nie mógł skazać Żyda za przekroczenie żydowskich przepisów religijnych. Członkowie Sanhedrynu doskonale zdawali sobie sprawę, że Piłatowi do skazania Jezusa na śmierć nie wystarczy zarzut bluźnierstwa i zwodzenia ludu. Wysoka Rada zrobiła więc z Niego politycznego przywódcę, podżegacza przeciw Rzymowi. Zbitka "Mesjasz-król" w czasach Jezusa była tożsama z "antyrzymskim buntownikiem", a władza rzymska z całą siłą i brutalnością reagowała nawet na pogłoskę o buncie.

Jezus nie podburzał narodu, nie odwodził od płacenia podatków cesarzowi i nie podawał się za Mesjasza-króla, a o popełnienie takich czynów obwiniano Go przed Piłatem.
Piłat zwlekał z przyjęciem oskarżenia. Dla niego, rzymskiego legalisty, urzędnika, żydowskie zarzuty wobec Chrystusa były słabo udokumentowane. Piłat z pewnością szybko pojął, że Jezus nie jest buntownikiem. Może chciał zwrócić Mu wolność. Nie mógł jednak tak po prostu uwolnić Go, bo oskarżenie o rebelię polityczną było zbyt poważne. Znalazł więc furtkę, która najpewniej miała pomóc zwrócić wolność Jezusowi. Odesłał Go do Heroda Antypasa, syna Heroda Wielkiego, tłumacząc to tym, że Jezus terytorialnie podlega Antypasowi (władcy Galilei), który przebywał w Jerozolimie z okazji święta Paschy.
Problem z badaniem Chrystusa przez Heroda polega na tym, że o tym fakcie mówi tylko święty Łukasz.

Piłat może liczył na to, że Herod pomoże mu ułaskawić Jezusa. Namiestnik wiedział, że Herod Antypas nie podejmował wcześniej działań przeciwko Nauczycielowi z Nazaretu, choć miał ku temu szereg okazji. Zadał Jezusowi mnóstwo pytań, z nadzieją oczekując cudu. Był żądny wykonania jakiegoś triku z Jego strony. Ten milczał. Władca zniechęcony taką postawą szydził z Jezusa. Następnie kazał Go ubrać w znoszoną szatę i odesłał do Piłata.

Namiestnik szukał innego wyjścia, by uwolnić Jezusa. Trzeba jednak pamiętać, że nie robił tego ze względu na Niego, lecz z chęci utarcia nosa elicie żydowskiej prącej do skazania Chrystusa. Piłat nie lubił Żydów. Ale wybrał rozwiązanie, które w konsekwencji prowadziło do tego, że musiał skazać Jezusa. Przedstawił Go jako kandydata do amnestii. Żydzi z okazji święta Paschy dostali przywilej: mogli wskazać jednego więźnia, a przedstawiciel Rzymu musiał go uwolnić. Piłat postanowił dać Żydom wybór: mogą uwolnić Jezusa albo Barabasza. Historycy i bibliści uważają, że winą Barabasza i kilku jego kolegów był najpewniej udział w napadzie przeciwko grupie Rzymian zakończonym zabiciem kogoś z grona ówczesnych "panów świata".

Św. Marek daje do zrozumienia, że Barabasz nie był głównym sprawcą, lecz raczej współsprawcą mordu. Jeżeli Piłat nie miał zamiaru skazywać na śmierć Jezusa, to popełnił błąd, wystawiając go jako alternatywę dla Barabasza. Dlaczego? Bo tym samym uznał Chrystusa za winnego i odebrał sobie prawo uwolnienia Go na drodze rozstrzygnięcia procesowego.

Jaki byłby wynik takiego postępowania? Mógł i tak zakończyć się skazaniem Jezusa, bo Wysoka Rada była zdeterminowana, a Piłat obawiał się cesarza Tyberiusza. Przeciwnicy Jezusa ostrzegali bowiem Piłata, że w razie uwolnienia Nazarejczyka, poinformują cesarza, iż występuje przeciwko Tyberiuszowi. Piłatowi zatem, gdy przywódcy żydowscy wymogli, by lud zażądał uwolnienia Barabasza, pozostało wypowiedzieć zwyczajową formułę: Ibis in crucem" ("Pójdziesz na krzyż"). Jezus został skazany jako przestępca polityczny.
Męka

Rzymianie uznawali śmierć na krzyżu za tak straszliwą i hańbiącą, że nie wolno na nią było skazać Rzymian. Jak bardzo śmierć krzyżowa budziła przerażenie i wstręt u ludzi antyku, pokazuje pośrednio grecki pisarz Lukian, który zaproponował, aby wykreślić z alfabetu literę "T". Ukrzyżowanie - zgodnie z rzymskim zwyczajem - poprzedzało biczowanie. Również Jezus został wychłostany przez rzymskich żołnierzy. Zwykle biczowanie traktuje się marginalnie przy okazji Męki. A była to kara wyjątkowo okrutna. Zdarzało się, że skazani nie przeżywali biczowania. Uderzenia powodowały, że na wierzch wychodziły wnętrzności.

Skazańcy na miejsce kaźni nieśli poprzeczną belkę. Za belkę pionową służyły słupy, wbite na miejscu kaźni w ziemię. Skazanego kładziono na ziemi i przybijano do belki poprzecznej z rozpostartymi ramionami. Następnie wciągano go wraz z belką na wbity słup. Obie części krzyża łączono, a zwisającemu skazańcowi przybijano gwoździami stopy do belki ( stosowano gwoździe o długości 11,5 cm).

Jezus umarł na krzyżu, który ustawiony był na pagórku o nazwie Golgota, czyli Miejsce Czaszki. Z opisu św. Marka wynika, że około godziny trzeciej czasu jerozolimskiego Jezus został przybity do krzyża. Po sześciu godzinach męki umarł.

Według relacji świętego Marka i świętego Mateusza Chrystus przed śmiercią modlił się wstrząsającymi słowami z Psalmu 22: "Mój Boże, mój Boże, czemuś mnie opuścił?". Łukasz natomiast przypisuje Mu ostatnie słowa z Psalmu 31: "Ojcze, w ręce Twoje oddaję ducha mego". Jan pisze krótko: "Dokonało się". Egzegeci od dziesiątków lat spierają się, co faktycznie powiedział Jezus. Większość z nich radzi wierzyć św. Markowi, przypominając, że w dalszej części Psalmu 22 są słowa: "Ty jesteś moim Bogiem". Chrystus był jednak za słaby, by dojść do nich.

To, że Jezus umarł już po 6 godzinach, może dziwić, ponieważ zwykle agonia na krzyżu trwała dłużej, nawet kilka dni. W większości wypadków bezpośrednią przyczyną śmierci było uduszenie. Skazaniec, gdy opadał z sił, całym ciężarem ciała wisiał na rękach. To musiało w krótkim czasie prowadzić do braku powietrza. Okrucieństwo kary na krzyżu potęgowało także to, że skazaniec miał nogi przybite do belki. To pozwalało mu podciągać się, gdy brakowało tchu. Taka straszliwa sekwencja opadania i podnoszenia powtarzała się raz po raz. Jeśli chciano, by ukrzyżowany umarł, łamano mu kości nóg. Wtedy opadał, dusił się, lecz nie był w stanie podciągnąć się. Według Jana buntownikom ukrzyżowanym razem z Jezusem połamano kości nóg.

Straszliwą karą dodatkową było to, że z reguły odmawiano pochówku skazanym. Ciała na krzyżu wisiały dopóty, dopóki nie zostały zjedzone przez ptaki. Okrutność odmowy pochówku jest dzisiaj słabo zrozumiała. W czasach antycznych powszechnie jednak wierzono, że jego brak oznacza pohańbienie na zawsze. Żydzi przywiązywali szczególnie wielką wagę do złożenia do grobu. Nawet swoich wrogów chowali ze starannością. Księga Powtórzonego Prawa mówi jednoznacznie: "Jeśli ktoś popełni zbrodnię podlegająca karze śmierci i powiesisz go na drzewie - trup nie będzie wisiał na drzewie przez noc, lecz tego dnia musisz go pogrzebać. Bo wiszący jest przeklęty przez Boga". Jezus został złożony - jak twierdzą dzisiaj specjaliści - do grobu znajdującego się blisko Golgoty, wykutego na jednym z pięter skały ciągnącej się w zamkniętych kamieniołomach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie