Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pani Aleksandra Kościołek z Bebelna ma 90 lat. Zachwyca formą i pogodą ducha. Ciągle gotuje, szyje i uprawia ogród (ZDJĘCIA)

Iwona Boratyn
Nestorka kół gospodyń wiejskich w gminie Włoszczowa w niedzielę, 21 czerwca skończyła 90 lat. Nadal uprawia duży ogród. Wiek Aleksandry Kościołek z Bebelna robi wrażenie, ale jeszcze większe aktywność jubilatki. Nieprzerwanie rządzi w kuchni i w ogrodzie. Radzi, wzrusza i pomaga potrzebującym. W sobotę świętowała 90 urodziny u siebie na garden party z rodziną i przyjaciółmi.

Aleksandra Kościołek przez dekady swojego życia przechodziła wiele zawirowań i przyszło jej mierzyć się z siłą przeciwności. Zmieniała się tak, jak polska wiejska kobieta. Nieważne czy umierał Stalin, czy wprowadzano stan wojenny, czy trwały drapieżne lata 90., zawsze starała się być jak najbliżej rodziny, wiary i ludzi. Samotność jej nie doskwiera.

Koło Gospodyń Wiejskich w Bebelnie powstało za czasów poprzedniego ustroju. Jak mogło tak dbało o podtrzymywanie tradycji ludowych i włączało się w różne przedsięwzięcia. Gdy system zaczął upadać, to samo zaczęło dziać się z Kołem, które nie zawiesiło swojej działalności, ale było w cieniu wydarzeń i na zapleczu kuchennym, gdy ktoś potrzebował przyjęć, wesel czy komunii. - Dlaczego? Bo coraz mniej osób zaczęło się w to angażować. Dopiero po jakimś czasie znów zaczął panować głód spotkań i wspólnego działania. Zaistniała potrzeba wzajemnej integracji, a także zapewnienia organizacji wolnego czasu lokalnej społeczności, co od zawsze było domeną kół gospodyń. Dlatego doszło do reaktywacji - opowiada pani Aleksandra, ale ubolewa, że młode kobiety mają mało czasu na społeczną aktywność. - Jednak z chęcią przyglądają się, co my tu robimy, jak się przebieramy, jedziemy ze stoiskiem, gotujemy według przepisów nieraz nawet naszych babć - dodaje.

Sama elegancka, nie tylko radziła jak uszyć sukienkę, ale także działała w poważniejszych kwestiach. Na wsi zawsze wszystkiego brakowało - drogi, sklepu, komunikacji. - Mój mąż zajmował się robieniem nagrobków. Jako jedyni we wsi mieliśmy skodę. Ile on kobiet do porodu zawiózł! - wspomina pani Aleksandra.

Koło Gospodyń wiejskich było kiedyś "oknem na świat", tym bardziej, że młode lata nestorki czy świetności tej organizacji przypadały na czasy przedtelewizyjne i okres, gdy rynek prasy dla kobiet praktycznie nie istniał. Była "Przyjaciółka". Pismo tak demokratyczne, że musiało być blisko związane jedynie z polityczną linią rządzącej partii. Chociaż dopuszczano na jego łamach skargi na złe zaopatrzenie czy inne niedogodności, dlatego po latach można je wspominać z sentymentem.

Pani Aleksandra podjęła się tego, żeby Koło Gospodyń Wiejskich powstało przed laty i od nowa. - Scala nas razem - opowiada Małgorzata Giec, przewodnicząca Koło Gospodyń Wiejskich Bebelno. - Potrzebna jest energia wielu osób. Każdy jest od czegoś innego i potrafi co innego. Jedna dziewczyna zajmuje się rękodziełem, druga robi świetne placki, trzecia trudni się informacją elektroniczną, a czwarta szyje. Udało się pani Aleksandrze w jednym miejscu zebrać nas i tak to działa. Sama też nie stoi z boku. Tam, gdzie my, tam i ona - dodaje szefowa koła.

Trudno wyobrazić sobie dożynki czy jakiekolwiek święto na wsi bez koła gospodyń wiejskich i pani Aleksandry. Są ambasadorkami Bebelna. 90-latka, najstarsza z wiejskich gospodyń w gminie Włoszczowa, to źródło wiedzy nie tylko o codziennym życiu, ale o kwiatach, ziołach i warzywach. Pani Aleksandra od wejścia zaraża uśmiechem i swoją pozytywną aurą, tak jest też jej ogród. Odpowiada, że warto wybrać do niego rośliny, które doskonale znamy z dawnych wiejskich ogrodów. Niektóre ona sama przywiozła do Bebelna z rodzinnego domu, w gminie Radków.

Starannie uformowane grządki, równiutko przystrzyżone trawniki i idealne rabaty, nadają ogrodowi bajkowego charakteru. Sprawiają, że staje się on od wiosny do późnej jesieni przytulnym miejscem wypoczynku. Musi też żywić. Nie brak w nim buraczków, sałaty, marchwi, pietruszki, ogórków i pomidorów. Pani Aleksandra wstaje o świcie. Wchodzi do ogrodu, śpiewa "Godzinki" i obrabia grządki. - Wtedy wiem, że wszystko jest w porządku, bo Ola śpiewa w ogrodzie - opowiada sąsiadka.

Ogród w stylu wiejskim rządzi się trochę innymi zasadami niż ich odpowiednik miejski: rodzinne ogródki działkowe – to w dużym stopniu ogród naturalny. Brakuje też w nim ściśle rygorystycznego podziału na część dekoracyjną i użytkową. Klomby z kwiatami sąsiadują z grządkami warzyw i ziołami, a drzewa i krzewy je przeplatają tworząc wielobarwną kompozycję. Na rabatach mieszają się kolory i gatunki, dozwolona jest kakofonia barw, wysokości, nie razi brak konsekwencji w nasadzeniach. Pani Aleksandra pilnuje tylko, żeby kwiaty nie zawieruszyły się w kapuście, a groch nie osiadł w zielniku. Ma być porządek. Dzieci wyjechały. Zaglądają kilka razy do roku. Mieszka sama, a wszystko wokół sprawia wrażenia, jakby to rustylakalne miejsce dbało wiele rąk. A tu tylko te dwie spracowane.

- To robi się z rozpędu. Dawne gospodynie, które pracowały na swoich działkach, nie miały czasu na wieczne dłubanie w ziemi. Ogródek oddzielał od innych części gospodarstwa płotek, co pozwalało na utrzymanie względnego ładu, rośliny wybierane do ogródków były odporne, łatwe w uprawie i rozmnażaniu. A co tam było potrzeba, żeby podtrzymać, podwiązać czy przyklepać znajdowało się w obejściu. Sposobów na przechowanie warzyw zimą było wiele: suszenie, solenie, kwaszenie i przechowywanie na surowo - śmieje się pani Aleksandra.

Dawniej nikt kwiatów nie kupował. Wiele z nich rosło na wyhodowanych nasionach, coś ładnego można było dostać od sąsiadki lub wykopać na między grzędami. - Te maki to mi się w tym roku same wysiały - pokazuje pani Aleksandra. - Wystarczy odrobina naszej pracy, by tanim sposobem zadbać o otoczenie domu. I niech podpowie wyobraźnia - radzi.

A jaka jest recepta na długowieczność? - Chodzi o to, by cieszyć się życiem i czerpać z niego jak najwięcej, zachowując jednocześnie umiar, złoty środek, nawet w nalewce z ziół czy owoców - odpowiada pani Aleksandra.

Na swoje 90 urodziny w ogrodzie jubilatka podejmowała rodzinę, wiejskie gospodynie i przyjaciół. Przynieśli życzenia, prezenty, śpiew i radość. Były przednie nalewki, pyszne jedzenie i mnóstwo wspólnego śpiewania. A wcześniej - urodzinowa msza święta. - To dla mnie bardzo miłe zaskoczenie, przyjemnie i nadzwyczajnie. Nigdy bym się tego nie spodziewała. Cóż można lepiej wymyślić? - mówi pani Aleksandra Kościołek.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie