Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paweł Wójcik, włoszczowski maratończyk: Jestem przykładem, że można przejść poważny zabieg serca i uprawiać sport wyczynowo

Rafał Banaszek
Rafał Banaszek
Ubiegłoroczny The Great Wall Marathon w Chinach - jeden z najtrudniejszych na świecie, pan Paweł ukończył na 67 miejscu wśród 816 uczestników.
Ubiegłoroczny The Great Wall Marathon w Chinach - jeden z najtrudniejszych na świecie, pan Paweł ukończył na 67 miejscu wśród 816 uczestników. archiwum prywatne
Rozmowa z Pawłem Wójcikiem, maratończykiem z Włoszczowy, który chce przebiec 7 maratonów na 7 kontynentach w 7 dni..

Skąd się zrodził u Pana pomysł na przebiegnięcie siedmiu maratonów na siedmiu kontynentach świata w siedem dni. Na pierwszy rzut oka to przedsięwzięcie wydaje się nieosiągalne dla zwykłego śmiertelnika, tak pod względem logistycznym jak i finansowym.

Korona Świata zawsze była w mojej głowie. To górna półka dla maratończyków. Podczas World Maraton Challenge trzeba przebiec standardowy dystans maratonu 42,195 kilometrów na Antarktydzie, w Afryce, Australii, Azji, Europie, Ameryce Południowej i Ameryce Północnej w ciągu 7 dni. W sumie 295 kilometrów. W tym czasie zawodnicy spędzają około 48 godzin w samolocie. Prawdopodobnie będę jedynym Polakiem, który weźmie udział w tym biegu. Pod względem logistycznym, finansowym i fizycznym jest to bardzo duże wyzwanie.

Ile będzie kosztował Pana udział w tym bezprecedensowym wydarzeniu?

Szacuję, że będzie to około 200 tysięcy złotych. Samo wpisowe to koszt 36 tysięcy euro. Do tego dochodzą koszty dojazdu do miejsca docelowego, a potem powrót z ostatniego maratonu na własny koszt. Po drodze jest jeszcze wiele innych wydatków składających się na to przedsięwzięcie.

Szukał Pan gdzieś wsparcia finansowego, bo chyba nie ma Pan obecnie zgromadzonych takich środków finansowych?

To prawda, nie mam. Jeszcze nie zwracałem się do nikogo z prośbą o wsparcie. Dopiero zaczynam przygotowania do tego wydarzenia, które odbędzie się na przełomie stycznia i lutego przyszłego roku. Po Świętach Wielkanocnych rozpocznę poszukiwania sponsorów.

Jak przygotowuje się Pan fizycznie do World Maraton Challenge?

Treningi są bardzo złożone. Pracuję nad wszystkimi partiami mięśni, do tego trening wytrzymałościowy, poprawa szybkości. Oczywiście też biegam. Często można mnie spotkać w okolicach Łachowa (droga na Klekot) lub Ewiny. Włoszczowa zaczyna się robić mała dla mnie i w niedługim czasie będę odwiedzał pobliskie miejscowości. Ćwiczę 6 dni w tygodniu. 7 dzień poświęcam na jogę lub rozciąganie.

Jakie będzie kolejne wyzwanie po zdobyciu World Maraton Challenge?

W przyszłym roku chciałbym również wziąć udział w ultra maratonie Badwater w Dolinie Śmierci w Ameryce Północnej. Jestem pewien, że pierwsze miejsce zdobyte w WMC otworzy mi drogę do tego bardzo trudnego wyścigu z kilometrami, wysokością i temperaturą…

Od jak dawna Pan biega i dlaczego akurat maratony?

Od 10 lat amatorsko uprawiam bieganie. W większości poświęcam się biegom długodystansowym. Zafascynowała mnie kiedyś reklama telewizyjna i tak się zaczęło. W momencie, kiedy zakładam buty i biegnę przed siebie, wiem, że mogę odpocząć psychicznie, pozbierać wszystkie myśli i zresetować się. Jest takie powiedzenie wśród biegaczy: "Jeśli problemu nie da się rozwiązać podczas biegu, ten problem jest nie do rozwiązania". A podczas maratonu jest dużo czasu na przemyślenia.

Jakie maratony zaliczył Pan do tej pory?

Dotychczas zdobyłem Koronę Maratonów Polskich (5 maratonów: Warszawa, Poznań, Kraków, Wrocław i Dębno). Biegałem również w Wielkiej Brytanii oraz w Chinach.

Proszę opowiedzieć o tym ostatnim?

To jeden z najtrudniejszych maratonów na świecie. Do pokonania po drodze mamy 5164 schody na Murze Chińskim i przewyższenia sięgające ponad 450 metrów. W 2017 roku w The Great Wall Marathon wzięło udział 816 osób. Ukończyłem go na 67 miejscu z czasem 5 godzin i 19 minut. Wynik mógł być lepszy, gdyby nie kontuzja kolana, której nabawiłem się podczas treningów.

Jest Pan dowodem na to, że sport wyczynowy można uprawiać nawet po przebytej poważnej chorobie serca.

To prawda. W 2011 roku przeszedłem zabieg na sercu (ablację). Jestem żywym przykładem, że można przejść poważny zabieg serca i uprawiać sport wyczynowo. Po tej operacji zacząłem uprawiać biegi długodystansowe. Czuję się dobrze, wszystko jest w porządku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie