Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pan Wiesław ze Skarżyska nie został sam z chorobą. Poznajcie jego historię

Mateusz Bolechowski
Mateusz Bolechowski
Wiesława Żulickiego ze Skarżyska nagle spotkało nieszczęście. Ale nie został sam. To niesamowita historia, która daje nadzieję - dowodzi tego, że dobrych ludzi jest naprawdę wielu.

Pan Wiesław Żulicki ma 61 lat, mieszka w dzielnicy Bór. W dzieciństwie przeszedł chorobę Heinego - Medina, ale dzięki swojemu uporowi odzyskał sprawność. Był współzałożycielem Skarżyskiego Towarzystwa Cyklistów i prezesem stowarzyszenia przyjaciół niepełnosprawnych „Integracja”. Jest też animatorem ewangelizacji we franciszkańskiej wspólnocie „Rycerzy Niepokalanej”. Do niedawna pracował w Mesko, w Izbie Pomiarów, oraz w Tom - Margu. Szczęśliwie żonaty, wychował trzech synów. Z dnia na dzień jego świat się zawalił. Choroba - diagnoza - jak wyrok. Złośliwy nowotwór. Kilka operacji, miesiące spędzone w łóżku, bez możliwości choćby samodzielnego siedzenia. Gehenna. Całkowita zależność od pomocy innych u aktywnego dotąd człowieka to dramat!

Są pozytywy!

Wielkim wsparciem dla pana Wiesława jest żona, rodzina i przyjaciele ze Wspólnoty. - Kiedy spada taki cios, to jest trzęsienie ziemi. Dopiero co samodzielność, praca, wesele syna... I nagle wszystko się zmienia - mówi pani Anna. - Ale są pozytywy tej sytuacji. Dzięki chorobie dowiedziałem się, jak wielu mam prawdziwych przyjaciół - mówi Wiesław Żulicki. Dzięki rehabilitacji jest w stanie samodzielnie poruszać się na wózku inwalidzkim. Tylko skąd wziąć na niego pieniądze, skoro musiał zrezygnować z pracy? Jarosław Zarębski ze Wspólnoty Lektorów przy parafii na Borze zorganizował zbiórkę w internecie. W krótkim czasie dobrzy ludzie wpłacili kilka tysięcy złotych. Trzy tysiące dołozył Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Wystarczyło na zakup „aktywnego wózka”. Lekkiego, małego, łatwego w transporcie, wykonanego przez warszawską firmę na miarę - jak dobry garnitur. Takim można jeździć po lesie, a nawet zjechać po schodach. - bardzo dziękuję. Chcę być możliwie jak najbardziej samodzielny. Dopóki mogę. To moja idea. Dlatego wybrałem wózek ręczny, bez wspomagania elektrycznego - mówi nasz bohater. Niestety, na razie nie ma szans wyjechać na nim z domu. Brakuje podjazdu.

Dobra, zrobimy

Przydomowy podjazd kosztuje ponad 30 tysięcy złotych. Można dostać dofinansowanie, ale najpierw trzeba wyłożyć pieniądze, by móc ubiegać się o zwrot części kosztów. Kolega ze Wspólnoty, architekt Maciej Sobczyk, bezpłatnie opracował projekt podjazdu. Można go zrobić samemu, to ograniczy koszty o połowę, ale bez dofinansowania z urzędu. Ale skąd ją wziąć, kiedy pieniądze idą na leki? O pomoc mieliśmy prosić czytelników. Nie prosimy, bo Krzysztof Rózga z firmy Silurus, kiedy usłyszał o historii pana Wiesława, bez wahania stwierdził - dawajcie projekt, zrobimy! Dobrych ludzi jest więcej!

POLECAMY RÓWNIEŻ:

Największe zagrożenia dla zdrowia w 2019



Bohaterska akcja 11 – latka. Uratował babcię

Możesz żyć nawet 120 lat - tylko nie rób tych rzeczy!



Ile kosztuje zdrowie w Polsce?



Jak widzą świat osoby z wadą wzroku?


od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie