Mecz EURO 2020 z Danią to nie pierwszy raz, kiedy Anglicy przed własną publicznością w ważnym momencie korzystają na kontrowersyjnej decyzji sędziowskiej. Ich hasło „Football is coming home” odnosi się do mundialu z 1966 roku, ostatniego wielkiego sukcesu Synów Albionu. Gdyby nie azerski sędzia asystent Tofik Bahramow, futbol chyba nie miałby dokąd wracać. Remis, dogrywka, bicie głową w mur i pomoc ze strony arbitra? Brzmi znajomo? To samo wydarzyło się w finale mundialu przed 55 laty, w którym gospodarze mierzyli się z RFN. Geoff Hurst w 11. minucie dogrywki, przy stanie 2:2, strzelił tak, że piłka odbiła się od poprzeczki, linii bramkowej i wyszła w pole. Arbiter główny, Szwajcar Gottfried Dienst, był skonfundowany, ale wtedy dostrzegł energiczni sygnalizującego coś w jego kierunku asystenta, Tofika Bahramova. Pod wpływem przedstawiciela ZSRR uznał najsłynniejszego gola-widmo w historii i gospodarze sięgnęli po mistrzostwo świata. Czy historia się powtórzy i kontrowersyjna decyzja Danny’ego Makkelie w konsekwencji pozwoli drużynie Garetha Southgate’a sięgnąć po upragniony tytuł? Eksperci z branży bukmacherskiej uważają gospodarzy za faworytów. Na przykład w firmie Totolotek, kurs na końcowy triumf Anglii to 1.7, a w przypadku wygranej Włochów za jedną postawioną złotówkę można zarobić 2,07 zł (minus podatek).
Swoją drogą ciekawe, mówiąc z przymrużeniem oka, dlaczego właściwie to narodowy stadion w Azerbejdżanie jest nazwany imieniem Tofika Bahramowa. Za zasługi na rzecz angielskiego piłkarstwa, powinien dostać swój obiekt przynajmniej w Leeds, Newcastle czy Birmingham. No bo przecież, w przypadku triumfu Anglików w EURO 2020, patronat nad Wembley trzeba zachować dla Danny’ego Makkelie i jego asystentów z VAR, którzy uznali, że za „padolino” Raheema Sterlinga gospodarzom należy się rzut karny.