MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pani Bożena marzy o jednym: nowym dachu nad domkiem, w którym mieszka z synami

Lidia CICHOCKA [email protected]
Pani Bożena na chwilę nie może odejść od dzieci - Kubusia i Pawła.
Pani Bożena na chwilę nie może odejść od dzieci - Kubusia i Pawła. fot. Łukasz Zarzycki
Pani Bożena żyje z dziećmi w strasznych warunkach. Z niezwykłą pomocą ruszyły nauczycielki ze szkoły w Łukowej.

Można pomóc

Można pomóc

Pomóc pani Bożenie i jej synom może każdy. Kontakt przez szkołę w Łukowej, telefon 41-315-40-19 lub Stanisławę Żądecką - 887-522-505.

Największym marzeniem Bożeny Nowak, samotnej matki z Łukowej w gminie Chęciny, jest inny dach nad domkiem, w którym mieszka z synami. Taki, który nie będzie ciekł. Przydałoby się też ocieplenie ścian, bo te kamienne są wilgotne i jest zimno.

Znajomi pani Bożeny dodają, że w domu przydałoby się znacznie więcej rzeczy. Przecież na pierwszy rzut oka widać, że nie przelewa się w nim, tyle że pani Bożena nie chce wyciągać ręki po prośbie. Prawda jest jednak taka, że pomocy potrzebuje.

PO SPOKÓJ NA OJCOWIZNĘ

Do Łukowej, do domku rodziców, wróciła sześć lat temu, uciekając ze Śląska przed byłym mężem. - Żyć nam nie dawał, szyby w oknach wybijał, dokuczał - przypomina. Zabrała więc Karola, który dzisiaj ma 20 lat, Pawła - dziś 18-letniego i przyjechała. - Mężowi przeszkadzała choroba syna, bo Paweł cierpi na dziecięce porażenie mózgowe. Karol też mówi, że to mu życie marnuje. Nerwowy jest, agresywny bywa, pomagać nie chce.

W Łukowej na świat przyszedł Kuba, trzyletni dzisiaj szkrab. Jego ojciec zniknął wkrótce po narodzinach. - Nadużywał alkoholu, teraz w ogóle nie interesuje się dzieckiem - mówi bez emocji pani Bożena.
Pogodziła się z tym, że sama odpowiada za dzieci i sama się nimi zajmuje. Wiadomo, że Pawła nie może zostawić na chwilę samego, bo a to buzię trzeba mu obetrzeć, a to pomóc usiąść. Największym problemem jest jednak ciepło, którego Paweł potrzebuje, a którego w domu nie ma. - Kilka lat temu umarł mój ojciec. Tata zdążył wymienić okna, ale nic więcej. Podłogi się zapadają, ściany są wilgotne, z dachu się leje.

To właśnie dach jest największą zmorą i marzeniem pani Bożeny. No i jeszcze coś na docieplenie ścian, żeby wilgoć z nich zeszła. Z prośbą o pomóc w pokryciu dachu latem ubiegłego roku ruszyła do gminy babcia Pawła. - Jesienią przyjechała pani z opieki i powiedziała, że oni na to nie mają. To podanie wycofałam - przyznaje pani Bożena.

Dostała z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej talony - przez trzy miesiące po 270 złotych i raz węgiel. To było po interwencji pani Stasi. - Nie mogłam uwierzyć, że ktoś mi coś daje - mówi ze łzami w oczach.

Pani Bożena chciałaby móc wykąpać syna, ale w domu nie ma łazienki. - Niedawno postawiłam sama ganek, jakikolwiek, żeby się nie lało, przy nim dostawiłam pokoik, w którym mogłaby być łazienka, ale ile trzeba na jej wyposażenie? Skąd na to wziąć? - pyta retorycznie. Do domu doprowadzona jest woda, w kuchni, gdzie śpi z młodszym synem, jest kran. Nie ma jednak odprowadzenia, nawet szamba.

ANIOŁY OPIEKUŃCZE

Sytuacja rodziny jest dramatyczna. Zauważyły to nauczycielki Joanna Dziuba i Stanisława Żądecka, które przychodzą uczyć Pawła. - Zima dała się wszystkim we znaki, ale im szczególnie. Kiedy po lekcji wyszłam stąd przemarznięta i wróciłam do szkoły, opowiedziałam kolegom, jak wygląda dom Pawła - mówi Stanisława Żądecka.

Odpowiedź była natychmiastowa. Za to, co zebrano w szkole, kupiono rodzinie Nowaków węgiel, Paweł dostał paczkę świąteczną. Zebrano trochę ubrań, pościel. - Czasami ludzie wyrzucają całkiem dobre rzeczy, po co wyrzucać, skoro komuś może się to przydać - mówi Joanna Dziuba.

Pani Bożena mówi o nauczycielkach, że to anioły opiekuńcze. Paweł zakochał się w pani Stasi, bo przewiozła go samochodem, a wyprawa z domku na końcu wsi to nie lada wyzwanie. Ale też obie nauczycielki starają się pomóc. Pani Asia zawiozła podanie i dopilnowała, by Paweł dostał nowy wózek.
- To nie problem, i tak mieszkam w Kielcach - pani Joanna macha ręką. Jednak o tym, jak walczyć o wózek, bo jego zdobycie nie kończy się na złożeniu podania, poinformowała ją mama drugiego niepełnosprawnego chłopca w szkole, Mateusza Pierzaka. Ona pierwsza przecierała szlaki.

- Zdarzają się życzliwi ludzie, którzy rozumieją, że trzeba pomóc - mówią nauczycielki. Dzięki temu obaj chłopcy mają komputery ze specjalną klawiaturą i mogą kontaktować się ze światem. - Bo przecież to nie jest tak, że niepełnosprawne dziecko nic nie rozumie. Mateusz to naukowiec, bardzo wrażliwy i ciekawy świata - mówi Stanisława Żądecka. Paweł też uczy się pilnie. Te dzieci mnóstwo rozumieją.
W lutym Paweł skończył 18 lat, z tej okazji jedna z nauczycielek ufundowała tort, druga szampana, były świeczki, Paweł cieszył się bardzo.

Burmistrz Chęcin, do którego z prośbą o pomoc zadzwoniła nauczycielka, obiecał pomóc Nowakom. - Wybiorę się tam i jeśli dach jest najbardziej potrzebny, postaramy się go wyremontować - mówi Robert Jaworski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie