MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Paweł Wołowiec: Ścigam się sam z sobą

Iwona ROJEK [email protected]
Paweł podczas walki
Paweł podczas walki
Kielczanin, który stracił mamę w wieku 9 lat, udowodnił, że nawet wielkie problemy nie przeszkadzają w dojściu do celu.
Paweł Wołowiec: Ścigam się sam z sobą

Paweł Wołowiec z Kielc jest fizykiem medycznym, pracuje w Świętokrzyskiego Centrum Onkologii. Jest też mistrzem sportów walki. Jako jedyny kielczanin wystąpi w sobotniej Wielkiej Gali MMA w Kielcach.

Iwona Rojek: * Jutro weźmie pan udział w Wielkiej Gali MMA, która po raz pierwszy odbędzie się w Kielcach. Ma pan tremę czy cieszy się, że wystąpi przed rodzimą publicznością?

Paweł Wołowiec: - Odczuwam i jedno, i drugie. Z jednej strony chciałbym zaprezentować się jak najlepiej, wygrać i nie zawieść oczekiwań kibiców, a to mnie jednak trochę stresuje. Z drugiej strony na pewno bardzo się cieszę, że na naszym terenie po raz pierwszy zorganizowano taką galę, bo widzowie będą mogli zobaczyć zawodników na żywo. Kocham Kielce i nie wyobrażam sobie swojego życia gdzie indziej, dlatego jestem zadowolony, że tu ciągle coś się dzieje.

* Co to jest właściwie MMA?

- MMA to skrót od angielskiego wyrażenia Mixed Martial Arts, co znaczy mieszane sztuki walki. Jest to sport, w którym dozwolona jest walka w tak zwanej stójce, gdzie można uderzać przeciwnika rękami, kolanami lub kopnięciami. Poza tym wolno też rzucać lub obalać przeciwnika jak w zapasach lub judo. Walka może również rozgrywać się na ziemi, w tak zwanym parterze, gdzie oprócz uderzeń dozwolone są różnego rodzaju dźwignie na stawy lub duszenia.

* Sporty walki nie kojarzą się jednak wielu osobom najlepiej...

- Wiem, że niektórzy mogą tak myśleć. Ale ja sam jestem zaprzeczeniem tego stereotypu. Pracuję w ciekawym zawodzie, rozwijam się naukowo. Bardzo lubię spędzać czas z dziewczyną, spotykać się ze znajomymi, czytać książki i chodzić do kina. Na co dzień jestem bardzo spokojnym, opanowanym człowiekiem. Gdyby mnie ktoś zaczepił na ulicy, to nawet bym nie zareagował, spuściłbym głowę i go zignorował. Zawodnik sportów walki to nie żaden bandyta. Mam w sobie pewną siłę, ale nie po to, by rozgrywać jakieś bójki lub komuś coś udowadniać.

* Ale gdyby trzeba było wystąpić w obronie własnego życia albo kogoś bliskiego?

- Wtedy bym się nie zawahał. Muszę przyznać, że dzięki swoim umiejętnościom czuję się w wielu miejscach bezpiecznie, co daje mi pewien komfort w tych niespokojnych czasach, w jakich żyjemy, kiedy nie wiadomo, kto może wyskoczyć zza rogu.

* A jak jest pan odbierany w pracy, na onkologii, rozumieją to, że popołudniami "walczy pan w inny sposób"?

- Kiedy zaczynałem pracę, uprzedziłem mojego kierownika Krzysztofa Lisa, że trenuję sporty walki i czasami mogę przyjść do pracy z podbitym okiem. A ponieważ chodzę w białym ubraniu i mam kontakt z pacjentami, mogłoby to dziwnie wyglądać. Ale moja pasja została dobrze odebrana i zarówno przełożeni, jak i współpracownicy kibicują moim walkom. W pracy mam znakomitą atmosferę i jestem zadowolony z tego, co robię.

* Przypisuje pan jakieś magiczne znaczenie temu, że pana mama umarła bardzo młodo, w wieku 32 lat, na nowotwór, a teraz pan pomaga chorym na raka?

- Muszę przyznać, że często się nad tym zastanawiam, dlaczego tak potoczyło się moje życie, bo wcześniej nigdy bym się nie spodziewał, że swoje życie zawodowe zwiążę z onkologią. Jako fizyk medyczny biorę udział w przygotowaniu pacjentów do leczenia promieniowaniem. W moim życiu były jednak jakieś dziwne przypadki. Po liceum chciałem iść na informatykę, a znalazłem się na fizyce, potem wybrałem taki a nie inny temat pracy magisterskiej, związany z fizyką medyczną, świetnie poprowadził mnie mój promotor doktor Paweł Kukołowicz, a potem bardzo zainteresowała mnie praca właśnie na onkologii. Obecnie, gdy uczestniczę w leczeniu pacjentów walczących z nowotworem, wydaje mi się, że moja mama byłaby ze mnie dumna. Odeszła nagle, gdy miałem 9 lat, ale poradziłem sobie i wyszedłem na ludzi.

* Co było wtedy, po jej stracie, najtrudniejsze?

- To był dla mnie, jako małego dziecka, szok. Byłem przyzwyczajony do stałej obecności mamy, nie pracowała, zajmowała się dziećmi, miałem jeszcze trójkę rodzeństwa. Nagle zostaliśmy sami z ojcem, któremu na pewno było bardzo ciężko. Szanuję go za to, że poradził sobie w tak trudnej sytuacji, bo musiał pracować i sam nas wychowywać. Po śmierci mamy nie miałem normalnego dzieciństwa, już nikt mnie nie rozpieszczał, musiałem błyskawicznie wydorośleć. Przygotowywałem sobie śniadania, robiłem zakupy, musiałem nauczyć się gotować, prać, prasować. Razem z rodzeństwem musieliśmy dzielić się obowiązkami domowymi i pomagać sobie nawzajem. Nie było mi łatwo, ale może przez to stałem się silniejszy, dojrzalszy, bo wiedziałem, że nie mogę się roztkliwiać nad sobą, musiałem być twardy.

* Pana przygoda ze sportem zaczęła się w szkole podstawowej, dlaczego zajął pan właśnie tą dziedziną?

- Uprawiałem różne sporty, przez trzy lata trenowałem lekkoatletykę u pana Edmunda Sarny, ale największe wrażenie wywarły na mnie sporty walki, może dlatego, że w tamtych czasach kluby karate wyrastały jak grzyby po deszczu, a idolem młodych ludzi byli Bruce Lee, Jean Claude Van Damme. Szybko się wszystkiego uczyłem, widocznie miałem w sobie jakieś talenty i predyspozycje do tego sportu, bo jak zająłem się nim na poważnie, zacząłem osiągać sukcesy. Jestem wielokrotnym medalistą turniejów w różnych sportach walki, ale zanim zacząłem zajmować czołowe miejsca, trenowałem w wielu klubach, szukając czegoś, co będzie łączyło różne style walki. Po pewnym czasie w moim życiu pojawił się shidokan, współczesny styl karate, który łączy w sobie techniki z karate, thai-boxingu, judo i ju-jitsu. W 2005 roku byłem współzałożycielem takiego klubu w Kielcach. Wtedy to po raz pierwszy wyjechałem na obóz sportowy, organizowany przez Polską Federację Shidokan Karate, na którym odbywały się treningi w formule MMA. Jednym z prowadzących treningi na obozie był Krzysztof Kułak, jeden z pierwszych w Polsce, którzy walczyli tej formule. I tak oto zaczęła się moja przygoda z MMA. Pojawiły się pierwsze starty w zawodach, kolejne obozy, start za granicą. Niestety, klub przestał istnieć i w 2007 roku zacząłem trenować brazylijskie ju-jitsu oraz dodatkowo kick boxing.

* Miał pan chwile zwątpienia?

- Były i zwątpienie, i przerwy w treningach. Pamiętam czas, kiedy leżałem ze złamanym nosem w szpitalu, nie mogłem jeść, oddychać ani spać. Wtedy zastanawiałem się, po co mi to było i czy nie rzucić tego wszystkiego. Ale jak wyszedłem ze szpitala, to pierwsze kroki skierowałem na trening.

* Na gali będzie pan reprezentował dwa kluby?

- Tak, obecnie trenuję w Kieleckim Klubie Kick Boxingu Team Polonica, w którym do walki w stójce przygotowuje mnie trener Marek Soboń, oraz w klubie brazylijskiego ju-jitsu Copacbana Kielce, gdzie Marcin Tobera pomaga mi przygotowywać się do walki w parterze. Dodatkowo w Fitness Club Tao pod okiem instruktora robię trening siłowy i wytrzymałościowy, gdyż wszechstylowa walka wręcz wymaga od zawodnika bardzo dobrego przygotowania kondycyjnego. Tam też wykonuję specjalistyczne ćwiczenia do MMA, łączące walkę w stójce i w parterze, oraz będę regenerował się, korzystając z usług odnowy biologicznej, jakie oferuje klub.

* Czy w tych walkach ważna jest psychika?

- Bardzo ważna. Oczywiście bez ciężkiej pracy niczego się nie osiągnie, sam talent to za mało, ale w sportach walki, oprócz stosowania odpowiedniej techniki, posiadania pewnej siły i wytrzymałości, trzeba być bardzo opanowanym i skupionym. Ja jestem uparty, stanowczy, ale też bardzo zrównoważony.

* Z czym związane są pana marzenia?

- Nie szukam wielkich rzeczy, nauczyłem się pokory wobec życia, a z drugiej strony też optymizmu. Chciałbym być zdrowy, mieć wspaniałą rodzinę, dzieci, kochającą żonę, myślę, że moja dziewczyna Kasia taka będzie, pragnę dalej rozwijać się zawodowo i sportowo. Mam wiele zajęć, oprócz pracy i treningów chodzę na studia podyplomowe, prowadzę ćwiczenia na uczelni, przygotowuję publikację naukową i chciałbym robić to wszystko jak najlepiej, a w przyszłości, gdy już nie będę walczył, to zamierzam zostać trenerem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie