Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paweł Mańka o kulisach Big Brother

Agnieszka Lasek - Piwarska
Ostatni etap castingu do czwartej edycji Big Brothera.
Ostatni etap castingu do czwartej edycji Big Brothera. archiwum prywatne
Paweł Mańka ze Starachowic jest pierwszym mieszkańcem naszego województwa, który trafił do słynnego programu Big Brother.

Starachowiczanin Paweł Mańka - chłopak z dredami, wziął udział w czwartej edycji reality show Big Brother. W domu Wielkiego Brata spędził trzy tygodnie. Nam opowiada o kulisach programu.

Agnieszka Lasek-Piwarska: * Dlaczego zdecydowałeś się na udział w programie Big Brother?

Paweł Mańka: - Jestem typem człowieka, który zawsze chce być w centrum zainteresowania. Lubię, jeśli wokół mnie coś się dzieje. Już jako dziecko lubiłem występować publicznie. Inni się stresowali, ja czerpałem przyjemność. Lubię, gdy ludzie o mnie mówią, lubię być zauważany, słyszany. Program był okazją, aby dać się poznać sporemu gronu telewidzów.

* Jak wyglądał nabór do programu?

- W wakacje ubiegłego roku znalazłem informację w Internecie o tym, że rusza nowa, czwarta edycja Big Brothera. Organizowano nabór w dużych miastach, do programu zgłosiło się łącznie około ośmiu tysięcy osób, ale na casting w Warszawie przyszło ich niewiele. Gdy zobaczyłem niezbyt długą kolejkę na przesłuchania, to już byłem pewien, że zamieszkam w domu Wielkiego Brata. Casting składał się z kilkunastu etapów. Były pytania, gry manualne, zręcznościowe. Pamiętam, że graliśmy też w piłkę. Kiedyś nawet powiązali całą grupę sznurkami i obserwowali co z tego wyniknie. Ciekawe przeżycie.

* Do programu trafiłeś już podczas jego emisji…

- Tak, ale powiem szczerze, że nie oglądałem początkowych odcinków, nie wiedziałem, co się dzieje w tym domu, nie znałem z telewizji jego mieszkańców. O tym, że będę w programie dowiedziałem się trzy dni przed wejściem do domu, ale wcześniej kontaktowali się ze mną ludzie z firmy produkującej program, pytali czy nie zmieniłem zdania, czy nadal chcę wziąć udział w Big Brotherze. Wiedziałem więc, że coś się święci…

- Jestem zwariowany, wszędzie mnie pełno. Taki jestem naprawdę - mówi o sobie Paweł Mańka.
(fot. A. Lasek - Piwarska)

* Spędziłeś wewnątrz trzy tygodnie. Jakie wrażenia? Czułeś się ciągle obserwowany?

- Nie. W ogóle nie czułem, że ktoś na mnie patrzy. Kamer nie widać, bo są albo za lustrami, albo zdalnie sterowane. O tym, że jestem filmowany zupełnie zapominałem, więc nie czułem się z tego powodu zestresowany. Gorzej z dźwiękiem, bo przez cały czas trzeba tam chodzić z mikroportem, a gdy się go nie założy, to zaraz Wielki Brat nakazuje, aby go przypiąć. Czułem mikroport, wiedziałem, że cały czas ktoś mnie słucha i ważyłem słowa. Tym bardziej, że przypinałem go sobie, z tyłu, do bokserek. Bokserki często przez to spadały.

* Jak wyglądał dzień w domu Wielkiego Brata?

- Nie dzień, a raczej noc, ponieważ wstawaliśmy zwykle przed godziną 17. Tego w telewizji nie widać, bo w Big Brotherze zawsze jest dzień, światła są zapalone od chwili, gdy wstaniemy do momentu, gdy wszyscy w domu już śpią. Program był transmitowany na żywo o godzinie 18. Jeśli domownicy nie budzili się przed 18, to puszczano nam głośną muzykę. Nudny byłby program, w którym słychać tyko chrapanie…

* Pobudka o godzinie 17, a potem?

- Wiadomo, śniadanie. Ja zwykle jadłem jogurt, bo jestem leniwy i nie chciało mi się niczego bardziej skomplikowanego przyrządzać. Potem, gdy program w telewizji był na żywo, mieliśmy do wykonania różne zadania. Około godz. 21, 22 Kasia przygotowywała obiady. I chwała jej za to. Trzeba przyznać, że były bardzo smaczne i były codziennie. Potem, różnie - jeśli były zadania do wykonania to się na nich skupialiśmy, jeśli nie, to nie robiliśmy nic. W domu Wielkiego Brata nie było za wiele rozrywek. Nie było żadnych gier, telewizji czy chociażby roweru. Można było najwyżej iść do sauny. Kiedyś dostaliśmy brystol i długopisy, zaproponowałem, aby wyciąć z papieru karty do gry. Nie udało się. Wielki Brat natychmiast poprosił, aby zanieść brystol do pokoju zwierzeń.

* Jak wspominasz czas, który tam spędziłeś?

- Hmm. Dziwnie. Na początku było świetnie, nowa sytuacja, nowi ludzie, przygoda. Ale potem zacząłem się tam źle czuć. Nie byłem sobą, siedziałem i nic nie robiłem. Zmuszony byłem przebywać 24 godziny na dobę z ludźmi, z którymi niekoniecznie chciałem spędzać czas. Trochę mnie to przytłoczyło, brakowało mi poczucia wolności. Chociaż dom jest naprawdę wielki, to nie ma okien, nigdzie, poza niewielkim ogródkiem, nie można wyjść. Ja lubię poznawać nowe rzeczy, lubię gdy coś się dzieje. A tam było nudno. Znajomi mówili mi potem, że ten w programie to nie byłem ja. Ja jestem zwariowany, wszędzie mnie pełno.

* Zmieniło się twoje życie po udziale w programie?

- Zmieniło się tylko to, że stałem się rozpoznawalny. Studiowałem tak jak studiuję, przyjeżdżałem do Starachowic tak często jak przyjeżdżam…

* Rozpoznawalny? Obcy ludzie proszą cię o autograf czy miałeś też jakieś propozycje dotyczące pracy w telewizji?

- Decydując się na udział w Big Brotherze zdawałem sobie sprawę, że po programie nie posypią się takie propozycje. I tak jest. Nie poszedłem do programu też po to, aby zdobyć główną nagrodę 100 tysięcy złotych, bo wiedziałem, że tak długo tam nie wytrzymam. Chociaż, gdyby się udało, byłoby miło. Poszedłem, bo chciałem dać się poznać innym. I tak się stało. Jestem rozpoznawalny. Na ulicy często zaczepiają mnie ludzie, robią sobie ze mną zdjęcia, proszą o autografy, otrzymuję tysiące maili, mnóstwo ludzi kontaktuje się ze mną przez gadu-gadu.

* W końcu zawsze lubiłeś być w centrum zainteresowania…

- Tak. Lubię czuć, że wszyscy się na mnie patrzą. Nigdy nie narzekałem na brak znajomości, ale teraz wszystkie dziewczyny chcą mnie poznać… To cieszy. Kilka dni temu, pani z kasy biletowej na dworcu, poznała mnie po czym zaproponowała tańszy i lepszy bilet. Zdarzają się niemiłe sytuacje, ale są rzadkie. Nawet na forach internetowych piszą o mnie w większości pozytywnie. A byłem przygotowany nawet na najgorsze komentarze.

* Czytałam komentarze. Internauci pisali najczęściej o twoich dredach, ale też o tym, że nie pasowałeś do formuły programu.

- Ten dom mnie przytłoczył. Nie wytrzymałbym tam dłużej. Chwilami czułem się jak w więzieniu. Teraz telewizja emituje powtórkę czwartej edycji. Nie obejrzałem i nie chcę widzieć żadnego programu z moim udziałem. Ale cieszę się, że wziąłem w nim udział. Co do dredów…Włosy zapuściłem pięć lat temu, po powrocie z przystanku Woodstock. W następnym roku koleżanka skręciła mi dredy. Mam je od tamtego czasu i nie zamierzam ich ścinać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie