Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pamiętny Czerwiec 1989. Dotarliśmy do ludzi którzy organizowali opozycję

Marek MACIĄGOWSKI [email protected]
20 lat temu wróciła wolna Polska. Dotarliśmy do ludzi, którzy wtedy w województwie świętokrzyskim organizowali opozycję, która odniosła wielkie zwycięstwo.

4 czerwca 1989 roku odbyły się pierwsze w powojennej historii Polski częściowo wolne wybory do Sejmu oraz całkowicie wolne do przywróconego Senatu. Wybory zakończyły się zwycięstwem opozycji, startującej jako Komitet Obywatelski Solidarność.

Stało się to możliwe dzięki wielkiemu wysiłkowi setek osób, zaangażowanych w działalność komitetów obywatelskich. To dzięki nim społeczeństwo mogło poznać niezależnych kandydatów i wiedziało, jak na nich głosować.

POSPOLITE RUSZENIE

Kontrakt zawarty przy Okrągłym Stole zakładał, że wolne miały być wybory do Senatu; 35 procent mandatów w Sejmie miało zostać obsadzonych w wolnych wyborach, natomiast 65 procent było zagwarantowanych dla rządzącej Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i jej sojuszniczych ugrupowań.

Niemal od razu rozpoczęła się nie mająca precedensu w powojennej Polsce kampania wyborcza. Zaangażowały się w nią tysiące osób, tworząc wielki ruch społeczny, zróżnicowany politycznie i ideowo. Powstawały lokalne i regionalne komitety obywatelskie, stawiające sobie jeden cel - zaistnienie i zwycięstwo w wyborach. Na ulotkach i plakatach pojawił się do niedawna największy wróg obowiązującego ustroju - Lech Wałęsa, który osobiście prezentował kandydatów na nowych posłów i senatorów. Materiały wyborcze przygotowywali na powielaczach i rozklejali ochotnicy.

Józef Płoskonka w 1989 roku był bez stałej pracy, po wyroku za działalność w Solidarności. Poprowadził Biuro Wyborcze Świętokrzyskiego Komitetu Obywatelskiego. - To naprawdę było pospolite ruszenie. Najpierw poszedłem do wojewody Włodzimierza Pasternaka z prośbą o lokal. Przydzielił nam dwa pokoje przy Sienkiewicza, jakieś biurka, krzesła. Resztę trzeba było zorganizować samemu.
Zaczęła się ciężka, niewdzięczna praca organizacyjna. Po szesnaście godzin na dobę. - Organizowaliśmy komitety w terenie. Zaczęli przyjeżdżać ludzie z gmin. Całe tłumy. Prosili o materiały wyborcze, spotkania z kandydatami na posłów. Kiedyś wieczorem przyszedł jakiś człowiek. Jak się dowiedziałem, że jest z Kazimierzy, kamień spadł mi z serca. W Kazimierzy nie mieliśmy nikogo - mówi Józef Płoskonka.

Człowiekiem, który wówczas przyszedł do biura wyborczego, był Adam Bodzioch, dziś burmistrz Kazimierzy Wielkiej. - Były w nas wtedy wielki entuzjazm, wielka wiara, że to jest właśnie to, że tak trzeba. Pchała nas do przodu jakaś wielka siła. Mieliśmy różne poglądy, ale nikt nie kalkulował, co będzie miał z tego, że teraz angażuje się w rzecz, której wynik był niewiadomy. Niektórzy nawet nam współczuli, że może nie wyjść, nie udać się, a nasza praca pójdzie na marne, ale byli też tacy, którzy nam tego zaangażowania zazdrościli. Nasza praca nabierała sensu z godziny na godzinę. To był jak efekt śnieżnej kuli. Im bliżej dnia wyborów, tym czuliśmy większy entuzjazm. Zaczynaliśmy w kilkanaście osób, a potem codziennie zgłaszało się więcej ludzi do pomocy. Wielu było onieśmielonych, włączali się do pracy anonimowo. Niektórzy może bali się trochę, ale pomagali. Większość trzymała za nas kciuki, chciała, żeby nam się udało. Pamiętam, jak o piątej rano skończyliśmy druk ulotek i pojechaliśmy do Opatowca rozdawać materiały. Tu jedna starsza pani na nasz widok rozpłakała się, ucałowała i natychmiast pobiegła przed kościół rozdawać ulotki. Pamiętam też, jak w jednej miejscowości ginęły nam plakaty. Rozwieszaliśmy je w nocy, a rano już ich w tych miejscach nie było. I co się okazało. Za nami pracowała druga ekipa. Zrywali nasze plakaty i wieszali je wyżej, w niedostępnych miejscach, żeby ich ktoś nie zniszczył. Gdyby trzeba było jeszcze raz robić to, co w 1989 roku, nie wahałbym się ani chwili - mówi Adam Bodzioch.

SUKCES DZIĘKI LUDZIOM

Sukces wyborów 4 czerwca był zupełny. Opozycji udało się wprowadzić do Sejmu wszystkich 161 posłów, których mogli wprowadzić w ramach 35-procentowej umowy i 99 na 100 senatorów. Nikt nie spodziewał się aż takiego sukcesu Solidarności. Wyniki wyborów były wielkim triumfem ówczesnej opozycji, z Solidarnością na czele, i klęską koalicji rządzącej, także w regionie świętokrzyskim.
Było oczywiste, że polskie społeczeństwo potraktowało głosowanie jako plebiscyt przeciw dotychczasowemu systemowi. Józef Płoskonka podkreśla, że sukces wyborczy, jaki wówczas odniosła opozycja, trzeba zawdzięczać ludziom, którzy wykonywali mrówczą pracę organizacyjną.

- Przychodziło mnóstwo ludzi, każdy chciał mieć kandydatów u siebie. Trudno byłoby to wszystko opanować, gdyby nie pracownicy. To wszystko zaczęła koordynować Urszula Sokołowska. Organizowała spotkania, ustalała terminy, trasy wyjazdów. Wykonała potężną pracę. Alfreda Duda - polecona przez kogoś, znakomicie poprowadziła nam księgowość. Mieliśmy do czynienia z pieniędzmi publicznymi ze składek, zbiórek, cegiełek, darów. Trzeba było rozliczać je bardzo skrupulatnie. Oczywiście pieniędzy na papier, druk, plakaty ciągle brakowało. Sprawozdanie finansowe Biura Wyborczego Komisja Rewizyjna Świętokrzyskiego Komitetu Obywatelskiego przyjęła bez zastrzeżeń. Plastyk Tadeusz Tchórz rozkładał na podłodze farby i niestrudzenie tworzył transparenty i afisze. Był nie do zastąpienia. Ryszard Utrutko - drukarz - służył swoją wiedzą poligraficzną i pomagał drukować tysiące ulotek i ściągawek wyborczych. Andrzej Kopeć - radiowiec - uczył kandydatów, jak przemawiać, jak udzielać wywiadów, jak spotykać się z ludźmi. W Biurze Wyborczym spędzał każdą wolną chwilę. Bogdan Białek - dziennikarz, rzecznik prasowy - pisał polemiki, z naczelnymi gazet negocjował druk materiałów. Takich ludzi były dziesiątki. To był prawdziwy ruch obywatelski, gdzie nie pytał nikt o przeszłość. Bo liczyło się jedno - czy chce pracować na rzecz wyborów - mówi Józef Płoskonka.

RAZEM '89

Rocznica wyborów w 1989 roku powinna stać się radosnym świętem wolności - uważają Leokadia i Henryk Wujcowie. Na spotkaniu z działaczami komitetów obywatelskich, zorganizowanym niedawno w Kielcach przez Stowarzyszenie imienia Jana Karskiego, mówili: - Rok 1989 odmienił los zbiorowy i osobisty nas wszystkich, miał decydujący wpływ na wydarzenia w całej Europie. Pokazaliśmy drogę naszym sąsiadom, zaczęliśmy historyczny proces w Europie. Udało nam się dlatego, że potrafiliśmy się porozumieć i działać razem. Ten sukces był efektem wysiłków, pracy, entuzjazmu i zaangażowania tysięcy ludzi. Możemy i chcemy cieszyć się z tego, co wtedy i w ciągu kolejnych lat udało nam się osiągnąć.

Profesor Stanisław Żak, wybrany w ówczesnych wyborach do Senatu Rzeczypospolitej, podkreśla: - W tamtym czasie niezwykle pozytywnym zjawiskiem było to, że tysiące ludzi połączyło przekonanie o wspólnym celu. Tworzyła wspólnota, działająca dla wspólnego dobra. Mieliśmy poczucie wspólnej odpowiedzialności za całość, nie tylko za siebie. Potem się to rozpadło, a ja tylko mogę sobie życzyć, żeby to zjawisko jeszcze się odrodziło, byśmy umieli działać razem. Przecież z odpowiedzialności za zbiorowość, za Polskę, nikt nas nie zwolnił.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie