Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pacjentka z objawami udaru zgłosiła się na Szpitalny Oddział Ratunkowy w Kielcach. Odesłano ją do domu

Paula Goszczyńska
Paula Goszczyńska
Dawid Łukasik
- Prosiłam, żeby lekarz choć na mnie spojrzał. Wszystko na nic. Z objawami udaru mózgu, ledwie trzymając się na nogach zostałam odesłana do domu – opowiada zdenerwowana Edyta Szczepanik. Kielczanka w poniedziałek, 28 października, trafiła na Szpitalny Oddział Ratunkowy Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach. Lecznica wyjaśnia sytuację.

Wszystko zaczęło się po południu. Pani Edyta zaczęła czuć się coraz gorzej. - Nie jestem histeryczką, ale moje objawy sugerowały coś naprawdę poważnego. Miałam problemy z utrzymaniem pionu, zaczęłam niewyraźnie mówić, podwójnie widzieć, traciłam czucie w jednej stronie ciała. Bardzo się przestraszyłam – opisuje kielczanka. - Zadzwoniłam po taksówkę i poprosiłam o zawiezienie na Szpitalny Oddział Ratunkowy. Sam taksówkarz widział, że nie jest ze mną dobrze i pomógł mi podejść niemal pod same drzwi szpitala – dodaje.

„Byłam przerażona”
Gdy pani Edyta dotarła do okienka, opisała swoje objawy. - Kobieta, która mnie wysłuchała poszła do lekarza i wróciła dosłownie po chwili. Przekazała mi, że lekarz uznał, że nie wymagam pomocy medycznej. To był czysty surrealizm. Nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę. Przecież wszędzie mówi się o tym, że w przypadku udaru najbardziej liczą się pierwsze chwile. Pomoc musi być udzielona jak najszybciej. Byłam przerażona, bałam się o własne życie – opowiada kobieta i dodaje, że nie dawała za wygraną. - Nalegałam i prosiłam, żeby lekarz do mnie wyszedł i chociaż na mnie spojrzał. Usłyszałam, że mam wracać do domu. A ja w tym domu byłabym całkiem sama, nikt by mi nie pomógł. Później usłyszałam, że skoro tak nalegam na wizytę u lekarza to powinnam pójść do przychodni na ulicy Artwińskiego. A ja ledwie trzymałam się na nogach. Teraz wiem, że powinnam po kogoś zadzwonić, żeby mnie podwiózł, ale nie myślałam wtedy logicznie i postanowiłam tam dotrzeć pieszo – mówi pani Edyta.

Upadek i pomoc obcych ludzi
Kielczanka została poinformowana, że do przychodni dotrze przechodząc przez lądowisko. Niestety, to właśnie tam pani Edyta zasłabła i upadła. - Pomogli mi jacyś panowie, którym nawet nie miałam okazji podziękować. Podprowadzili mnie na Artwińskiego, za co jestem im niezmiernie wdzięczna. Niestety, w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym nie zostałam poinformowana, że lekarz w przychodni przyjmuje od godziny 18, a była 17.20. Musiałam poczekać 40 minut cały czas mając w myślach, że jeśli to udar to może być za chwilę za późno. Z minuty na minutę czułam się coraz gorzej – wspomina.

„Lekarz był w szoku”
W końcu pani Edyta została przyjęta na wizytę. - Gdy lekarz mnie zbadał był bardzo zdenerwowany. Zapytał czemu nie jestem na Oddziale Ratunkowym. Powiedziałam mu, że właśnie stamtąd wracam. Nie mógł w to uwierzyć. Przyznał, że objawy wstępnie wskazują na udar. Potem potoczyło się wszystko bardzo szybko. Karetka odwiozła mnie na neurologię i tam lekarze się mną zajęli. Zostałam przyjęta na Oddział i odpowiednio przebadana. W piątek mnie wypisano. Okazało się, że nie miałam udaru, ale ostre niedotlenienie mózgu. To również mogło się źle skończyć – podkreśla.

Kobieta zaznacza też, że nie chce nikomu zaszkodzić, ale nie chce też, aby taka sytuacja przydarzyła się też komuś innemu. - Rozumiem, że lekarz może mnie zły dzień, być przepracowany. Ale nie rozumiem czemu nikt nie wyszedł nawet na chwilkę, by na mnie spojrzeć. W moim przypadku skończyło się szczęśliwie, ale przecież to może kiedyś doprowadzić do tragedii – podsumowuje pani Edyta.

Szpital wyjaśnia
- Wyjaśniamy szczegółowo powyższą sytuację. Wielu pacjentów po rozmowie z personelem i uzyskaniu informacji o możliwości otrzymania pomocy w Podstawowej Opiece Zdrowotnej, bądź w placówce nocnej i świątecznej opieki medycznej samodzielnie oddala się z Oddziału Ratunkowego. Przypadek Pani dokładnie przeanalizujemy, ale ze wstępnych analiz i rozmów z personelem wynika, że sytuacja nie była do końca taka jak opisuje pacjentka. Naszym zdaniem przedstawiona wersja zdarzeń jest nieoczywista, przesadzona, z pominięciem pewnych faktów. By szczegółowo odnieść się do tej sytuacji potrzebujemy więcej czasu. Poza tym, z uwagi na tajemnicę lekarską nie możemy skutecznie polemizować z argumentami Pani. Szpital systematycznie apeluje do pacjentów, aby nie nadużywali przychodzenia na SOR, gdyż duża liczba oczekujących może czasami doprowadzić do sytuacji, że osobom faktycznie potrzebującym pomocy, ta jest udzielana z opóźnieniem. Zdarzają się przypadki wymuszeń hospitalizacji, wyolbrzymiania objawów, aby uzyskać badania diagnostyczne i ominąć kolejki w poradniach specjalistycznych. Zespół pracuje pod ogromną presją! Przypominamy, że w Kielcach oprócz SOR na Czarnowie działa również Oddział Ratunkowy w szpitalu przy ulicy Kościuszki, Izba Przyjęć w szpitalu MSWiA, a także w niedalekiej odległości od miasta, w szpitalu w Czerwonej Górze. – wyjaśnia Anna Mazur-Kałuża, rzeczniczka prasowa Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach.

POLECAMY RÓWNIEŻ:

Największe zagrożenia dla zdrowia w 2019



Bohaterska akcja 11 – latka. Uratował babcię

Możesz żyć nawet 120 lat - tylko nie rób tych rzeczy!



Ile kosztuje zdrowie w Polsce?



Jak widzą świat osoby z wadą wzroku?


od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie