Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paweł Golański po meczu z GKS Bełchatów: Miałem dla kogo grać

Dorota KUŁAGA
Dla Pawła Golańskiego było to 102. spotkanie w ekstraklasie. Szczęśliwe, bo zakończone zwycięstwem.
Dla Pawła Golańskiego było to 102. spotkanie w ekstraklasie. Szczęśliwe, bo zakończone zwycięstwem. Sławomir Stachura
Mocny rodzinny doping miał na meczu Paweł Golański, obrońca Korony. Kibicowali mu żona Detelina, rodzice i teściowie

Paweł Golański

Paweł Golański

Urodził się 12 października 1982 roku w Łodzi, ma żonę Detelinę. Grał w Łódzkim Klubie Sportowym, Legii Warszawa, Koronie Kielce, Steaule Bukareszt, Koronie, ŁKS, teraz znowu występuje w pierwszym zespole Korony. W polskiej ekstraklasie rozegrał 102 spotkania, zdobył 5 bramek. W pierwszej reprezentacji Polski - 14 spotkań, jeden gol strzelony w meczu z Estonią. Interesuje się motoryzacją.

Paweł Golański tym razem nie zaliczył asysty, ale był pewnym punktem Korony w meczu z GKS Bełchatów. A niedzielne zwycięstwo kieleckiej drużyny na żywo oglądała mocna reprezentacja jego rodziny - żona Detelina oraz rodzice i teściowie.

Dorota Kułaga: * Trzy punkty są, zgodnie z planem, ale w końcówce kilka razy pod waszą bramką było gorąco.
Paweł Golański: - Była nerwówka w końcówce. Może Bełchatów nie stworzył klarownych sytuacji, ale wiadomo jak to jest, gdy się przegrywa jedną bramką - za wszelka cenę stara się doprowadzić do wyrównania. Gra się "na aferę" i czasem uda się stworzyć dobrą okazję. Ale uważam, że GKS i tak miał sporo szczęścia. Zubas ma ogromne umiejętności, tego nie można mu ujmować. Ma też tyle szczęścia, że to jest niewiarygodne. Cieszymy się z trzech punktów, bo Bełchatów to wymagający rywal, do końca będzie walczył o utrzymanie. Niejedna drużyna może się zdziwić po meczu z tym zespołem.

* Widać było, że to spotkanie kosztowało was dużo wysiłku. Przez 90 minut nie brakowało twardej walki, determinacji z obu stron.
- Muszę przyznać, że dzisiaj jestem strasznie zmęczony. Wybiegaliśmy ten mecz. A jeśli chodzi o ocenę spotkania, to pierwsza połowa nam nie wyszła. Nie tak mieliśmy grać. Było trochę chaosu, za dużo długich piłek, nie bardzo nam szło. Dobrze, że GKS nie wykorzystał dogodnej okazji, Zbyszek Małkowski świetnie obronił. Na druga połowę wyszła inna Korona. Graliśmy agresywnie, od razu chcieliśmy zdobyć bramkę i cel osiągnęliśmy. Nie udało się podwyższyć wyniku, ale to jest bardzo ważne zwycięstwo. Można powiedzieć, że to był mecz o sześć punktów. Wiele osób mówiło, że gramy "o pietruszkę". Nieprawda. Musieliśmy wygrać, żeby włączyć się do walki o miejsce w górnej części w tabeli.

* Na tym meczu miałeś mocną reprezentację rodziny, tym razem kibicowała ci nie tylko żona Detelina.
- Żona jest na każdym meczu, ale tak się złożyło, że byli jeszcze rodzice i teściowie. Miałem dla kogo grać. Fajnie, gdy takie grono jest na trybunach.

* I razem z tobą może się cieszyć ze zwycięstwa...
- Dokładnie. Moi rodzice, jak są na meczu Korony, to padają różne wyniki. Ale chciałbym przytoczyć taką anegdotę. Rozmawialiśmy przed spotkaniem, bo Maćka Korzyma tata przyjechał na mecz. Śmiał się, że odkąd on jest na Koronie, to nigdy nie wygraliśmy. Teraz był tata Maćka i na szczęście udało się zdobyć trzy punkty, z czego też się bardzo cieszył.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie